"Football is our religion, Chrobry is our religion" - taki napis wita kibiców na stadionie w Głogowie. Stadionie nieprzystosowanym do ekstraklasy, ale mającym niepowtarzalny, lokalny klimat. A przede wszystkim drużynę, która jest największą sensacją I ligi. Z trenerem wybijającym się ponad przeciętność zaplecza ekstraklasy.
Ivan Djurdjević kompletnie nie poradził sobie w Lechu Poznań, bo po prostu zaczął od zbyt wysoko zawieszonej poprzeczki. Zszedł niżej, dostał szansę w Głogowie i choć początków nie miał łatwych - na sześć pierwszych meczów przegrał pięć i tylko raz zremisował, a rundę zakończył ze średnią jednego punktu na mecz i z 15. miejscem w tabeli - to teraz śmiało można go nazwać jednym z najlepiej rozwijających się trenerów w Polsce. A przecież głosów domagających się jego zwolnienia było tyle, że tylko władze Chrobrego wiedzą, jak wytrzymały tę presję.
- Było nerwowo, ale wiedziałem, że praca zaprocentuje. Do tego stopnia, że miałem już dość przeciętności i ogłosiłem, że w tym sezonie chcemy walczyć o awans - mówi Sport.pl Zbigniew Prejs, dyrektor zarządzający Chrobrym Głogów. - Wszyscy mnie przestrzegali, mówili, żebym się nie wychylał, że lepiej atakować z zaskoczenia. Ale ja wiedziałem, że mamy mocną kadrę, zdolnych młodzieżowców i możemy powalczyć. Nie chciałem być tylko pierwszoligowym średniakiem, chciałem postawić przed trenerem i zespołem ambitne cele: baraż, wysoką premię za Pro Junior System i promocję Dominika Piły do kadry do lat 20. Ostatni już został zrealizowany, o dwa pierwsze walczymy - dodaje.
Chrobry po 27 kolejkach I ligi ma 41 punktów i zajmuje piąte miejsce, dające grę w barażach. I taki wynik, mimo odważnych zapowiedzi, trzeba uznać za prawdziwą sensację. Po pierwsze: mówimy o klubie z ledwie 5,5-milionowym budżetem. Po drugie: klub z Głogowa nigdy w historii nie grał w najwyższej lidze - jego największymi sukcesami są szóste miejsce w I lidze w sezonie 2015/2016 i półfinał Pucharu Polski w 1980 roku. I wreszcie po trzecie: Chrobry od lat ma łatkę klubu, do którego piłkarze trafiają, żeby się odbudować, a nie wygrywać.
- Jak dziś do mnie dzwonią menedżerowie i mówią: "Jest fajny piłkarz, ale trzeba go odbudować", to odsyłam ich na najbliższą budowę. Chrobry musi zerwać z tą łatką. Jesteśmy wypłacalni, mamy ambicje i chcemy piłkarzy gotowych do rywalizacji. Oczywiście nie za wszelką cenę. Nie będziemy przepłacać i budować kominów płacowych. Działamy na jasno określonych zasadach, ale chcemy się rozwijać. Nie stać w miejscu - tłumaczy Prejs.
Progres w funkcjonowaniu klubu widać było też w zespole. I to niemal po każdym okresie przygotowawczym. Na początku Djurdjević upierał się przy systemie 1-3-5-2, który młodzi trenerzy promują ostatnio nad wyraz chętnie. Ale gdy zorientował się, że w Głogowie nie ma do tego odpowiednich piłkarzy, to zmienił ustawienie na klasyczne 1-4-4-2 i wiosną sezonu 2019/2020 wygrał dziewięć z 14 meczów, punktując na poziomie 2,07 na mecz.
Serb stopniowo zmieniał zespół, ale miał też do dyspozycji coraz lepszych piłkarzy. Nie wszystkich na miarę ekstraklasy, ale gwarantujących jakość w I lidze. Dziś w Głogowie grają m.in. bramkarz Rafał Leszczyński - sensacyjny kadrowicz Adama Nawałki, Mikołaj Lebedyński - napastnik z przeszłością w Eredivisie, czy niespełna 21-letni skrzydłowy Dominik Piła, o którego biły się kluby ekstraklasy, a ostatecznie od 1 lipca 2022 roku będzie piłkarzem Lechii Gdańsk.
- Chcemy promować młodych zawodników. Akademia zaskoczyła i już teraz mogę powiedzieć, że w naszym zespole będą pojawiać się kolejne ciekawe nazwiska. Czy aż tak ciekawe jak Dominik Piła? Nie wiem, ale nie obawiam się o przyszłość - zapewnia dyrektor Chrobrego.
Historia Piły to modelowy przykład, jak powinny działać kluby takie jak Chrobry. Urodził się w Świdnicy, czyli w regionie. Grał najpierw w grupach młodzieżowych, później błyskawicznie wdarł się do pierwszego zespołu. Zdążył zadebiutować w reprezentacji Polski do lat 20, gdzie w siedmiu meczach strzelił cztery gole. W tym sezonie I ligi ma już siedem asyst i cztery bramki w 25 spotkaniach, nic więc dziwnego, że on gry w ekstraklasie mógł być już pewny zimą.
O ekstraklasę walczy też jego obecny klub. Ale gdzie zespół z Głogowa miałby rozgrywać swoje mecze po ewentualnym awansie? Stadion w Głogowie może pomieścić 2 817 kibiców, ostatnią modernizację przeszedł w 2010 roku i na razie licencji na ekstraklasę na pewno nie dostanie. Co prawda klub zainwestował już w podgrzewaną murawę, ma oświetlenie, ale brakuje mu 1500 miejsc z siedzeniami i zaplecza dla kibiców gości.
