Rok temu Lech Poznań zdobył mistrzostwo Polski na stulecie klubu i duża w tym zasługa Macieja Skorży, który objął drużynę w kwietniu 2021 roku, a poza zdobyciem mistrzostwa dotarł do finału Pucharu Polski, ostatecznie przegranego z Rakowem Częstochowa. Jednak trzy tygodnie po zdobyciu tytułu Lech poinformował o odejściu Skorży przez poważne sprawy osobiste. "Niestety, muszę w tym momencie zrezygnować z projektu Lech i z piłki nożnej w ogóle. Drodzy kibice, wielka prośba do Was o zrozumienie tej trudnej decyzji, jaką musiałem podjąć" - przekazał Skorża w komunikacie na stronie Lecha. Rafał Janas, asystent Skorży mówił później w rozmowie z "Meczykami", że Lech miał nie wierzyć trenerowi i doszukiwać się drugiego dna w jego decyzji, np. oferty od zagranicznego klubu.
Po odejściu z Lecha Skorża miał ponad pół roku przerwy, ale później rozpoczął pracę w Japonii, w Urawa Red Diamonds, w których pracuje do dzisiaj. To klub, którego właścicielem jest marka Mitsubishi, ale pod pewnymi względami przypomina Lecha. Choćby pod kątem fanatycznych kibiców, którzy prowadzą żywiołowy doping. Urawa do tej pory wygrała jedno mistrzostwo Japonii - w 2006 roku. To stanowczo za mało, jeśli sugerować się ambicjami właścicieli.
A dlaczego Skorża zdecydował się na pracę w Japonii? - Tamtejsza liga interesowała mnie z taktycznego punktu widzenia. Kiedy Urawa się ze mną skontaktowała, poczułem, że to dobry moment, by spróbować. Polska liga i liga japońska to dwa zupełnie inne światy, więc wiedziałem, że czeka mnie duże wyzwanie. Obejrzałem wiele meczów Urawy i zastanawiałem się, w jaki sposób bym ulepszył tę drużynę - tłumaczył Skorża, rozmawiając z japońskimi dziennikarzami.
Na początku Azjaci byli bardzo zaskoczeni... wzrostem trenera. Skorża mierzy 178 cm, a statystyczny Japończyk - około 17 cm mniej. Mogli też czuć się zaskoczeni słabym startem, bo Skorża w pierwszych dwóch meczach przegrał po 0:2 z FC Tokyo i Yokohama FM. Później jednak maszyna ruszyła i Urawa była niepokonana przez 12 spotkań we wszystkich rozgrywkach, w tym w Azjatyckiej Lidze Mistrzów.
Przez lata obsesją Skorży była gra właśnie w Lidze Mistrzów. Po części niedawno udało mu się spełnić to marzenie, bo wraz z Urawą grał o mistrzostwo azjatyckiej edycji LM, przejmując zespół przed kwietniowo-majowym dwumeczem w finale z Al-Hilal. Po remisie 1:1 w pierwszym spotkaniu Japończycy triumfowali 1:0 w rewanżu po samobójczym trafieniu Andre Carrillo. "Defensywa, organizacja, SFG, samobój i 1:0 w finałowym rewanżu z Al-Hilal. Największy sukces polskiego trenera w klubowej piłce. A Pan Trener defensywkę ogarnął tak, że nawet Messi by nie pomógł" - pisał wówczas Dawid Szymczak, dziennikarz Sport.pl.
Skorża tłumaczył po triumfie, że celem Urawy była zwarta obrona i unikanie dodatkowego ryzyka, bo kilku graczy Al-Hilal świetnie radzi sobie w grze jeden na jednego. Cały czas był wierny swojej filozofii: najpierw dobra gra w obronie, a potem fajerwerki w ofensywie, choćby poprzez grę z kontrataku czy stosowanie wysokiego pressingu. To był trzeci triumf Urawy w historii Azjatyckiej Ligi Mistrzów - wcześniej udało jej się to w 2007 i 2017 roku.
Władze Urawy ogłaszając podpisanie umowy ze Skorżą informowały, że liczą na zbudowanie silnej ofensywy i agresywnej obrony, a także chcą dominować nad rywalami. - Jestem reżyserem, który chce wprowadzić ofensywny styl gry. Mam nadzieję, że zespół się rozwinie i będzie w stanie podjąć wyzwanie - mówił Skorża na powitalnej konferencji, odpowiadając na pytanie, czy wygra jakieś trofeum w Urawie w pierwszym roku pracy. I dokonał tego po zaledwie 14 meczach od objęcia posady. Dlaczego Urawa zdecydowała się właśnie na Skorżę?
- Styl Skorży z Lecha był stylem preferowanym przez władze klubu. To zorganizowana obrona, ale też podejmowanie ryzyka i szybkie atakowanie. W takim stylu Urawa wygrywała tytuły w przeszłości. To, co mi imponowało w meczach Lecha, to najpierw mocna obrona, a potem atak. Pierwszym celem Urawy po zatrudnieniu Skorży był finał Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Przez to trener priorytetowo potraktował budowanie organizacji w obronie. W rezultacie zespół opanował bronienie strefą na wysokim poziomie i przez swoją organizację pokonał potęgę z Arabii Saudyjskiej - mówi Sport.pl Yuichiro Okinaga, japoński dziennikarz pracujący od lat przy Urawie.
Jednocześnie zaznaczył, że Skorża nie miał łatwo od początku: przez napięty terminarz nie było wiele czasu na treningi, pojawił się szereg kontuzji w zespole, nie udało się wydatnie wzmocnić składu latem, a ważni gracze odeszli przed sezonem.
Skorża cieszy się w Japonii sporym szacunkiem. Shinzo Koroki, legenda Urawy, uważa go za najlepszego trenera, z którym pracował w karierze. Takie stwierdzenie to dla polskiego szkoleniowca duża nobilitacja.
Do tej pory najgorsza seria Skorży w Japonii to cztery mecze bez zwycięstwa, w tym trzy w lidze. Niewykluczone, że Azjatycka LM będzie jedynym trofeum Skorży w 2023 roku. Po wyrzuceniu Urawy z Pucharu Cesarza za skandaliczne zachowanie kibiców i wywołanie zamieszek klub może nie dostać się do finału krajowego pucharu. Przed rewanżem w półfinale Urawa ma do odrobienia wynik 0:1 z Yokohama FM. Pozostają jeszcze Klubowe Mistrzostwa Świata w dniach 12-22 grudnia, gdzie Urawa zacznie zmagania od drugiej rundy i meczu z Club Leon z Meksyku. Potem może dojść do starcia z Manchesterem City Pepa Guardioli.
W lidze japońskiej Red Diamonds mają 50 punktów po 29 meczach i na pięć kolejek przed końcem tracą osiem punktów do Vissel Kobe - klubu, którego właścicielem jest Rakuten, firma określana japońskim Amazonem. - Szanse Urawy na mistrzostwo są obecnie niewielkie, ale biorąc pod uwagę siłę składu, miejsce trzecie, czwarte lub piąte można uznać za sukces. Na początku sezonu klub nie miał jasnego celu w tych rozgrywkach, a samo wygranie Ligi Mistrzów jest wystarczającym osiągnięciem - tłumaczy Sport.pl Okinaga.
- Potencjalnie trzecie miejsce i wygrana Ligi Mistrzów jest bardzo dobrym wynikiem w pierwszym sezonie Skorży w Japonii. Urawa chce nadać klubowi jeszcze większą reputację, ale rzeczywistość jest taka, że zmiana trenera będzie oznaczać kolejny sezon przejściowy. Pod tym względem myślę, że oczekiwania przed sezonem są już znacznie przekroczone - dodaje Dan Orlowitz, dziennikarz "The Japan Times".
Wciąż oficjalnie nie wiadomo, jaka będzie przyszłość Skorży. Jego kontrakt z Urawą wygasa z końcem stycznia 2024 roku. Z informacji Sport.pl wynika, że brak przedłużenia umowy w Japonii np. o kolejny rok ze strony trenera jest prawdopodobny.
A jakie są wieści z Japonii w sprawie Skorży? - Klub jest pod wrażeniem umiejętności i osobowości Skorży, i uważa się, że władze pracują nad przedłużeniem kontraktu. Jest mało prawdopodobne, że Urawa zgodzi się na odejście trenera - twierdzi Okinaga. - Istnieje duża szansa, że Skorża otrzyma ofertę nowej umowy od władz Urawy. Byłoby głupio, gdyby tego nie zrobiły, biorąc pod uwagę, co zespół zdołał osiągnąć w tym sezonie. Może pojawią się jakieś narzekania na temat tego, w jaki sposób osiągał te sukcesy - uważa Orlowitz.
Niewykluczone, że sukces Skorży może otworzyć drogę innym polskim trenerom do pracy w Japonii czy innych ligach zagranicznych. Do tej pory Polacy nie mieli najlepszych notowań poza granicami swojego kraju. W tym miejscu warto wspomnieć m.in. Michała Probierza w Arisie Saloniki, Zbigniewa Bońka w Lecce i Bari, Franciszka Smudę w Regensburgu czy Piotra Nowaka w Philadelphia Union. Pod kątem sukcesów: ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie.
To budowanie tzw. success story dla polskiej myśli szkoleniowej przez Skorżę może być tym bardziej istotne po pracy Czesława Michniewicza w Arabii Saudyjskiej w Abha Club. Tam sukcesu sportowego także nie było, a dodatkowo były selekcjoner Biało-Czerwonych nie pozostawił tam po sobie zbyt dobrego wrażenia. - Wypominano mu selfie, jakie zrobił sobie ze Stevenem Gerardem - w takim stylu bez klasy, występując bardziej w roli kibica niż trenera - tłumaczył wówczas Sport.pl ekspert od piłki na Bliskim Wschodzie.
- Istnieje taka szansa, że zainteresowanie polskimi trenerami na naszym rynku wzrośnie w przyszłości, bo jest takie przekonanie, że język polski jest kompatybilny z japońskim. Gdy Urawa spadała w 2000 roku do drugiej ligi, w klubie był Andrzej Kubica, ale jego notowania tutaj były niskie. Niewielu Polaków tu grało, ale np. Krzysztof Kamiński [lata 2015-20 w Jubilo Iwata - red.] i Jakub Słowik [2019-22 w Vegalta Sendai, od 2022 w FC Tokyo - red.] wnieśli wiele do ligi. Myślę, że jest prawdopodobne, iż częściej kluby ligi japońskiej będą sięgały po polskich bramkarzy - wyjaśnia Okinaga.
Warto dodać, że Skorża ma w Urawie międzynarodowy sztab. Jego polskimi współpracownikami są asystenci Rafał Janas i Wojciech Makowski oraz trener od przygotowania fizycznego Wojciech Ignatiuk. Jednym z trenerów bramkarzy jest Hiszpan Juan Miret, a pozostałą część sztabu stanowią właśnie Japończycy. Zagraniczna część sztabu pozostała po poprzednim trenerze, czyli Ricardo Rodriguezie. - Skorża i pozostali polscy trenerzy ma dobre relacje z resztą sztabu - dodaje dziennikarz z Japonii.
Nieco bardziej sceptycznie do sprawy podchodzi Orlowitz. - Japońskie kluby pod tym względem są bardzo konserwatywne. Często zatrudniają trenerów zagranicznych na podstawie ich reputacji i osiągnięć, a potem nie podobają im się ich metody. W ostatnich latach m.in. Urawa zaczęła mądrzej podchodzić do skautingu opartego na analizie, więc mam nadzieję, że będzie to przynosić też efekty w zatrudnianiu zdolnych trenerów. Trenerów, którzy zbudują silniejszą tożsamość zespołu i klubu poprzez swoją filozofię. Tak czynił choćby Ange Postecoglou w Yokohama FM - stwierdził reporter "The Japan Times".
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że kariera Postecoglou pod pewnymi względami może przypominać tę Skorży. Trener Tottenhamu uchodził za fachowca w Australii, gdzie wygrywał trofea jak Skorża w Polsce, a zanim zaczął podbijać Europę, polepszył swoje notowania w roli trenera w Yokohama F. Marinos, gdzie pracował w latach 2018-21 i sięgnął po mistrzostwo Japonii. Potem Postecoglou przez dwa lata wypracował sobie mocną pozycję w Celtiku Glasgow, teraz pracuje w Premier League. To może być spora inspiracja dla Skorży.
W ostatnich miesiącach Skorża regularnie pojawiał się w medialnych doniesieniach w kontekście objęcia reprezentacji Polski. Najpierw przy okazji szukania następcy Paulo Sousy, a potem po zwolnieniu Fernando Santosa. Za nim przemawiało przede wszystkim doświadczenie w roli selekcjonera Zjednoczonych Emiratów Arabskich do lat 23 w latach 2018-20, a także funkcja asystenta Pawła Janasa w polskiej kadrze w latach 2002-06.
Teraz o Skorżę starał się prezes PZPN Cezary Kulesza, ale trener mu grzecznie odmówił. "W normalnych okolicznościach byłby bardzo chętny poprowadzić kadrę, ale obecnie nie chce z dnia na dzień porzucać swojego japońskiego pracodawcy. Według niego wyglądałoby to niepoważnie z jego strony i wpłynęłoby na wizerunek nie tylko jego, ale ogólnie polskich trenerów" - pisał Jakub Seweryn ze Sport.pl.
Japończycy widzą w Skorży cechy wspólne z ich selekcjonerem, Hajime Moriyasu, który pełni tę funkcję od sierpnia 2018 roku. - Skorża to świetny boss. Urawa nie jest znaczącą siłą w lidze, a mimo braku sił i kontuzji, trener prowadzi swój zespół do czołówki tabeli. Jego umiejętność poznawania się na ludziach nadaje się również do kadry narodowej. Z Moriyasu łączy go zdecydowanie wytrwałość i mocna psychika, by nie ulegać wpływom opinii publicznej. Mam nadzieję, że Skorża poczeka dwa-trzy lata, zanim obejmie waszą reprezentację - podsumował Okinaga.