Była siódma minuta doliczonego czasu gry drugiej połowy piątkowego meczu Chrobry Głogów - Kotwica Kołobrzeg. Gospodarze przegrywali 1:2. Właśnie wtedy gospodarze zagrali piękną, zespołową akcję. Mateusz Lewandowski dostał piłkę w polu karnym, nie strzelał, ale odegrał do lepiej ustawionego Pawła Tupaja, który precyzyjnym strzałem lewą nogą z ok. 12 metrów doprowadził do remisu.
To jednak nie był koniec wielkich emocji. W 99. minucie z prawej strony dośrodkował Patryk Mucha, a nie pilnowany przez nikogo Albert Zarówny uprzedził interweniującego bramkarza Kotwicy, doświadczonego 36-letniego Marka Kozioła i strzałem głową z sześciu metrów zdobył gola na 3:2. Piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Dzięki temu drużyna z Głogowa cieszyła się ze zdobycia trzech punktów.
- Ależ to były minuty, sekundy Chrobrego Głogów. To była niesamowita historia. Zwycięstwo w niewiarygodnych okolicznościach. Skonsternowany teraz jest Marek Kozioł. Świetne dziś wejście rezerwowego Patryka Muchy. 1999 rok, finał Ligi Mistrzów i Bayern Monachium przegrywa w doliczonym czasie gry z Manchesterem United w bardzo podobny sposób, w jaki dziś Chrobry ogrywa Kotwicę - mówił komentator TVP Sport.
Dla Chrobrego była to pierwsza wygrana u siebie w tym sezonie. Natomiast Kotwica prowadzona przez trenera Ryszarda Tarasiewicza ma fatalną serię aż ośmiu spotkań bez zwycięstwa w I lidze.
Chrobry po tej wygranej z 12 punktami jest na trzynastym miejscu w tabeli. Ekipa z Kołobrzegu zajmuje dwunastą pozycję (14 punktów).
W następnej kolejce Chrobry Głogów zmierzy się na wyjeździe z Wartą Poznań, a Kotwica Kołobrzeg podejmie Odrę Opole.