Była już setna minuta meczu w Bielsku-Białej, mimo że sędzia do drugiej połowy doliczył siedem minut. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w polu karnym Podbeskidzia najwyżej wyskoczył Dominik Jończy, który uderzeniem głową w ostatniej chwili uratował punkt dla Zagłębia Sosnowiec.
Piłkarze Podbeskidzia mieli wielkie pretensje do sędziego. I nie chodziło tylko o to, że arbiter pozwolił na grę trzy minuty po zakończeniu doliczonego czasu. W 90. minucie za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Ezequiel Bonifacio. Pierwszą kartkę Argentyńczyk zobaczył za faul, drugą za odkopnięcie piłki.
Tuż przed przerwą, po analizie VAR, sędzia odwołał też rzut karny dla gospodarzy, podyktowany za faul na Michale Janocie. Arbiter dopatrzył się wcześniej zagrania ręką jednego z piłkarzy Podbeskidzia Bielsko-Biała.
"Sędzia wziął sobie za cel bycie główną postacią w tym meczu. Skandal" - napisano w relacji na żywo na oficjalnej stronie internetowej Podbeskidzia.
- Po drugiej żółtej kartce dla Bonifacio sędzia się pogubił. Doliczył do drugiej połowy 7 minut, a my straciliśmy gola w 11. minucie po rzucie rożnym, którego nie było - powiedział po meczu trener Podbeskidzia Dariusz Żuraw. Szkoleniowiec wściekł się zaraz po spotkaniu, za co również został ukarany czerwoną kartką.
Ale gospodarze mogą też mieć pretensje do siebie, bo w tym meczu prowadzili dwukrotnie. Pierwszą bramkę drużyna Żurawia zdobyła w 14. minucie. Po podaniu Jeppe Simonsena gola strzelił Kamil Biliński.
Minutę po przerwie było już 1:1. Piłkę zagrał Wojciech Szumilas, a bramkę zdobył wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Szymon Sobczak. W 63. minucie raz jeszcze błysnął Biliński, który strzelił drugiego gola w tym meczu.
Remis oznacza, że obie drużyny wciąż dzieli tylko punkt. Podbeskidzie zajmuje 6. miejsce w tabeli, Zagłębie jest 7. W następnej kolejce Podbeskidzie zagra na wyjeździe z Wisłą Kraków, a Zagłębie podejmie Górnika Łęczna. Wcześniej, bo we wtorek Zagłębie zagra u siebie z Rakowem Częstochowa w Pucharze Polski.