Choć oba kluby nie są największymi markami w pierwszej lidze, sobotnie starcie pierwszej w tabeli Odry Opole z siódmym Górnikiem Łęczna był jednym ze szlagierów 14. kolejki na zapleczu ekstraklasy. Odra Adama Noconia chciała pokazać, że jej ostatnia porażka z Motorem Lublin 0:2 była tylko wypadkiem przy pracy, ale wiele do udowodnienia mieli także goście, którzy do Opola przyjechali po pierwszej w sezonie, ale wysokiej przegranej z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza (0:3).
Ten mecz należał jednak w pełni do Górnika Łęczna, który był po prostu zespołem lepszym od opolan i swoją przewagę udokumentował trzema golami strzelonymi już w pierwszej części gry.
Pierwszy z nich padł 12. minucie, gdy 18-letni Piotr Starzyński przyjął przed polem karnym piłkę po podaniu Adama Dei, poradził sobie z rywalem i posłał bardzo silny, płaski strzał z około 18 metrów, którym zaskoczył bramkarza Odry Artura Halucha.
W 37. minucie na 2:0 dla Górnika podwyższył... skrzydłowy Odry Tomas Mikinic. 30-latek zaliczył bowiem efektownego samobója, ładnym strzałem głową pokonując własnego bramkarza po centrze Damiana Gąski.
Jeszcze przed przerwą wynik ustalił Egzon Kryeziu, bo po zmianie stron nie padła już żadna bramka. Mecz zakończył się zaskakująco wysokim zwycięstwem Górnika Łęczna 3:0.
Mimo wysokiej porażki Odra Opole pozostała i pozostanie po 14. kolejce liderem I ligi z dorobkiem 27 punktów. Górnik z kolei, który ma już 25 punktów, zaliczył awans na trzecią pozycję w tabeli.
Nowym wiceliderem w sobotę została Arka Gdynia, która wywalczyła piąte zwycięstwo z rzędu, pokonując u siebie słabiutkie w tym sezonie Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:0. Jedynego gola dla zespołu Wojciecha Łobodzińskiego strzelił z rzutu karnego Hubert Adamczyk.