Polski sport w żałobie. "Informacja spadła jak grom z jasnego nieba"

W niedzielę po krótkiej walce z ciężką chorobą w wieku 54 lat zmarł były bramkarz Wisły Kraków Artur Sarnat. W rozmowie z "Faktem" dwukrotnego mistrza Polski z "Białą Gwiazdą" wspominał Marek Motyka. - Ta informacja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Jeszcze niedawno graliśmy razem w oldbojach Wisły - mówił.

Urodzony w Krakowie Artur Sarnat reprezentował barwy Wisły Kraków w latach 1998-2004 z przerwą na krótki epizod w Turcji w 2001 roku. Zdobył z "Białą Gwiazdą" m.in. dwa mistrzostwa Polski oraz Puchar Polski, a także występował w eliminacjach Ligi Mistrzów przeciwko Barcelonie, czy też w Pucharze UEFA przeciwko Parmie, FC Porto czy Interze Mediolan. W niedzielę Sarnat, który dla Wisły rozegrał ponad 200 spotkań, zmarł w wieku 54 lat po krótkiej walce z ciężką chorobą. 

Zobacz wideo Klamka zapadła! PZPN reaguje na aferę po meczu z Portugalią

Marek Motyka wspomina Artura Sarnata. "Jeszcze niedawno graliśmy razem w oldbojach"

W rozmowie z "Faktem" o jednej legendzie Wisły Kraków opowiadała druga - Marek Motyka. Co ciekawe, choć obu panów różniło 14 lat, zagrali ze sobą w jednym klubie, ale była to... Cracovia w 1993 roku. 

- Artur był świetnym bramkarzem. Od początku także znanym nazwiskiem, bo jego ojciec również był wybitnym piłkarzem Wisły. Smutne jest to, że czasami ojciec przeżywa syna, to nie powinno się zdarzać. Tym bardziej w przypadku Artka to podwójnie bolesne odejście. Ta informacja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Znaliśmy się z Arturem, jeszcze niedawno graliśmy zresztą razem w oldbojach Wisły - wspominał Motyka. 

- Na niedzielnym meczu Hutnika wszyscy mnie zaczepiali i pytali: co się stało, jaka była przyczyna. Nie umiałem odpowiedzieć, bo nie byłem blisko Artura, żeby wiedzieć o jego problemach zdrowotnych - kontynuował. 

- Nie ukrywam, że ostatnio się trochę martwię, bo najczęściej spotykamy się w większym gronie na cmentarzach. Tylko w ostatnich latach zmarli trener Lenczyk, trener Smuda, Andrzej Iwan, Adam Musiał i inni przyjaciele, których żegnaliśmy - opowiadał Marek Motyka.

- My i moi rówieśnicy zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy wiekowi i tak niestety musi być, że tam "na górze" tworzy się osobna reprezentacja, do której nas sukcesywnie powołują. Każdy z nas się tam znajdzie. Ale ci młodsi, jak Artur, powinni jednak troszkę poczekać na to powołanie - zakończył.

Więcej o: