Braga? Lech optymistą

Lech chciał w 1/16 finału Ligi Europejskiej jak najsilniejszego rywala, trafił na mało znaną, ale groźną portugalską Bragę. - Przynajmniej mamy szansę awansować i zagrać o ćwierćfinał z Liverpoolem - mówią działacze mistrzów Polski

Ankieta o Sport.pl - poświęć minutę na jej wypełnienie

 

Gdy latem Braga wyeliminowała w eliminacjach Ligi Mistrzów faworyzowane Celtic i Sevillę, trener Domingos Paciencia żartował, że nie ma ambicji wygrania LM. Jego zespół do ostatniej kolejki bił się jednak o awans do fazy pucharowej. Dwie wygrane z Partizanem oraz pokonanie Arsenalu wystarczyło jednak tylko do trzeciego miejsca w grupie i przejścia do Ligi Europejskiej. - Gdyby Lech wylosował Porto, byłoby znacznie gorzej - uważa Andrzej Juskowiak, trener napastników w Kolejorzu, który w 1992 r. przeszedł z Lecha do Sportingu Lizbona. - Lider ligi portugalskiej jest znacznie silniejszy, choć w poprzednim sezonie zajął trzecie miejsce, a Braga skończyła na drugim.

W obecnych rozgrywkach rywal Lecha sukcesu raczej nie powtórzy, po 13. kolejkach zajmuje ósme miejsce i do Porto traci aż 18 punktów. Od drugiej Benfiki dzieli ją 10 pkt. - Braga jest absolutnie w zasięgu Lecha - twierdzi Juskowiak. Jego zdaniem portugalski zespół nieco nawet przypomina Kolejorza. - Nigdy nie należał do wielkiej trójcy portugalskich drużyn, którą tworzą Benfica, Sporting i Porto. Nie miał pieniędzy, więc wyspecjalizował się w mądrym budowaniu drużyny - transferach poniżej miliona euro i wypożyczeniach. Powyciągał z mało znanych drużyn piłkarzy typu Matheus czy Lima. - Przez siedem lat słyszałem, że mój klub nie może odnosić sukcesów, bo mamy w budżecie 12 mln euro, a najlepsi w kraju nawet osiem razy więcej. Domingos był pierwszym, który nie narzekał, tylko ciężko pracował - mówił po wicemistrzostwie prezes Bragi Antonio Salvador.

Pacięncia to były napastnik Porto, wychowanek José Mourinho i jeden z niewielu portugalskich szkoleniowców, których trener Realu poważa. Dyrektorem sportowym Bragi jest inny znany piłkarz Fernando Couto: - Doceniamy klasę Lecha. Wyszedł z bardzo trudnej grupy, z Manchesterem City i Juventusem. Szczególne wrażenie zrobiły występy polskiego zespołu na własnym stadionie, dlatego dobrze, że rewanż zagramy w Portugalii. Oceniając realnie, mogliśmy jednak trafić na trudniejszego przeciwnika.

- Woleliśmy rywala silniejszego i o większej marce, z którym gra dałaby naukę i pożytki marketingowe, ale Bragę przynajmniej mamy szansę przejść. Bardziej cieszę się, że w kolejnej rundzie możemy zagrać z Liverpoolem - mówi wiceprezes Arkadiusz Kasprzak, który ruszył z dyrektorem Markiem Pogorzelczykiem na losowanie, ale utknął na lotnisku w Zurychu. Anglicy w 1/16 finału spotkają się ze Spartą Praga. Jeśli wygrają, a Lech wyeliminuje Bragę, zagrają o ćwierćfinał.

Na rywala z Portugalii bardzo nie chciał też trafić Ivan Djurdjević, który kilka lat grał w Belenenses Lizbona. - Ja już się w Portugalii dość nagrałem. Wolałbym kogoś innego - mówił 33-letni pomocnik.

Przed fazą pucharową Kolejorz będzie mógł zgłosić do LE trzech nowych piłkarzy. Wzmocnień szuka w Skandynawii, Bułgarii i na Węgrzech. Jest po wstępnych uzgodnieniach z Widzewem Łódź w sprawie transferu czołowego strzelca ekstraklasy Dervydasa Sernasa. Swemu graczowi Manuelowi Arboledzie podniósł kontrakt do rekordowej w Polsce wartości 420 tys. euro.

Po czwartkowej wygranej w Salzburgu 1:0 poznaniacy wyjechali na urlopy. Do meczu z Portugalczykami przygotowywać się będą na zgrupowaniach w Turcji i Hiszpanii. Tam poszukają rywali, którzy mogą odpowiadać stylem gry przeciwnikowi z Bragi. Pierwszy mecz 17 lutego w Poznaniu, rewanż tydzień później w Portugalii.

 

Jedziemy do zimnego kraju - prasa w Portugalii

Lech zmierzy się ze Sportingiem Braga w 1/16 LE. Jakie ma szane?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.