O całej sprawie na Twitterze poinformował Mateusz Miga, dziennikarz TVP Sport. Wcześniej szerzej opisywał proceder ustawiania sparingów w Turcji. Jak podał, na mecz Wisły z LASK Linz postawiono aż 41 tysięcy euro. To kwota niespotykana jak na zwykły sparing na obozie przygotowawczym. Gracze postawili, że w meczu padną co najmniej cztery gole.
Kiedy Mateusz Miga pisał tweeta informującego o możliwości ustawienia meczu, Wisła prowadziła 1:0 po golu z rzutu karnego. LASK Linz wyrównał w 47. minucie. Ten wynik utrzymywał się aż do 76. minuty, kiedy doszło do wydarzenia, które w zasadzie rozwiało wszelkie wątpliwości.
Po rzucie rożnym arbiter podyktował rzut karny dla austriackiego zespołu za… no właśnie, za co? Chyba za zagranie ręką, ale takie, które widział tylko on. "Jedenastka" została wykorzystana, po czym doszło do kolejnego, wymownego zdarzenia. Zachęcamy do obejrzenia fragmentu poniższego filmu od momentu, kiedy na zegarze widnieje 76:30.
Nagle na boisku pojawiła się cała ekipa Wisły Kraków i wyglądało to wszystko na naradę. Z relacji na żywo można było usłyszeć "Nie było żadnego karnego na 100 procent", a także "It's a joke!" ("To jakiś żart" - red.). Z innych dialogów można było wysnuć wniosek, że ekipa "Białej Gwiazdy" połapała się, w czym bierze udział i zastanawiała się, czy kontynuować mecz. Ostatecznie postanowiono grać dalej.
W 88. minucie padł gol na 3:1 dla LASK i stało się jasne, że ktoś się wzbogacił.
Przypomnijmy, że podobny przypadek miał miejsce w meczu Legii Warszawa z azerskim Sabail FK (2:2). Tam również "show" dawał sędzia. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ >>