Remis, porażka, remis, porażka - po świetnym starcie sezonu wciąż prowadzący w tabeli I ligi Widzew Łódź złapał zadyszkę formy. Po remisach w derbach Łodzi z ŁKS (2:2) i Miedzią Legnica (1:1) oraz porażce na wyjeździe z Resovią (0:1), zespół Janusza Niedźwiedzia w sobotę został zdemolowany w Bielsku-Białej przez Podbeskidzie.
Do przerwy nic nie wskazywało na to, że mecz w Bielsku-Białej może się skończyć tak wysokim zwycięstwem którejkolwiek ze stron. Po 45 minutach utrzymywał się bowiem bezbramkowy remis, a decydujący dla losów spotkania był podwójny cios gospodarzy tuż po zmianie stron. Do siatki rywala w 49. i 53. minucie trafił Kamil Biliński.
W 73. minucie szanse Widzewa na odrobienie strat zostały zredukowane do minimum po drugiej żółtej i czerwonej kartce dla Patryka Stępińskiego, a w samej końcówce gospodarze dobili swojego przeciwnika. Najpierw po skutecznym kontrataku wynik podwyższył rezerwowy Dawid Polkowski, a już w doliczonym czasie gry rezultat na 4:0 ustalił Biliński, kompletując w ten sposób hattricka.
Taki wynik sprawia, że Widzew (34 pkt) tuż przed końcem półmetka rozgrywek może stracić fotel lidera I ligi. Stanie się tak, jak druga w tabeli Miedź Legnica (32 pkt) w poniedziałek pokona na własnym stadionie Górnika Polkowice. Podbeskidzie z kolei (28 pkt) wskoczyło przynajmniej na moment na czwartą pozycję.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl!
W drugim sobotnim spotkaniu inny klub z Łodzi, ŁKS, pokonał skromnie GKS Katowice 1:0. Piłkarze Kibu Vicuni w ten sposób przerwali serię trzech meczów bez zwycięstwa, a zwycięskiego gola w 73. minucie strzelił Antonio Dominguez, skutecznie egzekwując rzut karny. Dzięki tej wygranej ŁKS (25 pkt) jest ósmy w tabeli, ale do strefy barażowej traci już tylko jeden punkt. GKS z 19 punktami jest trzynasty.