• Link został skopiowany

Siedem goli w meczu Ligi Europy! 92, 94, 96 - niebywałe, co się tam wydarzyło

Co to był za mecz! W rewanżowym starciu Bodo/Glimt z FC Twente kibice zobaczyli absolutnie wszystko... bramki z gry, z rzutu karnego, aż trzy trafienia samobójcze, a nawet dogrywkę. Do niej doprowadziły absolutnie szalone cztery minuty doliczonego czasu gry drugiej połowy. Wtedy to padły trzy gole. Gospodarze żegnali się z rozgrywkami, by chwilę później być o krok od awansu. I gdy już "witali się z gąską", to rywale znów odpowiedzieli. Tylko że w dogrywce zabrakło im sił.
Liga Europy
Screen z TV

Czwartek 20 lutego to dzień, w którym rozstrzygnięte zostaną losy awansu do 1/8 finału, zarówno w Lidze Europy, jak i Lidze Konferencji Europy. Tego dnia drużyny walczące w play-offach rozgrywają rewanże. Do jednego z nich doszło na stadionie w Norwegii. Tamtejsze FK Bodo/Glimt podejmowało FC Twente. I to holenderska ekipa była w lepszej sytuacji. W pierwszym starciu wygrała 2:1. Rewanż obfitował w wiele emocji, a przede wszystkim zwrotów akcji. Świadkami największej ich liczby byliśmy w końcówce podstawowego czasu gry. Takiego scenariusza mało kto by się spodziewał.

Zobacz wideo

Pierwsza połowa do zapomnienia dla Bodo/Glimt. Ale to, co działo się w drugiej, przeszło do historii

Bodo/Glimt ruszył do ataku już od pierwszych minut, ale początek meczu nie ułożył się po jego myśli. Już w 26. minucie strata w dwumeczu do rywali wzrosła. Fredrik Sjovold próbował wybić piłkę, ale zrobił to tak niefortunnie, że wbił ją do własnej siatki. A to i tak był najmniejszy wymiar kary, bo chwilę wcześniej istniało ryzyko, że sędzia podyktuje rzut karny dla Twente za zagranie ręką. Ostatecznie jednak arbiter nie zdecydował się na takich ruch.

Bodo/Glimt nie zraził się po stracie bramki i starał się wyrównać, ale w pierwszej połowie nie zdobył żadnej bramki. Gola strzelił w 56. minucie. Autorem był Kasper Hogh, który zamienił rzut karny na gola. Gospodarze walczyli dalej, by wyrównać stan dwumeczu, ale ich starania spełzały na niczym. 

Rollercoaster w końcówce drugiej połowy. Trzy trafienia w cztery minuty. Dogrywka zadecydowała

I kiedy już wydawało się, że norweska ekipa pożegna się z rozgrywkami, to pomocną dłoń wyciągnęło Twente. Ta sytuacja zapoczątkowała absolutnie szaloną serię zdarzeń. A co dokładnie się stało? W drugiej minucie doliczonego czasu gry Mees Hilgers powtórzył "wyczyn" Sjovolda i także wpakował piłkę do własnej siatki. Doszło więc do wyrównania w dwumeczu (3:3). Ale tak to spotkanie się nie zakończyło.

Bodo/Glimt poszło za ciosem i już dwie minuty później wyszło na prowadzenie. Wszystko za sprawą Brice'a Wembangomo, który strzelił z krawędzi pola karnego. Bramkarz był bezradny. Gospodarze wygrywali 3:1 w tym spotkaniu, a 4:3 w dwumeczu. Kibice Bodo/Glimt byli w szoku. Jeszcze przed trzema minutami żegnali się z rozgrywkami, a teraz stanęli przed wielką szansą na awans. 

Zobacz też: O 10:02 Legia oficjalnie ogłosiła! Długo na to czekali. 

Tyle tylko, że sędzia nie kończył tego spotkania. To zadziałało na niekorzyść gospodarzy. Bo już w szóstej minucie doliczonego czasu padła kolejna bramka. Tym razem dla Twente, które sensacyjnie wyrównało za sprawą Sema Steijna. Sędzia miał jeszcze wątpliwości i sprawdzał na VARze, czy nie doszło do faulu na wcześniejszym etapie akcji. Bodo/Glimt modliło się, by tak właśnie było, ale arbiter uznał gola. I tak doszło do dogrywki.

W kolejnych 30 minutach rywalizacji gospodarze postawili kropkę nad "i", wykorzystali rozluźnienie i dekoncentrację rywali, zdobywając dwie kolejne bramki, z czego jedna... o losie... była samobójcza. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 5:2.

Bodo/Glimt - FC Twente 5:2 (6:4 w dwumeczu)

Gole: Fredrik Sjovold (26' GS), Kasper Hogh (56' K), Mees Hilgers (90+2' GS), Brice Wembangomo (90+4), Sem Steijn (96'), Sondre Fet (111'), Arno Verschueren (114' GS).

Na kolejnym etapie rywalizacji Bodo/Glimt zagra z Olympiakosem lub Rangers FC.

Więcej o: