Rano kontrola serów, wieczorem półfinał Pucharu Francji. Wielkie święto czwartoligowca

W drużynie mają pięciu piłkarzy na kontraktach, reszta futbolem zajmuje się po pracy. Ostatnio rzadko, bo od listopada GFA Rumilly-Vallieres nie gra w piłkę w lidze. Do półfinału Pucharu Francji weszło jednak bez problemów. Po 21.15 może też wejść do historii, wygrywając z AS Monaco Radosława Majeckiego.

13 maja może być dla 15-tysięcznego Rumilly, jednym z ważniejszych dni w sportowej historii miasta. Istniejące od 2018 roku GFA Rumilly-Vallieres w półfinale Pucharu Francji zmierzy się z AS Monaco. Obecny klub powstał niedawno, z połączenia dwóch innych drużyn. Historia jednego z nich sięga lat 30. ubiegłego wieku. Tyle że o sukcesie, jakim już cieszą się gracze GFA, nikt tu nigdy nie śnił. 

Rano kontrola serów, wieczorem AS Monaco 

Rumilly-Vallieres to klub amatorski. Umowę na grę w piłkę ma podpisany tylko z pięcioma zawodnikami. - Ważne jest, by nasi gracze żyli normalnie. Na pewno tego nie zmienimy. Jesteśmy klubem amatorskim i takim zostaniemy - przyznawał w rozmowie z RMC Sport, Luc Chabert jeden z czterech prezesów GFA. Cieszył się, że zawodnicy spotykają się wieczorami po pracy w banku czy mleczarni (jest jej właścicielem) i podbijają puchar kraju. Zresztą jeden z jego zawodników defensywny pomocnik, Stephane Viglierchio będzie myślał o meczu dopiero gdy skończy czwartkowy dyżur na linii produkcyjnej, gdzie kontroluje wyroby mleczne. Robota z okrągłymi jak piłka serami podobna jest do tej na boisku. 

- Sprawdzam, czy wszystko tu jest dobrze, czy nie ma jakichś dziur - mówił w minireportażu RMC Sport. Wieczorem będzie dbał o to, by dziur nie było między obroną i pomocą Rumilly, gdy na boisku szaleć będzie choćby Ben Yadder czy Fabregas. Kilku klasowych zawodników Viglierchiemu i kolegom udało się powstrzymać już w kwietniu. 

 Nie grają od listopada, ale Tuluzę zatrzymali 

Drogi do półfinału GFA może nie mieli bardzo wyboistej, ale w ostatnich rundach pokonanie trzecioligowego Annecy, a już na pewno drugoligowej Tuluzy, należy uznać za duże zaskoczenie. Przypomnijmy, że mówimy o czwartoligowcu, który od początku listopada praktycznie nie gra ligowych meczów. Pandemia koronawirusa zatrzymała bowiem we Francji rozgrywki na tym poziomie. Tak więc Rumilly skupiło się na pucharze i na razie dobrze na tym wychodzi.  

Dojście do jego półfinału do tej pory oznaczało dla nich ponad 587 tys. euro. To dla klubu, którego roczny budżet wynosi 850 tys. euro olbrzymi zastrzyk gotówki, szczególnie w czasie pandemii. 

- Puchar Francji nie przewróci nam w głowach. Pozwoli zreperować budżet. Dalej będziemy inwestować w szkółkę piłkarską i trenerów - przekonywał Chabert. Żałował jedynie, że meczu na własnym stadionie nie zobaczą kibice. We Francji sportowe obiekty są jeszcze zupełnie zamknięte dla fanów. Wsparcie kibiców małego klubu jest jednak widoczne.  

Całe Rumilly jest udekorowane flagami czy koszulkami drużyny. Zresztą wielki t-shirt drużyny zawisł też na wejściu do głównego hotelu miasta, podobne rozwieszone są w sklepach czy mleczarni. Kibice klubowe barwy wywieszają, na swych balkonach. Nie tylko w 15-tysięcznym Rumilly, ale też dalej w innych miasteczkach malowniczego departamentu Górnej Sabaudii.  

Czwarty czwartoligowiec w półfinale 

Historia małych klubów w końcowych etapach Puchary Francji jest piękna, choć nieco już powszednieje. W ćwierćfinałach takie ekipy pojawiają się praktycznie co sezon. Wspomnieć można choćby zeszłoroczne wyczyny Epinal, czy Belfort, lub wcześniejszy sukces Vitre, czy Les Herbiers. Ta ostatnia drużyna, wówczas trzecioligowa, doszła nawet do finału rozgrywek i dopiero tam przegrała na Stade de France z PSG.  

Czwartoligowcy, tacy jak Rumilly, w ostatniej dekadzie osiągali półfinał pucharu dwa razy. W 2010 roku doszło tam Quevilly, które minimalnie przegrało z PSG (0:1), a Montceau, które w 2007 roku wyeliminowało Lens, czy Bordeaux, musiało uznać wyższość Sochaux dopiero w półfinałowej dogrywce. Najbliższym zdobycia pucharu czwartoligowcem był w ostatnich dwóch dekadach Calais. Zmagająca się z problemami finansowymi drużyna, w półfinale w roku 2000 pokonała Bordeaux (po dogr. 3:1), by w finale minimalnie przegrać z Nantes (1:2). 

Czy świadkiem nowej historii francuskiej amatorskiej piłki będzie Radosław Majecki, który z AS Monaco w Rumilly się stawi? Polak za swe występy w krajowym pucharze jest chwalony. W tym sezonie w regulaminowym czasie gry jeszcze nie puścił w nich gola. Być może to on stanie na drodze Rumilly do spełnienia marzeń. Na zwycięzcę czwartkowego meczu już czeka PSG.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.