Poniedziałek był dniem wielkich zmian w Wiśle Kraków. Tego dnia niespodziewanie pracę w klubie stracili m.in. trener Kazimierz Moskal oraz kierownik pierwszej drużyny, Jarosław Krzoska. Z Wisły został też zwolniony dyrektor akademii, Krzysztof Kołaczyk.
Moskal prowadził Wisłę od 4 czerwca. Mimo że drużyna z dobrej strony zaprezentowała się w kwalifikacjach do europejskich pucharów, to w I lidze grała poniżej oczekiwań. Wisła wygrała tylko jedno z siedmiu spotkań, przez co zajmowała miejsce w strefie spadkowej.
Z niej Wisła wygrzebała się w piątek po efektownej wygranej z Odrą Opole. Wiślacy triumfowali aż 5:0, a do zwycięstwa poprowadził ich nowy trener, Mariusz Jop. Na razie nie wiadomo, czy będzie on szkoleniowcem tymczasowym, czy tylko do końca rundy jesiennej.
Po meczu z Odrą na antenie TVP Sport pojawił się Jarosław Królewski. Właściciel Wisły przeprosił Moskala oraz Krzoskę za sposób, w jaki poinformował ich o zwolnieniu z pracy. - Chciałem bardzo serdecznie przeprosić Kazimierza Moskala, Jarosława Krzoskę oraz każdego, kto jest w tym klubie i dał mu dużo serca. Jeśli mój przekaz nie był odpowiedni, wynika to z moich ograniczeń wewnętrznych - powiedział.
- Jest sporo takich osób, jak ja, które ze wzgląd na spektrum autyzmu mają problemy w interakcjach społecznych. To nie wynika z tego, że jesteśmy złymi ludźmi czy mamy napięte ego. Nasze możliwości interpersonalne są inne niż osób z większą empatią - dodał Królewski.
W niedzielę na Twitterze Królewski odniósł się do swojej wypowiedzi. Właściciel Wisły napisał długi post, który po pewnym czasie zniknął. Chociaż pierwotnie wyglądało na to, że Królewski wpis usunął, to prawda była inna.
"Widzę, że pojawiło się kilka wpisów w mediach, że artykuł jest skasowany. Nie wiedzieć czemu, Twitter go zbanował po edycji zdjęcia - działa już" - wyjaśnił Królewski. Co to za wpis? Cytujemy poniżej.
"Mamy wady i zalety, których nie ma nikt. W związku z tym, że powstało wiele dyskusji na temat mojego ostatniego wystąpienia (nawet dziś w programach TV się o tym dyskutuje), to chciałbym krótko (w miarę) i ostatecznie wyjaśnić pewne kwestie" - zaczął Królewski.
I zaczął wyliczać: "1. Wszelkie decyzje, które podejmuje w życiu są w pełni świadome, w gruncie rzeczy przemyślane i czasami nadto przeintelektualizowane/weryfikowane - natomiast moja ostatnia wypowiedź nie miała na celu usprawiedliwienie żadnej błędnej czy pozytywnej decyzji z przeszłości. To jest ta subtelna różnica, której ludzie nie rozumieją i następnie powielają w mediach, robiąc krzywdę innym, którzy mają kłopoty z nawiązywaniem relacji powszechnie akceptowalnych społecznie. Nie jest tak, że należy takie osoby usuwać z życia społecznego, tylko dlatego, że są bardziej bezpośrednie i intensywne. W świecie, w którym dyplomacja, dwulicowość i powszechne zakłamanie wiodą prym, czasami warto to głębiej przeanalizować".
"2. Decyzja w sprawie rozstań byłaby dokładnie ta sama dziś. Za to, za co przepraszałem i dalej przepraszam, to forma ich zakomunikowania oraz fakt, że zaangażowałem w swoje wątpliwości ludzi, dla których ten klub jest ważny".
"3. Niepotrzebnie po zakończeniu zeszłego sezonu próbowałem przekuć swoje wizje w coś, czego nie byłem pewny, słuchając otoczenia, dlatego postanowiłem to natychmiast przerwać. Nie jest to wina poszczególnych osób, ale po prostu wizji, które się ma i ekosystemu, który chce się budować. Przez cały tydzień fizycznie i psychicznie cierpiałem wiedząc, że sprawiłem komuś przykrość - działanie moje nie miały na celu poniżanie ani deprecjonowanie nikogo. Tak mój umysł jest ukształtowany. To pewnego rodzaju superpozycja kwantowa. Dla przykładu wyobraźmy sobie trenera, który przygotowuje strategię na ważny mecz. Z perspektywy superpozycji kwantowej / ~ kibica, aż do momentu wyjścia na murawę drużyna znajduje się w stanie, w którym realizuje wszystkie możliwe taktyki jednocześnie – ofensywną, defensywną, pressing, gra z kontry. Kiedy rozpoczyna się mecz i piłkarze zaczynają wykonywać polecenia, 'superpozycja' tych decyzji zapada się, a jedna konkretna taktyka staje się rzeczywistością. W mechanice kwantowej podobnie jak w piłce, decyzje trenera mogą istnieć w wielu wariantach naraz, ale tylko rzeczywisty mecz 'zmusi' te warianty do przyjęcia jednego kształtu. Wierzę w KM jako trenera i człowieka - ale nie w tej konfiguracji, którą próbuje budować w klubie".
"Moje niedociągnięcia w budowaniu relacji interpersonalnych są powszechnie znane w biurach Wisły i nie tylko. Wynikają też po części z optymalizacji czasu i liczby obowiązków. Niestety ten tryb 'wojskowy' związany jest z tym, że zwyczajnie trudno mi skupić się nad rozwlekaniem się nad tematami dłużej niż 10-15 minut bez konkretnych decyzji i "pchania" tematów do przodu. Mam tak też w relacjach rodzinnych i innych - nie potrafię skupić się np. na oglądaniu filmu w TV, jeśli pojawią się w jego trakcie trwania pojęcia, których nie rozumiem - wówczas przerywam i szukam wyjaśnienia w internecie, o co w nich chodzi".
"Karolina Kawula może potwierdzić, że przez okres 2 lat za moment "prezesowania" nie zdarzyło się nam dyskutować (z nią) dłużej ciągiem niż 15 minut i zapewne z każdym z setek współpracowników mam tak samo. Takie mam okna czasowe/decyzyjne. W moim świecie, jeśli musimy dłużej dyskutować, to znaczy, że jesteśmy nieprzygotowani do spotkania - należy je przerwać i kontynuować za jakiś czas. Wierzę w ludzi i w to, że potrafią przyjmować trudny feedback bez personalnych dramaturgi. Trochę bezmyślnie zastosowałem to do innych, myśląc, że nie będzie to problemem - powiedziałem trenerom o tym. Nie wierzę w jednostki kultu, przesadną intuicję i nos jeśli ona jest NIEWYPOSAŻONA W DANE - tudzież głęboką analizę - musicie mi to wybaczyć - wierzę w auto-refleksje".
"Jeszcze raz przepraszam za często nieodpowiednią formę opowiadania o świecie, sobie i decyzjach, które podejmuje - nie jest to tożsame z tym, że szukam w tym wymówek. Pracuję nad tym, aby mój przekaz był jaśniejszy i nie wpływał negatywnie na innych. Podsumowując - oczywistym jest, że się skompromitowałem tym, że nawoływałem do dawania czasu trenerowi w szczególności, że sam miałem mnóstwo wątpliwości - inna sprawa jest taka, że piłka jest na tyle dynamiczna, że codziennie dzieją się równe rzeczy i pojawiają się zachowania ludzi, które potrafią przestawić myślenie o 180 stopni".
"Myślę, że sytuacja Wisły Kraków od wielu lat wymyka się wszelkiej logice i aby ją przywrócić, to musimy opierać się o dane. Myślę więc, że strategia Wisły na najbliższy czas - oczywiście póki ja tu będę - to budowanie klubu data-driven nie tylko w sporcie, ale i w biurach. Osoby, które nie będą chciały iść w tym kierunku, nie znajdą w nim obecnie miejsca lub nie będą szczęśliwe. Nie mylmy tego z tym, że dane mają decydować o wszystkim. Mają być podstawą do podejmowania decyzji, na które narzucamy doświadczenie i intuicję - bez tego nie osiągniemy żadnego sukcesu".
"Głęboko wierzę, że polską piłkę może zmienić jedynie autentyczność liderów i ludzi w niej decydujących oraz mówienie o naszych wyzwaniach, o tym, jak się potykamy, jak chcemy zmieniać rzeczywistość, tylko wówczas będziemy mogli edukować siebie i rynek - wspólnie będąc dumnymi z drużyn w Europie czy naszej reprezentacji - będziemy w stanie uczyć się od siebie".
"W moim świecie liczy się jedno: rozwój. Za wszelką cenę. Uważam, że stać nas na więcej w sporcie jako ~ 40 mln kraj. Dotychczasowe metody nie działają, musimy być wobec siebie krytyczni, wymagający i twardzi. Ja jako prezes i główny właściciel Wisły Kraków mówię otwarcie, stać mnie na więcej, nas na więcej, jako społeczność, jako klub, jako nacje. Wierze, że praca nad sobą przyniesie wymierne efekty, wierzę, że trzeba przekonywać innych w inwestycje w sport. Nie zrażać się, nie narzekać na kibiców i otoczenie".
"Na początku sezonu - wahając się i miotając samemu jak będzie wyglądać przyszłość, powiedziałem, że ta drużyna ma czas na awans i budowanie siebie następne 2 lata. Dziś zmieniam tę perspektywę. Wierzę w nowe rozdanie - swój wpływ, trenerów, jakość ludzi w drużynie i sztabie, którzy są otwarci na nowe dyskusje na tyle, że zrobimy wszystko, aby awansować w tym roku, niezależnie w jaki sposób - czy po barażach, czy nie. Jest to absolutnie możliwe. Wolę być cytując klasyków optymistą w błędzie, niż wiecznie narzekającym pesymistą (nie mylić z realistą) i mieć rację" - podsumował Królewski.