Starcie Lechii Gdańsk z Wisłą Kraków było hitem 15. kolejki I ligi. Dwóch kandydatów do awansu do ekstraklasy przystępowało do meczu przy jedynie czteropunktowej różnicy w tabeli. Gdańszczanie z 25 punktami byli drudzy, a krakowianie zajmowali ósmą lokatę. To zwiastowało gigantyczne emocje na Polsat Plus Arenie.
Pierwsza połowa była jednak zaprzeczeniem wielkiego hitu ligowych zmagań. Groźnych akcji w wykonaniu Lechii nie było wcale, a Wisła oddała dwa celne strzały, których nie była w stanie zamienić na gola. Gra toczyła się głównie w środku pola, a żaden z zespołów nie odstawiał nogi, o czym świadczyło aż 18 fauli. Pierwsze 45 minut zakończyło się wynikiem 0:0.
Po przerwie ofensywa obu zespołów nieco się poprawiła, ale akcje zaczepne nie kończyły się stworzeniem dobrej pozycji do oddania strzału. Najlepszą szansę Lechia stworzyła w 62. minucie gry, kiedy świetne podanie prostopadłe otrzymał Maksym Khlan, a następnie wpadł w pole karne i precyzyjnym strzałem wpakował piłkę do siatki. Chwilę później w górę powędrowała jednak chorągiewka arbitra bocznego i z powodu spalonego gol został anulowany.
Najlepszą sytuacją kolejnych minut był strzał głową Eneko Satrusteguiego z 75. minuty gry. Hiszpan kapitalnie znalazł miejsce w polu karnym po rzucie rożnym, ale dobrze ustawiony był Bogdan Sarnawski i bez problemu złapał piłkę. Wisła rozpędziła się i już dwie minuty później ukraiński bramkarz musiał odbijać strzał z dystansu Bartosza Jarocha. W kolejnych minutach piłkarze obu zespołów próbowali, ale nic z tego nie wynikało. Dlatego też mecz zakończył się wynikiem 0:0.
Podział punktów oznacza, że Lechia Gdańsk chwilowo została wiceliderem ligowej tabeli z 26 punktami na koncie i pozostanie na tym miejscu do meczów Arki Gdynia, Górnika Łęczna i GKS-u Tychy. Z kolei Wisła z 23 punktami pozostała na ósmej lokacie.