Adam Buksa jest jedną z największych, a być może i największą gwiazdą New England Revolution. W ubiegłym sezonie MLS strzelił dla drużyny ze stanu Massachusetts 17 goli w 32 meczach. Wszystko wskazywało na to, że reprezentant Polski zmieni klub w trakcie zimowego okna transferowego. Ostatecznie transfer Polaka nie doszedł do skutku, ale trener Bruce Arena wydaje się być pogodzony z odejściem Buksy latem tego roku.
Pierwsza połowa meczu była pod pełną kontrolą New England Revolution, ale z każdą kolejną minutą w drugiej połowie wygrana klubu z MLS wydawała się wisieć na włosku. The Revs prowadzili 1:0 od 19. minuty i zwiększyli prowadzenie dopiero w 72. minucie. Pierwsze uderzenie Adama Buksy wówczas obronił Alfredo Talavera, ale przy dobitce bramkarz nie miał już większych szans. Polak posłał rywala na deski w doliczonym czasie gry, strzelając na 3:0. "To potwór" - napisał oficjalny profil New England Revolution na Twitterze.
Trener Bruce Arena nie ma wątpliwości, że gdyby nie popis Adama Buksy, to Amerykanie mogliby drżeć o awans w rewanżu. - Jeśli mamy sobie coś do zarzucenia, to fakt, że nie strzeliliśmy więcej goli. Adam miał ciężkie momenty w większości fragmentów tego meczu, ale wciąż ciężko pracował. Potem udało mu się zdobyć dwie tak ważne bramki. To są oznaki dobrego napastnika - mówił szkoleniowiec. Oficjalny profil MLS zauważa, że Buksa po meczu miał wynik 1,81 we współczynniku xG (expected goals).
New England Revolution gra po raz pierwszy w Lidze Mistrzów CONCACAF od 2008 roku. Wtedy The Revs przegrali dwa mecze w turnieju, a teraz są bliżej półfinału. Rewanż z Pumas odbędzie się 17 marca, a rywalem New England Revolution w kolejnej fazie zostanie zwycięzca dwumeczu CF Montreal (Kanada) - Cruz Azul (Meksyk).