Faiqowi Bolkiahowi daleko do miana najlepszego piłkarza na świecie, ale najbogatszym może być. 22-latek jest siostrzeńcem sułtana Brunei i jednym z dziedziców fortuny wartej 200 miliardów funtów. Napastnik we wrześniu po raz pierwszy w karierze sportowej opuścił Wyspy Brytyjskie i związał się z portugalskim Maritimo. Wiedzie mu się tam przeciętnie, tak samo jak w juniorskich drużynach Southampton, Chelsea i Leicesteru, jednak anegdot z jego udziałem nie brakuje. Najnowsze z nich poznaliśmy dzięki artykułowi w magazynie The Athletic, w którym dawni koledzy z drużyn opowiedzieli, jak to jest grać z posiadaczem tygrysa (grają razem w piłkę) i człowiekiem, którego ojciec posiada co najmniej 2300 samochodów.
"Co Faiq Bolkiah robi z nami na boisku?"
- Zapytałem go, dlaczego on w ogóle chce grać w piłkę, skoro jego rodzina ma tyle kasy. Odpowiedział mi, że po prostu chce coś osiągnąć i być innym niż jego bracia i siostry, którzy nic nie robią - przekonywał Kian Williams, kolega Faiqa z akademii Leicesteru. Z artykułu w The Athletic wyłania się obraz skromnego, normalnego chłopaka, któremu kasa nie zawróciła w głowie. - Nie mieliśmy pojęcia, że jest księciem czy jakimś tam innym monarchą. To bardzo skromny gość. O jego bogactwie dowiedzieliśmy się dopiero, gdy pojechaliśmy na turniej do Singapuru, bo w klubie nie dawał po sobie tego poznać - opowiadał Rugare Musendo, który grał z Bolkiahem w Arsenalu i który opisywał go jako "niezłego piłkarza, bardzo szybkiego skrzydłowego, przypominającego stylem Theo Walcotta".
- On naprawdę kocha grać w piłkę - stwierdził Ruben Sammut, były kolega Faiqa z Chelsea. - Słuchał trochę żartów, że "co on robi z nami na boisku", ale naprawdę ciężko pracował. Traktował sport poważnie. Nigdy nie widziałem go w jakichś markowych ubraniach czy z drogimi dodatkami. Zachowywał się normalnie, jak każdy inny chłopak. Nie chciał przyciągać uwagi, bo wiedział, że gdyby szastał forsą, to zaszkodziłby swojemu wizerunkowi - mówił Sammut, który raz miał możliwość pojechania do domu siostrzeńca sułtana.
Faiq Bolkiah zapraszał kumpli do Paryża czy na jacht
- Były tam dzieła sztuki, siłownie, wszystkie cuda! - emocjonował się zawodnik, a trener Paul Morgan, który prowadził piłkarza z Brunei w drużynie AFC Newbury do lat 11, dodał: "Nie było dla nas sekretem, że należy do rodziny królewskiej, bo dom robił wrażenie, ale Faiq sprawiał wrażenie bardzo normalnego chłopaka. W ogóle nie był arogancki, wręcz przeciwnie. Pamiętam, że po każdym meczu był odbierany czarnym samochodem, w którym zawsze było mnóstwo jedzenia dla Faiqa i kolegów".
- Nie było tak, żebyśmy często rozmawiali o jego majątku. Ani on się tym nie chwalił, ani nas to szczególnie nie interesowało. To po prostu fajny chłopak - mówił Charlie Wakefield, który grał z Bolkiahem w Chelsea. Po odejściu z The Blues piłkarz z Brunei podpisał kontrakt z Leicesterem, jednak nie zadebiutował w pierwszym zespole. The Athletic podaje, że Faiq miał bliskie relacje z kilkoma osobami z klubu, które zdarzało mu się zapraszać na wycieczki do Paryża czy na jacht, ale nie pokazywał bogactwa, a plotki o przyjeżdżaniu na treningi rolls-royce'em należy włożyć między bajki. - Szczerze mówiąc, szokowało mnie, że bardziej nie chwalił się kasą - skwitował Williams.
Na razie siostrzeniec sułtana gra w Maritimo. Nie zadebiutował jeszcze w pierwszym zespole, jednak nie ma zamiaru się poddawać, chociaż tak naprawdę jego rodzina mogłaby kupić wiele ekip z najlepszych lig na świecie. - Wiem, że jestem pierwszym zawodnikiem z Brunei, który gra na tak wysokim poziomie. Ciężko na to pracowałem. Chcę sprawić, by rodzina była ze mnie dumna, a także sprawić, żeby kraj stał się rozpoznawalny - powiedział Bolkiah.