Tymczasem po siedmiu meczach Wisła ma zaledwie sześć punktów i zajmuje szesnaste miejsce w lidze. Mają co prawda rozegrane aż trzy spotkania mniej niż sąsiadujące z nią Warta Poznań oraz Pogoń Siedlce. Niemniej wciąż to potężne rozczarowanie. Rozczarowanie, które przyniosło brutalny efekt w postaci zwolnienia trenera Moskala po niespełna trzech miesiącach pracy. Nie pomogła nawet udana jak na pierwszoligowca przygoda w europejskich pucharach, gdzie Wisła odpadła dopiero w IV rundzie eliminacji Ligi Konferencji z belgijskim Cercle Brugge (1:6, 4:1).
Mimo słabiutkich ligowych wyników jest to dość spore zaskoczenie. Szczególnie że nieco ponad tydzień temu po domowej porażce z Wartą Poznań (0:1) prezes Jarosław Królewski zapewniał o wsparciu dla sztabu. "Nowy sztab i zawodnicy potrzebują więcej czasu, by generować odpowiednią jakość. Wierzę w nich w 100%. Czasami gdy bardzo się starasz, po prostu nie wychodzi - pisał 13 września Królewski.
Minęło dziesięć dni, a Kazimierza Moskala już w klubie nie ma i nie tylko jego. Wisłę opuści także jego asystent Marcin Pogorzała, fizjoterapeuta Marcin Bisztyga, a także kierownik drużyny Jarosław Krzoska, który pełnił tę funkcję przez 14 lat. Nie mówimy zatem o samej zmianie trenera, a o prawdziwej rewolucji w szatni. Na ten moment nieznane jest jeszcze nazwisko następcy Moskala. Następny mecz Wisła rozegra w piątek 27 września na własnym stadionie z Odrą Opole.