- To było naprawdę trudne, ale śmierć Pera była ogromną niespodzianką. Mam tylko dobre rzeczy do powiedzenia o moim bracie. Był lubiany przez wszystkich, z którymi był związany. Na pogrzebie było dużo ludzi, których nigdy przedtem nie widziałem - powiedział brat Weihraucha w rozmowie z portalem beta.bold.dk.
Soren Lerby, były pracodawca Weihraucha był w szoku, gdy dowiedział się, że Duńczyk odszedł na zawsze. - To okropne umrzeć w tak młodym wieku. Rozmawiałem z nim regularnie. Jego śmierć przyszła zupełnie znikąd. To smutne. Miałem niesamowicie dobre relacje z Perem. Zabrałem go ze sobą po jego piłkarskiej karierze i pracował dla nas przez wiele lat. Był super facetem. Był niesamowicie utalentowanym skautem. Miał do tego dobre oko. Często o nim myślę. Rozmawiałem z jego ojcem i wszyscy jesteśmy smutni. Per był naprawdę przyjacielem - powiedział Lerby.
Weihrauch zmarł, mając zaledwie 32 lata. Przyczyna śmierci nie została ujawniona. W przeszłości był uważany za wielki talent. W 2005 roku mając 16 lat trafił z Hvidovre do akademii Ajaksu Amsterdam. Uciążliwa kontuzja uda sprawiła, że jego kariera gwałtownie wyhamowała.
Później Weihrauch dołączył do akademii Chelsea, gdzie Frank Arnesen był jej dyrektorem technicznym. Weihrauch najpierw występował zespole do lat 18, a następnie do lat 23. W 2008 roku w wieku 19 lat musiał przerwać karierę ze względu na powracające problemy ze ścięgnem udem. Później próbował jeszcze wrócić do grania w piłkę. Bronił barw Hvidovre i KB. Notoryczne kłopoty ze zdrowiem zmusiły go definitywnego zakończenia kariery.
Weihrauch postanowił zostać agentem piłkarskim. Zatrudnił go Soren Lerby, założyciel firmy Essel Sports Management, która prowadziła interesy wielu piłkarzy m.in. Viktora Fischera czy też Davy'ego Klaassena. Później Weihrauch rozpoczął prace w jednym z oddziałów banku Nordea.