• Link został skopiowany

Wojna o władzę w polskim klubie. Prezes atakuje. "To szantaż". Kibice się buntują

- Próba przymuszenia do transakcji zakończyła się ostatecznym niepowodzeniem, a kolejne odsłony publicznego szantażu nie przyniosą efektu - tak prezes Arki Gdynia Michał Kołakowski odpowiada na bojkot ze strony sponsorów i kibiców. Mimo rosnącej presji nie zamierza sprzedać udziałów klubu.
DLOGD
Fot. Bartosz Bańka / Agencja Wyborcza.pl

Arka Gdynia znalazła się w krytycznej sytuacji. Po tym jak zajęła dopiero ósme miejsce w minionym sezonie I ligi i nie dostała się nawet do barażów, kibicom oraz mniejszościowym akcjonariuszom puściły nerwy. Coraz większa liczba osób związanych z klubem o zapaść obwiniała głównych właścicieli Michała i Jarosława Kołakowskich oraz domagała się, aby sprzedali swoje udziały.

Zobacz wideo Lewandowski: Ciężko coś powiedzieć, bo to jest niewiarygodne

Arka w potrzasku. Odwracają się sponsorzy, kibice, miasto... Prezes reaguje. "To nielojalność wobec klubowych barw"

W końcu miesiąc temu 11 firm sponsorujących Arkę Gdynia ogłosiło, że wycofuje się ze współpracy, dopóki właścicielami są Kołakowscy. Do tego samego wezwali miasto, od którego Arka otrzymywała równowartość 40 proc. swego budżetu. Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek wstrzymał finansowanie "do czasu zakończenia sporu i osiągnięcia porozumienia określającego wspólne cele na najbliższy sezon, jak i kolejne lata". Bunt rozpoczęli także kibice, którzy zapowiedzieli bojkot domowych meczów w przyszłym sezonie. W dodatku poprzez niekupowanie karnetów i pamiątek z klubowego sklepu będą chcieli wywrzeć presję finansową.

W końcu do sprawy odniósł się prezes klubu Michał Kołakowski w specjalnym oświadczeniu na stronie internetowej Arki. - "W pierwszej kolejności chciałbym podziękować wszystkim, którzy stale wspierają Klub poprzez zakupy w Oficjalnym Sklepie i kupno karnetów. Dziękuję również Sponsorom, którzy decydują się na przedłużanie współpracy z Arką. Dziękuję wszystkim osobom związanym z Klubem, które mimo wywieranej presji są nieprzerwanie z Arką" - rozpoczął.

O wywołanie chaosu wokół Arki oskarżył Marcina Gruchałę (choć nie wymienił go z nazwiska), mniejszościowego udziałowca, który według informacji portalu Trójmiasto.pl oferuje rodzinie Kołakowskich 10 milionów złotych za wykup udziałów. - "Próby zdestabilizowania Klubu podejmowane przez mniejszościowego akcjonariusza to nielojalność wobec klubowych barw (...) Wszystko to służy obniżeniu wartości i powiązane jest z zamiarem przejęcia Klubu za półdarmo. To przykre doświadczenie, ale trudności hartują. Wierzę, że prawo własności wciąż obowiązuje w Gdyni i będzie respektowane przez zaangażowane strony. Razem pokonaliśmy niejeden zakręt, przejdziemy i ten" - dodał prezes Arki.

Prezes Arki uderza w mniejszościowego udziałowca. Poważny zarzut. "Kolejna odsłona publicznego szantażu"

Kołakowski w oświadczeniu kontynuował atak na swoich przeciwników i jasno powiedział, że nie prowadzi rozmów ws. sprzedaży klubu. Wszystkie takie doniesienia nazwał nieprawdziwymi. "Powtórzę, że oferta mniejszościowego akcjonariusza na zakup Klubu została odrzucona. Podobnie jak każda kolejna z ofert, o których publicznie opowiada mniejszościowy akcjonariusz, starając się budować wrażenie, że jakiekolwiek negocjacje trwają. Próba przymuszenia do transakcji zakończyła się ostatecznym niepowodzeniem, a kolejne odsłony publicznego szantażu nie przyniosą efektu" - czytamy dalej.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.

Kołakowski zarzucił wręcz protestującym "niszczenie" klubu. Stanowczo zapowiedział też, że nie ugnie się i nie sprzeda udziałów. Skupia się tylko na stworzeniu silnej drużyny. Dlatego też zwrócił się do kibiców i liczy, że nie porzucą oni Arki. "Aby móc stworzyć silny zespół, do którego będą chcieli trafiać wyróżniający się zawodnicy, potrzebujemy spokoju wokół Klubu i środków na realizację planów. Pamiętajcie, że Wasze karnety są ważnym źródłem dochodów potrzebnych do normalnego funkcjonowania Arki. Tym samym zachęcam wszystkich do dalszego wspierania Klubu" - zakończył Kołakowski.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: