Dariusz Dudek wraca do gry. Znów poprowadzi Zagłębie. "Zgodziłem się na tę pracę pod jednym warunkiem?

Osoba Dariusza Dudka jest dobrze wspominana w Sosnowcu. To 44-letni szkoleniowiec wprowadził Zagłębie do ekstraklasy. Po roku - z przerwą na pracę w GKS-ie Katowice - ponownie otrzymał telefon z Sosnowca. I zdecydował się drugi raz objąć "Chłopców znad Brynicy".

Zagłębie Sosnowiec było pierwszym klubem, który Dariusz Dudek prowadził jako samodzielny trener. Zrobił konkretny wynik, bo w sezonie 2017/18 sosnowiczanie zajęli 2. miejsce w 1 lidze, co oznaczało awans. Pod jego wodzą w ekstraklasie Zagłębie rozegrało 11 spotkań, potem drogi trenera i Zagłębia się rozeszły. Ponownie się zeszły przed 12. kolejką obecnego sezonu.

Zobacz wideo, w którym Roman Kołtoń tłumaczy, dlaczego Zbigniew Boniek zatrudnił Jerzego Brzęczka [SEKCJA PIŁKARSKA]

Zobacz wideo

- Dobrze znam powiedzenie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Patrząc na to szerzej: wielu trenerów wraca do swoich byłych klubów. Jeżeli wyciąga się odpowiednie wnioski po tych rozstaniach to może to wyjść tylko na dobre - mówi Dudek.

44-latek objął drużynę z Sosnowca, gdy ta była w strefie spadkowej. Miała 12 punktów, na co złożyły się trzy zwycięstwa, trzy remisy oraz pięć porażek. Dwa lata temu zastał Zagłębie na 14. miejscu w tabeli. - Rzeczywiście, podobne sytuacje. Wtedy jednak rozpoczęliśmy pracę w 5. kolejce. Jestem pozytywnie nastawiony na kolejne wyzwanie z Zagłębiem. Myślę, że w najbliższej przyszłości Zagłębie będzie wygrywało. Nie wiem tylko czy końcowy efekt będzie jak ostatnio... Chciałbym widzieć moją drużynę wygrywającą nie przez przypadek, a dzięki konkretnej myśli na boisku - podkreśla nowy szkoleniowiec sosnowiczan.

- Wracam do klubu, w którym poznałem wiele wspaniałych osób. Zgodziłem się na powrót pod jednym warunkiem: że zostanie prezes Marcin Jaroszewski. Nie ukrywam bowiem, że bardzo dobrze mi się z nim współpracowało. To odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Można powiedzieć, że jesteśmy mądrzejsi o błędy, które popełniliśmy wcześniej. Teraz możemy je rozwiązać w inny sposób. Zdaję sobie sprawę, że dalej się będziemy mylić, ale być może w tych kluczowych momentach obejdziemy się bez przykrych niespodzianek - dodaje opiekun Zagłębia.

Na początek dostał to, co chciał. Zagłębie wygrało 3:1 z Sandecją Nowy Sącz. Mimo pozytywnego wyniku, udanego drugiego debiutu w roli trenera Zagłębia, nie był w 100 procentach usatysfakcjonowany. - Pomny doświadczeń z poprzedniego klubu, wiem, że bramka, którą twój zespół traci w 97. minucie decyduje o tym czy masz pracę, czy nie. Czy jesteś dobrym trenerem, czy słabym. Nikt nie patrzy na dobre rzeczy, które w tym czasie zrobiłeś. Każdy ma jednak w głowie spadek, stąd też moje pretensje do piłkarzy Zagłębia. Pierwszego dnia, na dzień dobry, powiedziałem im, że musimy być skoncentrowani, walczyć o każdy punkt, o każdego gola tak jakbyśmy się bili o życie. Nie mamy prawa być chociaż przez chwilę zdekoncentrowani. A bramka, którą dostaliśmy, padła zaraz po naszym trzecim golu. Takie rzeczy nie mają prawa się zdarzyć. Przestrzegam przed tym, bo ja już dostałem za to po głowie - tłumaczy Dudek.

Zanim 44-letni szkoleniowiec przystał na propozycję Zagłębia kilka miesięcy był bez pracy. Nie próżnował jednak. - Ostatnie miesiące były dla mnie trudne. Moją i mojej żony Anety pasją jest podróżowanie, dlatego wspólny wolny czas przeznaczyliśmy właśnie na wyjazdy turystyczne. Z jednej strony odpoczywałem, z drugiej miałem też czas na doszkalanie się. Przez tydzień byłem na stażu u Darka Żurawia w Lechu Poznań. Obserwowałem jak funkcjonuje drugi zespół, akademia Lecha. Zebrałem dużo pożytecznej wiedzy. Nie ma to jak uczyć się od najlepszych, a przecież Lech jest topowym klubem i ma topową w Polsce akademię. Teraz te wszystkie doświadczenia chcę spożytkować w Zagłębiu - deklaruje następca Radosława Mroczkowskiego.

Więcej o:
Copyright © Agora SA