29 punktów - tyle miała Termalica Bruk-Bet Nieciecza po 11 meczach I ligi, dzięki czemu pewnie prowadziła w tabeli. W 12. serii gier podejmowała Znicz Pruszków i była faworytem tego starcia. Jednak ostatnie spotkanie tej kolejki przyniosło bardzo sensacyjne rozstrzygnięcie.
Gospodarze zaczęli naprawdę dobrze, po nieco ponad kwadransie prowadzenie dał im Morgan Fassbender. Jednak po sześciu minutach znów był remis, Dominik Sokół strzelił gola po asyście Wiktora Nowaka.
Jeszcze przed przerwą goście po raz drugi skarcili lidera I ligi. Po podaniu Bartłomieja Ciepieli przed szansą na zdobycie bramki stanął Daniel Stanclik. I nie zmarnował jej, dzięki czemu Znicz objął prowadzenie 2:1. Taki wynik utrzymał się do końca, mimo statystycznej przewagi Termaliki (20 do 7 w strzałach, 10 do 4 w uderzeniach celnych, 52 proc. do 48 proc. w posiadaniu piłki), dla której była to pierwsza ligowa porażka w sezonie.
Wpadkę niecieczan wykorzystała Arka Gdynia, ostatnio będąca w znakomitej dyspozycji. Po sierpniowym meczu z Górnikiem Łęczna (1:2) odniosła pięć zwycięstw (cztery ligowe i jedno w Pucharze Polski), a w niedzielnym spotkaniu z Odrą w Opolu dołożyła szóste. I to jakie!
Już w 23. sekundzie trafił Karol Czubak, który w dziewiątej minucie skompletował dublet. Na tym nie poprzestał i w 34. minucie dołożył trzecie trafienie. Powtórzył zatem wyczyn Roberta Lewandowskiego, który tego samego dnia w 32 minuty ustrzelił hat-tricka przeciwko Deportivo Alaves (3:0). Choć oczywiście poziomu obu lig nawet nie ma co porównywać.
W przeciwieństwie do FC Barcelony Arka na trzech golach nie poprzestała. W drugiej części błysnęli Joao Oliveira, Kacper Skóra i Szymon Sobczak, przez co skończyło się 6:0. Zwłaszcza trafienie drugiego z wymienionych piłkarzy, który zatańczył z obrońcami i przymierzył pod poprzeczkę, było godne podziwu.
Nie tak efektowne, choć też wysokie zwycięstwo odniósł ŁKS Łódź w Tychach. Goście od początku zdominowali miejscowy GKS, lecz na wymierne efekty musieli poczekać do 33. minuty. Wtedy Antoni Młynarczyk dośrodkował wprost na głowę Stefana Feiertaga i zrobiło się 1:0. A po chwili składna akcja zespołowa zakończyła się golem Pirulo.
Na początku drugiej części obrońcy gospodarzy nie porozumieli się przy rozegraniu piłki, co miało katastrofalne skutki. Po strzale Młynarczyka w polu karnym zrobiło się zamieszanie, w którym najlepiej odnalazł się Andreu Arasa i z bliska wbił piłkę do pustej bramki. W efekcie łodzianie wygrali 3:0.
Pomyłka tyskich obrońców wypada blado przy tym, co zrobili gracze Górnika Łęczna w starciu z Chrobrym Głogów. Po podaniu Jakuba Bednarczyka wydawało się, że piłkę ma pod kontrolą ma Filip Szabaciuk. Ten jednak nie zauważył Mateusza Lewandowskiego, który bezlitośnie wykorzystał to gapiostwo, pokonując zdezorientowanego Branislava Pindrocha.
Zresztą bramkarz Górnika miał w pierwszej połowie sporo pracy i pokazywał się z bardzo dobrej strony. Jego koledzy przebudzili się dopiero w drugiej części, gdy Fryderyk Janaszek przeprowadził akcję skrzydłem i wystawił piłkę Kamilowi Orlikowi. Ten z kilkunastu metrów uderzył niezbyt precyzyjnie, ale mocno, co wystarczyło do wyrównania. A potem okazało się, że nawet do zdobycia jednego punktu.
Jak wygląda sytuacja w tabeli po 12 kolejkach? Liderem pozostaje Termalica, lecz druga Wisła Płock traci do niej już tylko dwa punkty, a coraz bliżej jest również trzecia Arka. Z dna wygrzebała się Stal Stalowa Wola, która wyprzedziła Pogoń Siedlce. Mimo to obie drużyny są w strefie spadkowej, podobnie jak rozbita w tej serii gier Odra Opole.
Następna, czyli 13. kolejka I ligi zostanie rozegrana już po przerwie reprezentacyjnej. W dniach 18-21 października odbędą się mecze m.in. Wisły Kraków z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza czy Znicza Pruszków z Wisłą Płock.