Wielki skandal sędziowski po meczu Wisły. I nagle takie słowa. "To nie wina sędziego"

Mecz Wisły Kraków z Arką Gdynia w I lidze dostarczył wielu emocji. Mimo że "Biała Gwiazda" prowadziła już 2:0, to zremisowała 2:2 i mecz kończyła w dziesiątkę. Jednak najwięcej mówiło się o gigantycznej sędziowskiej kontrowersji, w której według niemal wszystkich ekspertów pokrzywdzona miała zostać Wisła Kraków.

74. minuta meczu Wisły z Arką w Betclic 1. Lidze. Zawodnik gospodarzy, Piotr Starzyński uciekł obrońcy Arki, Martinowi Dobrotce i wychodził na czystą pozycję. Starzyński został złapany za szyję i przewrócił się, a piłka trafiła do ustawionego na 30. metrze przed bramką Angela Rodado, który oddał strzał na bramkę, ale trafił w poprzeczkę. Sędzia spotkania, Sebastian Jarzębak, widząc, że szansę na strzał miał Rodado, pokazał przywilej korzyści. Wszyscy obecni na stadionie byli przekonani, że Dobrotka zasłużył na czerwoną kartkę, ale Jarzębak jej nie pokazał. Finał tej sytuacji? Wręcz szokujący. Bo Jarzębak został zawołany przez sędziów VAR do monitora z sygnałem, że powinna zostać pokazana czerwona kartka. Jarzębak sytuację obejrzał, po czym... pokazał Dobrotce żółty kartonik.

Zobacz wideo Kiedrowski: Pokolenie Z nie interesuje się sportem. Dla nich jest marginesem

Wielka burza po decyzji sędziego w meczu Wisły. I nagle takie słowa Rostkowskiego

Po meczu wybuchła burza. Eksperci wskazywali, że piłkarzowi Arki należała się czerwona kartka. Jarzębak nie mógł jej pokazać, bo wcześniej pokazał przywilej korzyści, a Rodado oddał strzał. Obserwatorzy orzekli, że sędzia i tak podjął złą decyzję, bo trudno w tej sytuacji mówić o dużej korzyści - Rodado był 30 metrów od bramki, a przed sobą miał obrońcę i bramkarza. Większą korzyścią dla Wisły byłoby zdecydowanie wykluczenie zawodnika Arki.

Komentujący byli niemal jednogłośni. Niemal, bo zupełnie inaczej na tę sprawę patrzy Rafał Rostkowski, były sędzia międzynarodowy i ekspert sędziowski TVP Sport. Jeszcze w poniedziałek wywołał poruszenie swoim wpisem na portalu X. "Szacun i gratulacje dla Sebastiana Jarzębaka za sędziowanie meczu Wisła Kraków - Arka Gdynia. Uczciwy, wytrenowany, spokojny, kompetentny, pozostający w tle tak długo jak to możliwe. Jeden z najlepszych i najbardziej niedocenianych polskich sędziów" - napisał.

Natomiast we wtorek opublikował tekst na łamach TVP Sport, w którym konkluduje, że Jarzębak nie mógł dać czerwonej kartki w żadnym momencie.

- Mógł gwizdnąć i przerwać grę, podyktować rzut wolny i pokazać czerwoną kartkę Martinowi Dobrotce, traktując tę sytuację jako DOGSO, czyli przerwanie akcji z oczywistą okazją do zdobycia gola. Plusem tego rozwiązania dla Wisły byłaby gra w równowadze liczebnej (po wcześniejszej czerwonej kartce dla Wiktora Biedrzyckiego). Minusem – utrata możliwości strzelenia gola przez Rodado, a zamiast tego rzut wolny z daleka z murem i bramkarzem przygotowanym do obrony. Dodatkowo: to rozwiązanie wiązało się z poważnym ryzykiem wywołania wielkiego skandalu - twierdzi Rostkowski. Wspomnianym skandalem miała być sytuacja, w której Rodado zdobywa gola, ale ten zostaje nieuznany przez wcześniejszy gwizdek sędziego.

- Widząc dobiegającego do piłki Rodado, który w wyniku faulu na Starzyńskim sam znalazł się w sytuacji dogodnej do strzelenia gola, Jarzębak mógł zastosować korzyść. I tak zrobił. Zasygnalizował to wyraźnie ręką, którą podniósł, gdy Rodado dobiegał do piłki, i opuścił, gdy Rodado oddał strzał. Piłka trafiła w poprzeczkę i wyszła poza boisko. Taka kontynuacja akcji oznacza, że "korzyść" została zrealizowana – w tym sensie, że drużyna mogła oddać strzał w kierunku bramki i go oddała. To był plus tego rozwiązanie. Minus to fakt, że po zastosowaniu korzyści nie można pokazać czerwonej kartki, bo przecież bramkowa akcja drużyny de facto nie została przerwana. Gdyby piłka wpadła do bramki, Jarzębak byłby chwalony za jedną z najlepszych decyzji sezonu. Jednak Rodado minimalnie chybił – ale to przecież nie jest wina Jarzębaka - dodaje Rostkowski. Przyznał też, że dziwi go interwencja VAR, skoro Jarzębak nie mógł już pokazać czerwonej kartki.

Te tłumaczenia nie wszyscy jednak przyjęli do wiadomości. "Miałem się dziś nie denerwować" - napisał w komentarzu do tego tekstu prezes Wisły Jarosław Królewski.

- Seria strasznie dziwnych tłumaczeń. Wystarczyło uznać, że strzał z dystansu z obrońcą przed sobą nie jest "klarowną szansą na zdobycie gola" (bo nie jest). Nikt nie broni sędziemu chwilę się zastanowić. Nikt nie broni VAR-owi interweniować przy źle użytej korzyści. Wielbłąd. Zazwyczaj, gdy sędzia gdzieś inteligentnie się wstrzyma z decyzją, by sobie nie zamknąć jakiejś furtki do dobrej decyzji, mówi się, że się zachował bardzo mądrze. Tutaj, na siłę, jest narracja o "cwaniakowaniu". Kompletnie nie rozumiem. Jarzębak, stosując korzyść, mógł chociażby nie wiedzieć ze swojej pozycji, że Starzyński wyszedłby sam na sam i ten obrońca z boku by w żaden sposób nie przeszkodził. Dlaczego niby nie można by było naprawić takiego błędu? Te tłumaczenia są kompletnie bezsensowne - napisał na X dziennikarz Sport.pl, Jakub Seweryn.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.