- Rozmawiam z Wartą i gdyby udało nam się awansować, to najprawdopodobniej będziemy grali w Grodzisku Wielkopolskim. Oczywiście docelowo chcemy grać u siebie - w Głogowie. Mamy już plan rozbudowy stadionu, prezydent miasta nas wspiera i jestem przekonany, że wstydu nie będzie - mówi nam Prejs.
Problem w tym, że trybuny stadionu w Głogowie świecą pustkami. Niezależnie od wyników, nawet gdy zespół walczy o historyczny awans. Na meczu z GKS Tychy było 662 kibiców, a średnia to około 500 osób na mecz. - Na trybunach tego nie widać, ale ludzie interesują się Chrobrym. Głogów to bogate miasto, ludzie mają domy, dobre telewizory, pakiety sportowe. Oglądają mecze w komfortowych warunkach, a nasz stadion tego nie gwarantuje. Mamy sporo do poprawy, frekwencja na meczach nie jest naszą mocną stroną, ale robimy wszystko, żeby to zmienić. Wierzę, że ekstraklasa i projekt rewitalizacji stadionu bardzo nam w tym pomoże - tłumaczy dyrektor.
Chrobry w sezonie 2021/2022 na pewno broni się sportowo. Zespół jest solidny w defensywie, zdeterminowany pod bramką rywali. Nie sili się na prowadzenie gry, gdy trzeba, oddaje inicjatywę i czeka na swoje szanse. Choć chyba jego największym atutem jest ambicja, którą w piłkarzach zaszczepił Djurdjević. Nawet gdy nie idzie tak jak w ostatnich dwóch meczach: zremisowanym 2:2 ze Skrą Częstochowa i przegranym 2:4 z GKS Jastrzębie. - Jest złość, bo zespół czuje się mocny. Chce walczyć o ekstraklasę, a dwa ostatnie spotkanie nie ułożyły się dla nas dobrze. Ale jak jest złość, to jest żądza rewanżu i udowodnienia wartości, a tę niewątpliwie mamy - przekonuje Prejs.
Perspektywa ekstraklasy stawia też pod znakiem zapytania dalszą współpracę z Djurdjeviciem. Nie dlatego, że klub byłby niezadowolony w przypadku braku awansu, a dlatego, że trener może chcieć szukać nowych wyzwań. - Nigdy nikogo nie blokowałem i nie będę blokował. Jeśli ktoś uzna, że potrzebuje zmiany, chce się rozwijać gdzieś indziej, to to zaakceptuję. Tak było w przypadku odejścia trenera Ireneusza Mamrota do Jagiellonii i tak będzie nadal. Klub z 65-tysięcznego miasta, z budżetem na poziomie 5,5 miliona złotych nie może się wygłupiać i zawłaszczać ludzi. Mam zaufanie do swoich pracowników i widzę, że taki model się sprawdza. Przykład Ivana Djurdjevicia - którym już wcześniej interesowały się bogatsze kluby, a jednak został u nas - tylko to potwierdza - mówi Prejs.
- A chciałby pan przedłużyć wygasający 30 czerwca kontrakt z Djurdjeviciem? - dopytujemy. - Pół roku temu rozmawialiśmy o przedłużeniu kontraktu, ale przystopowaliśmy. Teraz jest obustronna cisza. Jesteśmy w takiej sytuacji, że ten sezon może pójść w każdą stronę. Jak zagramy w barażach - będzie sukces. Jak nie zagramy - rozczarowanie. Dlatego uważam, że trzeba poczekać. Oczywiście będę chciał zatrzymać Ivana w Głogowie, ale jeśli będzie miał inne oferty, to mogę ich po prostu nie przebić - rozkłada ręce dyrektor Chrobrego.
Inaczej wygląda sytuacja z zawodnikami - ta jest stabilna, a kręgosłup drużyny gotowy na rywalizację w I lidze. A czy w ekstraklasie? - Jak awansujemy, nie będzie rewolucji. Zawodnicy, którzy są w kadrze, dostaną podwyżki, a trener dodatkowe pieniądze na wzmocnienia. Teraz mamy 5,5 mln złotych budżetu, ani złotówki długu, więc jak dojdą pieniądze z Canal+, to część z nich przeznaczymy na transfery. Ale bez przesady. Nie chcę działać jak Zagłębie Sosnowiec, które próbując ratować ekstraklasę, narobiło długów i ma problemy do teraz - przestrzega Prejs.
Ale zanim w Głogowie zaczną liczyć pieniądze za awans i budować kadrę na ekstraklasę, zespół Ivana Djurdjevicia czeka siedem ciężkich meczów w I lidze. Większość z bezpośrednimi rywalami w walce o awans i baraże. Najciekawiej zapowiadają się spotkania z Koroną Kielce, ŁKS-em, Miedzią Legnica, Podbeskidziem Bielsko-Biała i Sandecją Nowy Sącz, bo każdy z tych zespołów wciąż marzy. A to o bezpośrednim awansie (miejsca 1-2), a to o barażach (miejsca 3-6). Chrobry po 27 kolejkach ma 41 punktów i zajmuje piąte miejsce. Jeżeli je utrzyma, trafi do barażów, które rozgrywane są w formie dwóch półfinałów i finału. Trzeci zespół gra z szóstym, czwarty z piątym, a zwycięzcy spotykają się w finale o ekstraklasę. Wygrany bierze wszystko.
- My nie będziemy nic obiecywać, udawać. Nie będziemy naparzać się o mistrzostwo. Dla Chrobrego sam awans byłby historycznym wydarzeniem i jeśli uda się go zbudować skromnym, ale transparentnym zarządzaniem, to będę z tego dumny. Długi są u nas nie do przyjęcia, a moje słowo jest ważniejsze od pieniędzy - kończy Zbigniew Prejs.