Wisła rozegrała pierwszy mecz bez Brzęczka. Było 2:0, a potem dramat

Wisła Kraków zanotowała szósty mecz z rzędu bez wygranej. Chociaż prowadziła już z ŁKS-em 2:0, to w drugiej połowie dała sobie wbić dwa gole i skończyło się remisem 2:2. "Biała Gwiazda" może po tym meczu osunąć się jeszcze niżej w tabeli Fortuna 1. Ligi. Sam mecz był bardzo ciekawy i obfitował w sytuacje bramkowe.

W poniedziałek Wisła poinformowała, że Jerzy Brzęczek złożył dymisję i nie będzie już szkoleniowcem Wisły Kraków. To skutek fatalnych wyników, jakie notował w ostatnim czasie jego zespół. Zdobył tylko jeden punkt w pięciu ostatnich meczach. Zastąpił go Radosław Sobolewski, dotychczasowy asystent. W czwartek z mediami spotkał się prezes Wisły Władysław Nowak, który odpalił kolejną bombę – oskarżył Tomasza Jażdżyńskiego o to, że ten nie chce podpisać notatki po spotkaniu udziałowców w sprawie dofiansowania klubu. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ>>. I w końcu w piątek Jarosław Królewski zrezygnował z pełnienia funkcji w radzie nadzorczej klubu. Mówiąc krótko – w klubie panuje duży bałagan, właściciele są skonfliktowani, zespół dołuje. I właśnie w takiej sytuacji Wisła podeszła do meczu z ŁKS-em w debiucie trenera Sobolewskiego w roli pierwszego trenera "Białej Gwiazdy".

Zobacz wideo To będzie napędzać w Wiśle kolejne problemy. Zmiana trenera nie wystarczy

Od pierwszego gwizdka mecz był wyrównany, ale z czasem inicjatywę przejęła Wisła. Brakowało jednak klarownych sytuacji. Próbował Rodado, ale został zablokowany w polu karnym. Z kolei Luis Fernandez trafił w słupek, ale z bardzo ostrego kąta i próbował dośrodkowywać.

Gorąco było dopiero w 15. minucie, kiedy Bobek świetnie obronił strzał głową Rodado. W odpowiedzi goście próbowali szczęścia z rzutu wolnego, ale po uderzeniu Dankowskiego dobrze interweniował Biegański. Z kolei w 26. minucie z wolnego uderzał Fernandez, ale tym razem dobrze zachował się Bobek.

Trzy minuty później przewaga Wisły została udokumentowana bramką. Po dobrej akcji piłka trafiła na lewe skrzydło do Młyńskiego. Ten dograł w pole karne, a Bartosz Jaroch uderzył głową. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki. Trzeba przyznać, że Jaroch popisał się nie lada trafieniem, bo nie miał łatwej sytuacji, był ustawiony w narożniku pola bramkowego przy bliższym słupku, a mimo tego zdołał strzelić tak, że wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Siedem minut później stadion Wisły znowu mógł fetować. Najpierw po tym, jak sędzia Paweł Raczkowski pokazał, że gospodarze będą mieli rzut karny. Okhronchuk kopnął w polu karnym Luisa Fernandeza, który chwilę później w swoim stylu wykorzystał "jedenastkę". Niedługo później miał sporo szczęścia, bo zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Wcześniej jednak ta odbiła się od innej części ciała i dlatego arbiter uznał, że nie kwalifikuje się to na rzut karny. Wisła do przerwy prowadziła 2:0.  

Nieudany debiut Sobolewskiego. Wisła wypuściła szansę z rąk

Wydawało się, że Wisła dobrze zaczęła drugą połowę. Mogła prowadzić 3:0 po mocnym strzale Kacpra Dudy z dystansu, ale młody pomocnik Wisły uderzył niecelnie. A w 56. minucie zrobiło się 2:1. Po dośrodkowaniu z prawej strony piłka trafiła do całkowicie niepilnowanego na dalszym słupku Nacho Monsalvego, który wpakował ją do siatki. W 62. minucie powinno być już 2:2. Balongo doszedł do dośrodkowanej na 5. metr piłki, ale jego strzał w dobrej sytuacji był niecelny. Wisła też jednak się odgryzała. Głową uderzał Gruszkowski, a z linii 16. metra uderzał Rodado po dobrej akcji, ale niecelnie. Nie były to jednak tak klarowne okazje.

Klarowną sytuację miał za to Balongo w 68. minucie. I to taką, że ciężko o lepszą. Balongo dostał prostopadłe podanie w pole karne i wyszedł sam na sam z Biegańskim. Golkiper Wisły szybko jednak wyszedł z bramki, skrócił kąt i wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. W 72. minucie mogło się to zemścić. Wprowadzony w drugiej połowie Momo Cisse uderzył kapitalnie ze skraju pola karnego, ale piłka trafiła w poprzeczkę po tym, jak lekko trącił ją Bobek. Jeszcze lepszą okazję miał w 76. minucie Bartosz Talar. Po fatalnym zagraniu na połowie ŁKS-u wiślacy przejęli piłkę. Po dwójkowej akcji Rodado - Talar ten pierwszy wystawił piłkę drugiemu, a ten w polu karnym, mając przed sobą tylko bramkarza, uderzył za blisko niego i Bobek dopisał sobie kolejną świetną interwencję.

I to ta sytuacja zemściła się na wiślakach. W 78. minucie ŁKS miał rzut wolny przy linii pola karnego. Do piłki podszedł Pirulo i nie dośrodkowywał. Popisał się kapitalnym strzałem w kierunku dalszego słupka i wyrównał stan meczu. W 81. minucie po dobrej akcji z pola karnego strzelał Fernandez, ale piłka trafiła w boczną siatkę. W 86. minucie z kolei Pirulo mógł być bohaterem, ale źle przyjął sobie wyłożoną na środek pola karnego piłkę i ta wylądowała w rękach Biegańskiego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.