Widzew Łódź po nieudanym ubiegłym sezonie, w którym zajął dopiero dziewiąte miejsce, z olbrzymią aż 22-punktową stratą do zwycięzcy I ligi - Radomiaka, chce w tegorocznych rozgrywkach wywalczyć awans do ekstraklasy.
Widzew i GKS Katowice ostatni raz w pierwszej lidze zmierzyły się aż siedem lat temu. Potem spadły do drugiej ligi. W piątkowy wieczór to łodzianie byli faworytem starcia z beniaminkiem rozgrywek. Mimo że pierwsza połowa nie układała się po ich myśli i to rywale mieli lepsze okazje, to i tak prowadzili. W doliczonym czasie gry 19-letni Bartosz Guzdek dał gospodarzom prowadzenie.
Po zmianie stron łodzianie byli zdecydowanie lepsi. W 57. minucie prowadzenie podwyższył po rzucie rożnym Juliusz Letniowski. 240 sekund później gospodarze cieszyli się z trzeciej bramki. Tylko jednak krótko, bo sędzia po analizie gol nie uznał trafienia Karola Danielaka. W 67. minucie trzecią bramkę dla Widzewa strzelił Mateusz Michalski. W doliczonym czasie gry honorowego gola dla gości zdobył Oskar Repka.
Widzew w tym sezonie ma komplet piętnastu punktów przed własną publicznością. Awansował na pierwsze miejsce w tabeli. Ma jednak tyle samo punktów, co Korona Kielce, która w sobotę (godz. 12.30) zmierzy się na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała.