Niespotykana agresja. Messi i Neymar wykonują rożne w kilka sekund ze strachu

Kacper Sosnowski
Aby policzyć burdy, przerwane mecze, wbiegających na murawę kibiców, czy przedmioty lecące z trybun w piłkarzy Ligue 1, niebawem zabraknie palców u rąk. Francja przeżywa niespotykaną dotąd agresję z trybun, a eksperci zastanawiają się: co jest jej powodem?

Jak szybko Lionel Messi wykonuje rzut rożny? Na stadionie w Marsylii ostatnio zajęło mu to dokładnie dwie sekundy. Argentyńczyk, po tym jak ustawił piłkę w narożniku, od razu podał ją do stojącego najbliżej kolegi. Sprytna próba zaskoczenia rywali? Raczej sposób na to, by w ogóle móc kopnąć piłkę. W stronę Messiego w mgnieniu oka zaczęły bowiem lecieć z trybun butelki czy zwinięte w rulon fałszywe banknoty.

Zobacz wideo Czy można w Polsce żyć z grania w gry? Zarobki esportowców robią wrażenie

Kilkanaście minut później Neymar od momentu położenia piłki w narożniku dośrodkował ją w pięć sekund. Też wyraźnie się spieszył. Miał doświadczenia z pierwszej połowy, gdy po przyznaniu pierwszego w meczu rzutu rożnego musiał odczekać dokładnie dwie minuty i 45 sekund, by w ogóle podejść do narożnika.

Neymar z Paris Saint-Germain chroniony przed atakiem ze strony kibiców podczas meczu z Olympique Marsylia
Neymar z Paris Saint-Germain chroniony przed atakiem ze strony kibiców podczas meczu z Olympique Marsylia Fot. Daniel Cole / AP

Sędzia wtedy meczu nie przerwał, poprosił jedynie graczy, by na chwilę odsunęli się od linii końcowej. We Francji sędziowie są instruowani, by nie wykonywać nerwowych ruchów, nie drażnić kibiców i razem z organizatorami zawodów dążyć do kontynuowania spotkania. To dlatego w Marsylii w narożnikach boiska przy rzutach rożnych PSG kilku stewardów rozpościerało przenośne, wysokie siatki. Skupiano się bardziej na wyłapywaniu latających butelek, niż sygnale do kibiców, że takie zachowanie może skończyć się utratą punktów czy walkowerem dla klubu.

Ale to, co działo się ostatnio w Marsylii to tylko część burd i awantur, które przetaczają się w ostatnim czasie przez francuskie stadiony. I to w skali wcześniej niespotykanej.

Rozcięta warga i przepychanki z kibicami na murawie

A przecież mówimy o lidze, w której w ostatnich pięciu latach piłkarz został przez fana uderzony rurką  (Lucas Moura na meczu Bastia – PSG), bramkarz Lyonu Anthony Lopes został trafiony petardą w głowę podczas zawodów w Metz, a na Stade Velodrome pojawiła się kukła powieszonego Mathieu Valbueny. Wtedy także nie interweniowano: Moura dostał zimny lód na głowę, spotkanie kontynuowano, a po meczu Bastia zarzuciła zawodnikowi symulowanie.

 

Dopiero Metz za petardy lecące w bramkarza dostało dwa punkty karne, a komisja ligi zarządziła powtórkę spotkania. Starcie na Velodrome przerwano na 20 minut, bo w stronę Valbueny poleciały butelki.

W tym sezonie natężenie chuligańskich incydentów jest wyjątkowe, ale bardziej agresywni są kibice. Na otwarcie sezonu w meczu Montpellier z Marsylią na boisko poleciały race, butelka trafiła w twarz Valentina Rongiera i rozcięła mu wargę. Sędzia przerwał mecz na 12 minut. Do zamieszek na trybunach doszło też po końcowym gwizdku.

W starciu Nicei z Marsylią na boisko kibice gospodarzy wbiegli po tym, jak Dimitri Payet odrzucił w ich stronę lecącą w niego butelkę. Na boisku wywiązała się szarpanina. Fanów przybywało, piłkarze gospodarzy pomagali ochronie ich uspokajać, zawodnicy z Marsylii szybko udali się do szatni, choć sztab OM jeszcze chwilę przepychał się z kibicami. Mecz chciano kontynuować, ale przyjezdni nie wyszli już na murawę. Komisja ligi nakazała powtórne rozegranie meczu w późniejszym terminie - szczęśliwie - już przy pustych trybunach.

 

Dantejskie sceny rozegrały się też w Lens w czasie derbów z Lille. Gdy między sektorami gości i gospodarzy trwało obrzucanie się wyrwanymi krzesełkami, przez murawę pod sektor gości popędziło kilkuset kibiców. Sytuacja wymknęła się spod kontroli, musiała interweniować policja. Sześć osób zostało rannych, dwie aresztowane. Druga połowa spotkania została znacznie opóźnione.

Po meczu PSG – Lyon głośno było o 11-letnim chłopcu, który pierwszy raz poszedł na Parc des Princes i dostał w głowę przedmiotem rzuconym przez jednego z chuliganów. Drugą połowę - zamiast na trybunach - spędził w gabinecie lekarskim, bo trzeba było zatamować krwawienie.

Do bitwy kibiców doszło też w Angers tuż po ostatnim gwizdku w meczu z Marsylią (kibice tego klubu przebiegli przez murawę na sektor gospodarzy) oraz w Metz podczas starcia z PSG. Do haniebnych czynów doszło też przed spotkaniem Montpellier – Bordeaux, gdzie w wyniku bójki kibiców jadących na mecz rannych zostało 16 osób.

Pod koniec października przed meczem z Angers płonął też stadion Geoffroy-Guichard, po tym jak na murawę poleciały dziesiątki rac. Kilku kibiców Saint-Etienne z racami weszło też na boisko. Ponieważ przepalono kilka ważnych elementów (m.in. siatki w bramkach), mecz został opóźniony o godzinę.

A to przecież wydarzenia z raptem dwóch i pół miesiąca z Ligue 1. Choć w Ligue 2 też miała w tym czasie problemy, niespokojnie było m.in. w Le Havre i Ajaccio. - Boisko jest rzeczą świętą, to jest scena w teatrze futbolu. Ona należy do zawodników i sztabów. Trzeba ją chronić - mówił Gerald Baticle, trener Angers.

Efekt pandemii lub radykalizacja fanów

Władze ligi uspokajają sytuację zamykaniem stadionów lub sektorów, na których zazwyczaj siedzą ultrasi. Takie kary w ostatnim czasie dostało: Lens, ASSE, Nicea (zamknięty cały obiekt) i Montpellier (częściowo zamknięty stadion). Kluby krewkich kibiców starają się również karać indywidualnie. Na zidentyfikowanych kibiców wszczynających burdy nakładają zakazy stadionowe, choć na razie jest ich niewiele. Kolejne prefektury nakładają na fanów zakazy brania udziału w meczach wyjazdowych. Eksperci zastanawiają się jednak skąd nagle we Francji taka eskalacja agresji?

Zdaniem Nicolasa Hourcade’a, socjologa i specjalisty od spraw kibiców, może być to wynik pandemii i pewnej ekscytacji fanów powrotem na stadiony. We Francji fani zaczęli pojawiać się na meczach po ponad rocznej przerwie.

- Ten powrót przekłada się na dobre rzeczy – czyli doping i gorącą atmosferę, ale wywołuje też negatywne zachowania, które są przyczyną incydentów - tłumaczył Hourcade w radiu Europe 1. Zaznaczył, że jeśli ta teza jest słuszna, to liczba burd i zadym powinna powoli spadać.

- Pozamykane w domach społeczeństwo postcovidowe jest chore. Wszyscy potrzebujemy terapii. Ja też przez pandemię dziwnie reaguje na różne rzeczy. To, co widzimy na stadionie to obraz społeczeństwa, ale dziesięciokrotnie spotęgowany- stwierdził były reprezentant Francji Eric Di Meco w radiu RMC Sport.

Druga teza Hourcade’a jest bardziej niepokojąca, bo socjolog mówił w niej o możliwej radykalizacji części kibiców, eskalacji antagonizmów między fanami różnych klubów, która może być też efektem napiętego klimatu w społeczeństwie. Do protestów "żółtych kamizelek", czyli spontanicznego ruchu społecznego, demonstrującego przeciwko podnoszeniu podatków i większym kosztom życia, czy ostatnich demonstracji przeciwko paszportom covidowym, Francja już się przyzwyczaiła. Wzmożona agresja kibiców i łatwość, z jaką dezorganizują mecze, jest jednak niepokojąca. Zdaniem Hourcade’a być może za mało w kwestii spokoju na trybunach robią też kluby, nieco uśpione długimi miesiącami bez fanów.

- Stewardzi są obecnie znacznie mniej doświadczeni niż przed koronawirusowym kryzysem. Wielu przekwalifikowało się i pracuje już w innych branżach. Osoby, które obecnie ochraniają obiekty, są słabo wyszkolone i słabo opłacane - punktował socjolog. Zasugerował też, że niektóre kluby, w obliczu pandemicznych kłopotów finansowych, przeznaczają mniej pieniędzy na pion bezpieczeństwa.

Sześć miesięcy więzienia. "Trzeba nakładać podobne sankcje"

Jego zdaniem istotna jest też kwestia nieuchronności kary. Nie tylko dla klubów. Komisja dyscyplinarna LFP na razie nie sięga po najcięższe działa, z walkowerami czy odejmowaniem punktów na czele. Kary muszą odczuć kibice-zadymiarze. Hourcade podkreślał, że "żaden kraj nie walczył z chuligaństwem, sankcjonując tylko kluby", dlatego w procesie karania musi uczestniczyć państwo.

Sacha Houlie, adwokat i polityk partii LREM, który zajmował się problemem stadionowych chuliganów, jest przeciwny, by przerywane mecze kończono w innym terminie.

- Dla mnie spotkanie Nicei z Marsylią nie powinno zostać powtórzone. Jeśli na trybunach będzie przemoc, to powinniśmy zatrzymać mecz i nie dawać szans na jego powtórzenie - oznajmił, przekonując, że to może pomóc otrzeźwić fanów. I podkreślił, że paragrafy na walkę z kibolami istnieją.

- Mamy wszelkie środki prawne, aby doprowadzać kibiców przed sądy – mówił, przypominając, że kilka osób po meczu Nicea - Marsylia zostało skazanych na sześć miesięcy więzienia i pięć lat zakazu wstępu na stadiony. - W przypadku podobnych wybryków, trzeba nakładać podobne sankcje – dodał, zwracając uwagę, że w obliczu tego, co się dzieje we Francji na trybunach, trzeba teraz działać radykalnie. 

Więcej o: