Trudno racjonalnie wyjaśnić to, co w ostatnich miesiącach dzieje się w Wiśle Kraków. Po triumfie w Pucharze Polski i obiecującej przygodzie w eliminacjach do europejskich pucharów wydawało się, że drużyna pod wodzą Kazimierza Moskala podąża w odpowiednim kierunku, aby osiągnąć upragniony cel. Cel, który niezmiennie pozostaje powrót do ekstraklasy. Niestety rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Po siedmiu rozegranych meczach Wisła zebrała zaledwie sześć punktów, notując tylko jedno zwycięstwo - z Ruchem Chorzów... 12 sierpnia. Od tamtej pory krakowianie nie wygrali meczu w I lidze.
Słabe wyniki sprawiły, że Jarosław Królewski podjął zdecydowane, a zarazem bardzo zaskakujące decyzje. W poniedziałek zwolnienia sypały się jak manna z nieba. Z posady trenera poleciał wspomniany Moskal, a jego los podzielili m.in. kierownik pierwszej drużyny Jarosław Krzoska, asystent Marcin Pogorzała czy dyrektor akademii Krzysztof Kołaczyk. Prezes szybko udzielił kilku wywiadów, w których nieco zawile tłumaczył całe zamieszanie. Był też list otwarty. "Dla mnie osobiście był to jeden z najtrudniejszych momentów w mojej karierze zawodowej, ponieważ wydarzenia te miały ogromny wpływ na całą społeczność Wisły Kraków oraz dotykają bezpośrednio postaci, które szanuję za pracę i wkład w historię" - pisał.
Ostatecznie Wisłę do końca roku poprowadzi Mariusz Jop oraz jego asystent Michał Siwierski. W piątek pod wodzą nowego szkoleniowca krakowanie w 11. kolejce zmierzyli się u siebie z Odrą Opole. Pierwszy gwizdek wybrzmiał równo od godz. 20:30. W deszczowej aurze gospodarze rozpoczęli od kilku składnych, groźnych akcji, których nie potrafili zamienić na bramkę. Około 10. minuty na stadionie im. Henryka Reymana rozpadało się na dobre. Piłkarze gości sporadycznie zrywali się do ataków, podczas których najczęściej ich napastnik - Edvin Muratović - był osamotniony.
W 21. minucie zagorzali kibice Wisły zaczęli skandować nazwisko zwolnionego Kazimierza Moskala, który w wielu wywiadach przyznawał wprost, że finalnie nie poznał konkretnego powodu swojego zwolnienia. -Cała rozmowa trwała pięć minut. Oparła się na czymś w tonie, że "dziękujemy, trenerze, ale decydujemy się rozstać" - tłumaczył. Zarówno na stadionie, jak i w mediach społecznościowych fani krytykowali chaotycznie ruchy Królewskiego. "Bijemy na alarm" - taki transparent pojawił się na trybunie zajmowanej przez ultrasów.
W 25. minucie ciekawym rajdem popisał się Rafał Mikulec. Z lewej strony boiska ściął do środka po efektownym dryblingu, po czym oddał groźny strzał. Tym razem poprawną interwencję zaliczył bramkarz Odry. Niedługo później zawodnicy Jopa potrzebowali zaledwie kilku podań, aby wyprowadzić świetny kontratak. Z piłką kapitalnie zabrał się Jesus Alfaro, który nagle znalazł się sam na sam z golkiperem rywali. Ten znów okazał się lepszy. Dobrze skrócił kąt, broniąc uderzenie piłkarza Wisły. Wisły, która napierała coraz mocniej. W 38. minucie do rzutu wolnego z bliskiej odległości podszedł Rodado. Jego techniczne uderzenie obiło słupek. Po pierwszej połowie ta tablicy wyników widniał bezbramkowy remis.
Za to druga część gry od razu rozpoczęła gradu goli! Najpierw do siatki po nieco chaotycznej akcji trafił wspomniany Alfaro. Sędzia Stefański potrzymał jeszcze kibiców w niepewności, konsultując potencjalny faul lub pozycję spaloną z VAR-em, ale ostatecznie bramka została uznana. Za moment na listę strzelców wpisał się Tamas Kiss, który perfekcyjnie wykorzystał sytuację jeden na jeden z bramkarzem. W tej akcji Artur Haluch z Odry nie miał już żadnych szans na obronę. Czy gospodarze mieli zamiar zwolnić? Nic bardziej mylnego. W 58. minucie gola na 3:0 strzelił Angel Rodado, a dziesięć minut później następną bramkę dołożył Łukasz Zwoliński. Były napastnik Rakowa pod w doliczonym czasie gry wbił gwóźdź do trumny ekipy z Opola, trafiając na 5:0 do pustej bramki po świetnej kontrze. To był prawdziwy koncert!
Po przerwie piłkarze gospodarzy wyszli na murawę kompletnie odmienieni. Seryjne trafienia uszczęśliwiły miejscowych kibiców, którzy w końcu mieli powody do radości po fatalnym okresie - zarówno na boisku, jak i w gabinetach. Jak widać, słynny już "efekt nowej miotły" w tym przypadku zadziałał perfekcyjnie. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 5:0. Było to ósme spotkanie Wisły Kraków w tym sezonie na zapleczu ekstraklasy. Obecnie triumfator PP z dziewięcioma punktami plasuje się na 13. miejscu.
Bramki: 48' Jesus Alfaro, 52' Tamas Kiss, 58' Angel Rodadno, 68', 90+3' Łukasz Zwoliński