Jarosław Królewski to naukowiec, informatyk, biznesmen i amatorski piłkarz. Do niedawna był znany przede wszystkim jako właściciel Synerise, firmy szybko rosnącej na rynku IT. W grudniu 2019 roku dał się poznać kibicom piłkarskim, gdy został medialną gwiazdą akcji ratowania Wisły, gdy była na skraju bankructwa. Włączył się do ratunkowej akcji, gdy prezesem klubu został Rafał Wisłocki, przyjaciel z którym grał kilkanaście lat temu w Gliniku Gorlice. Początkowo tylko organizował zbiórkę pieniędzy wśród przedsiębiorców i sam robił darowizny, zachęcając innych do pójścia w swoje ślady. Ale szybko wciągnął się na całego. Stał się nawet większościowym udziałowcem. Ale choć uratował klub przed bankructwem, to nie zapewnił mu stabilności.
W poprzednim sezonie Wisła spadła z ligi, a niedługo później Królewski wycofał się z klubu. Temat degradacji Wisły został poruszony na kanale YT portalu meczyki.pl.
- Jak jesteś osobą dojrzałą, to jest tak, że takich trudnych momentów doświadczasz wielokrotnie. Na tym polega życie. Myślę, że przegraliśmy jedną z bitew, ale na pewno nie przegraliśmy wojny, jeśli chodzi o Wisłę Kraków. Głęboko w to wierzę. Skupiam się na przyszłości. Spadek to jedno z bardziej dramatycznych przeżyć w moim życiu. Nie będę ukrywał, że jest inaczej. Jako kibica klubu to boli szczególnie, ale też dlatego, że oddało się wiele serca i czasu, żeby ten klub działał wspaniale. Ale nie udało się pewnych rzeczy zrobić dobrze i ponosimy konsekwencje. Trzeba brać odpowiedzialność za to, co się stało - powiedział Królewski.
Wisła bardzo słabo radzi sobie w I lidze. Po 18. kolejkach drużyna Radosława Sobolewskiego zajmuje dopiero 10. miejsce w tabeli ze stratą czterech punktów do miejsca barażowego i aż 10 do miejsca gwarantującego awans do ekstraklasy.