Kilka sekund ciszy i wybuch euforii. Przełom Wisły Kraków?

Przed meczem z GKS Katowice wokół Wisły Jerzego Brzęczka pojawiały się głosy zwątpienia. - Miejsce w tabeli jest lepsze niż gra - stwierdził gorzko Maciej Żurawski. Legenda klubu nie gryzła się w język i była głosem tych, którzy widzieli, że wyniki to rezultat szczęścia, a nie finezyjnej gry.

Przywitanie się z I ligą dla Wisły nie było wymarzone – bezbramkowy remis z Sandecją, i to przed własną publicznością, w którym goście z Nowego Sącza zostawili po sobie lepsze wrażenie. Zrobiło się duszno, ale potem wiślacy złapali oddech: wygrali trzy kolejne mecze (z Resovią, Arką i Odrą) i mogli uznać, że to dobry start na wyboistej drodze ku ekstraklasie. Ale ci, którzy widzieli grę ekipy Jerzego Brzęczka z bliska, byli świadomi, że Wisła wygrane wymęczyła, w ataku nie radziła sobie mimo w gry w przewadze, a gole zdobywała po stałych fragmentach. Pozytywy? Zero po stronie straconych goli.

Zobacz wideo Dziennikarz Sport.pl kontra bramkarz Barcelony. Ale urwał. Bez szans [WIDEO]

57. minuta, przy linii Luis Fernandez

Wtorkowe spotkanie z GKS Katowice było inne. Wisła w pierwszej akcji zaatakowała, oddała strzał, miała rzut rożny. Ale tym razem stały fragment gry Wisły wykorzystał rywal – przechwycił piłkę, popędził z kontrą i po 180 sekundach prowadził. Abonament na szczęście Wisły Kraków się skończył.

Na stadionie przy Reymonta, w obecności ponad 14 tysięcy osób, stało się wtedy coś ważnego. Coś, co może scementować drużynę Jerzego Brzęczka na kolejne miesiące trudnej walki o awans. Piłkarze dostali szansę na pokazanie, że nie są zdani na to, co zrobi rywal, że umieją odwrócić losy meczu.

Zauważył to sprowadzony w lecie Michał Żyro. – Byliśmy konsekwentni. Jeśli coś nie wychodziło raz, to próbowaliśmy drugi, trzeci, do skutku – mówił po spotkaniu. I dodawał: – Widzieliście, jak to wyglądało. Oni stali w dziesięciu w swoim polu karnym i czekali na kontry.

Bohaterem meczu był jednak Luis Fernandez. 28-letni Hiszpan sprowadzony w zimie zaczął na ławce, wszedł na boisko po niecałej godzinie gry, a jego zmiana zwiastowała coś magicznego. Z pierwszym kontaktem piłki widać było, że to gracz, który nie będzie czekał na ruch rywala, że to on pragnie narzucić na boisku swoje warunki. Niemal w pojedynkę poprowadził Wisłę do zwycięstwa. W 71. minucie wykorzystał zagranie Patryka Plewki z prawej strony i z niebywałą gracją odwrócił się w polu karnym i huknął nie do obrony. Gol na 2:1 to pędząca na fali dopingu kibiców Wisła i uderzenie z trzydziestu metrów – i znów Fernandeza. Nieprzyjemny strzał, który skozłował przed bramkarzem GKS Dawidem Kudłą znalazł się w siatce. Jedno uderzenie piłki, kilka sekund ciszy i wybuch euforii z czternastu tysięcy gardeł. Tak Wisła zareagowała na głosy niepokoju w sprawie gry. To była ich własna, autorska odpowiedź.

Syndrom Brzęczka

– Czułem wewnętrzną siłę w tej drużynie, że damy radę na pewno tego spotkania nie przegrać – przyznał Jerzy Brzęczek. Pierwsze mecze Wisły w I lidze wyglądały poniekąd tak, jak kadra pod jego wodzą: była ogólnopolska wojna opinii, że kadra gra miałko i bez wyrazu, wielokrotnie zawdzięczając końcowy wynik szczęściu. Że nie ma stylu i kontroli nad meczem, ale jednak wygrywając je jeden po drugim.

Głównie z powodów braku panowania nad reprezentacją, braku określonego stylu, mimo wywalczonego miejsca w fazie grupowej Euro 2020 Jerzy Brzęczek został zwolniony ze stanowiska i po niecałym roku podjął się misji ratowania ekstraklasy dla Wisły Kraków. Nie udało się, a cel jest nowy – powrót do elity. A i środki inne: już nie kurczowe łapanie tlenu i chwytanie się czego się da przed spadkiem, tylko sukcesywne wspinanie się wysoko na szczyt w perspektywie całego sezonu. A grupa pościgowa z ambicjami jest spora i każdy najmniejszy kryzys może oznaczać wypadnięcie z gry.

To może być moment przełomowy

Thomas Edison powiedział, że geniusz to wynik procenta natchnienia i 99 procent żmudnej pracy. Mecz z GKS-em może być dla Wisły natchnieniem i przełomem. I może stać się prawdziwym symbolem i kluczowym momentem w drodze do awansu. Ale to dopiero początek. Obiecujący, ale początek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.