W połowie grudnia gruchnęła informacja o poważnych problemach finansowych Podbeskidzia Bielsko-Biała. Jak poinformowały media nowy prezes klubu - Krzysztof Przeradzki - chce ciąć koszty i redukować zatrudnienie. Te sensacyjne wieści ujrzały światło dzienne na kilka dni przed świętami.
Za to tuż po świętach, a tuż przed Nowym Rokiem do klubu weszła Państwowa Inspekcja Pracy. - Kontrola przeprowadzana przez inspektora pracy w spółce TS Podbeskidzie dotyczy przestrzegania przez pracodawcę przepisów prawa pracy, a w szczególności przepisów określających termin wypłaty wynagrodzenia - przekazała Małgorzata Jędrzejczyk, rzeczniczka prasowa Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach.
Jak wygląda sytuacja finansowa klubu w takim razie? Fatalnie. Jak przekazał portal bielsko.biala.pl klub ma ponad 6,2 miliona złotych długu i ratował swoją pozycję pożyczkami by "spłacać najpilniejsze zobowiązania". Spółka w poprzednim sezonie miała blisko 14 milionów złotych przychodów przy kosztach wynoszących około 17,7 miliona złotych. Strata? Blisko 3,8 miliona zł.
"Konsekwencją ujemnych kapitałów jest zagrożenie kontynuacji działalności spółki i - w teorii - taka sytuacja prowadzi do ogłoszenia upadłości" - czytamy. Nowy prezes klubu podjął już działania w celu naprostowania sytuacji. To m.in. spłata zaległych zobowiązań, podpisanie umowy z gminą na dofinansowanie i umowy z nowymi sponsorami klubu. Do tego "wprowadzono plan ograniczanie kosztów w każdym z możliwych obszarów działania i zredukowano częściowo zatrudnienie pracowników".
Dodatkowo w raporcie przedstawiono informację o rozmowach z zagranicznymi podmiotami ws. zakupu akcji klubu. W raporcie poinformowano, że zdaniem zarządu "sytuacja Spółki będzie ulegać stopniowej poprawie".
Po 18. kolejkach I ligi Podbeskidzie Bielsko-Biała zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli z zaledwie 16 punktami na koncie. Podbeskidzie znajduje się w strefie spadkowej i ma dwa punkty straty do bezpiecznej pozycji.