Ze Stomilu do kadry Jacka Magiery. Obrońca wskakuje na coraz wyższy poziom

Piłkarskie życie Jakuba Mosakowskiego związane jest ze Stomilem, któremu kibicuje od urodzenia. Ostatnimi czasy swoje CV środkowy obrońca wzbogaca o powołania, występy i grę w młodzieżowej kadrze Polski. W reprezentacyjnej hierarchii stopniowo wskakuje na coraz wyższy poziom, obecny to zespół U-20 Jacka Magiery.
Zobacz wideo

Niestety z powodu kontuzji Mosakowski musiał przedwcześnie opuścić zgrupowanie reprezentacji do lat 20. A o samym powołaniu dowiedział w klubie. - Poinformowali mnie o tym pracownicy biura prasowego. Trenerzy, koledzy z drużyny gratulowali wyróżnienia. Fajna sytuacja, miłe to wszystko, szkoda tylko, że nie mogłem zostać na zgrupowaniu dłużej - mówi stoper Stomilu.

W notesie Magiery znalazł się nieprzypadkowo. W końcu jest etatowym reprezentantem kraju. Grał w U-18 Dariusza Dźwigały, a następnie U-19 Dariusza Gęsiora. Pod koniec marca "młode orły" walczyły w turnieju II rundy eliminacji mistrzostw Europy o awans do kolejnego etapu, jednak poprzestali na tej fazie kwalifikacyjnej. - Trafiliśmy na trudnych przeciwników. Teoretycznie przegraliśmy z najsłabszym w stawce Izraelem, który wcale nie był najsłabszy.... W I rundzie też mieliśmy ciężkiego przeciwnika, bo Serbów - dostaliśmy lanie, przegraliśmy 1:4. Drugą rundę rozpoczęliśmy od 0:0 z Francją, potem przytrafiła się porażka z Izraelem 0:1, bardzo nam to podcięło skrzydła. W tamtym momencie nie mieliśmy szans na przejście dalej. Trzeci mecz ze Szwajcarią nie był o takim ciężarze, ale walczyliśmy o jak najlepszy wynik, chcieliśmy pokazać się z dobrej strony na sam koniec, pozostawić po sobie pozytywne wrażenie. Poza tym, stawką był honor, w końcu to reprezentacja. Boli strasznie, że tak wyszło, cóż, żyje się dalej. Może jeszcze nadarzy się kolejna okazja do wygrania czegoś z reprezentacją - podkreśla Mosakowski.

Dużo lepsze wspomnienia reprezentacyjne ma z oficjalnym debiutem w drużynie narodowej. To był pojedynek z Rumunią U-18. - Bardzo się stresowałem przed meczem. Nie wiedziałem czego się spodziewać, a już w 2. minucie strzeliłem gola. Ta bramka pomogła mi ugruntować pozycję w kadrze. Potem jeździłem na każde zgrupowanie - podkreśla piłkarz "Dumy Warmii".

W meczu z Francją, przy okazji turnieju kwalifikacyjnego, zagrał kilkanaście minut i również utrwalił sobie w pamięci pozytywny obraz. - Wszedłem na środek pomocy, kiedy broniliśmy wyniku. W środku obrony Francuzów grał niejaki Benoit Badiashile, który występuje u boku Kamila Glika w Monaco. Już wtedy miał na koncie kilkanaście gier w Ligue 1, zaliczone mecze w Lidze Mistrzów. I? Wygrywałem z tym gościem pojedynki o górną piłkę. Gdyby jakiś przeciętny kibic na to spojrzał, to nie zobaczyłby żadnej różnicy między nami. Wcale ci Francuzi nie przerastali nas o trzy, cztery klasy. 0:0 z Francją odbieram jako dobry wynik - przyznaje zawodnik olsztynian.

- Mam wielu kolegów z reprezentacji. Z kilkoma utrzymuję regularny kontakt. Na przykład z Przemkiem Bargielem, Janem Łosiem z Arki Gdynia, Maciejem Buławskim z rezerw Śląska. Do tego koleguję się z Kubą Kiwiorem. Jeśli chodzi o kadrę to nie jeżdżę tam wypełnić tylko obowiązki reprezentanta, lecz spotkać się z dobrymi kolegami. W kadrze jest fajna atmosfera, każdy bardzo profesjonalnie podchodzi do swoich obowiązków - dodaje Mosakowski, który nie zostałby doceniony przez Jacka Magierę gdyby nie fakt, że regularnie pojawia się w pierwszym składzie Stomilu.

- Ważne ogniwo? Trener zaufał mi, nie popełniam większych błędów. Po prostu staram się jak najlepiej wykorzystywać szansę. Mam nadzieję, że będę stawał się podporą olsztyńskiej defensywny. Być może w niedługim czasie zostanę liderem tej formacji, bardzo bym tego chciał - stwierdza 19-latek.

Nastolatek zadebiutował w Fortuna 1 Lidze w 34. kolejce sezonu 2016/17. Wiosną poprzednich rozgrywek zaczął częściej wychodzić w podstawowej jedenastce. - Z każdą rundą nabieram większego doświadczenia, co bardzo pomaga na boisku. Choćby ułatwia w podejmowaniu określonych decyzji. Od czterech lat jestem z seniorami. Bardzo dużo się w tym czasie nauczyłem. Nie powiem, że moje umiejętności mega wzrosły, na pewno obrałem większej ogłady. Więcej myślę, lepiej czytam grę. Nie działam na zasadzie hurra jak w juniorach - tłumaczy zawodnik.

W piłkarskim rozwoju pomaga mu także przebywanie w jednej drużynie z doświadczonymi ligowcami w osobach Grzegorza Lecha, Mateusza Cetnarskiego, Piotra Skiby. - Tak samo Janusz Bucholc, Piotrek Głowacki. Wszyscy się wpieramy, oni pomagają nam młodszym. Trafiłem do idealnej szatni. Cetnarski, który rozegrał ponad 200 meczów w ekstraklasie, choć nie występuje na mojej pozycji, to przekazuje bardzo pożyteczne wskazówki. Obserwując z boku można wychwycić inne rzeczy, które samemu trudno dostrzec - uważa Mosakowski.

19-letni piłkarz jest zadeklarowanym sympatykiem "Dumy Warmii". - Pamiętam jak Grzesiu Lech przychodził z Arki Gdynia, a ja podawałem piłki. I się tego nie wstydzę, będę o tym mówił do końca życia. Marzyłem, żeby zagrać z tymi chłopakami! Mija czternasty rok, odkąd gram w Stomilu. Czuję się przez to wyróżniony. Stomil to bogata historia, fajni kibice. Mam nadzieję, że będę występował w nim jak najdłużej, aczkolwiek chciałbym spróbować kiedyś czegoś innego. Moje piłkarskie korzenie to tata, który reprezentował barwy kiedyś odwiecznego rywala Stomilu - Warmii Olsztyn. Ojciec znał trenera rocznika 97, najmłodszego w Stomilu, Michała Alancewicza. I zaprowadził mnie na ich trening. Od tamtej pory łączą mnie nierozerwalne więzi z klubem z Piłsudskiego 69 A - zaznacza obrońca.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.