Był początek drugiej połowy pojedynku czwartej kolejki Ligi Europy: FCSB (do 2017 roku klub nazywał się FC Steaua Bukareszt) - FC Midtjylland. Gospodarze od 16. minuty i trafieniu Florina Tanase prowadzili 1:0 i takim wynikiem zakończyła się też pierwsza połowa. Tuż po wznowieniu doszło do kuriozalnej sytuacji, niezwykle rzadko spotykanej na światowych boiskach.
Gdy sędzia gwizdnął rozpoczęcie drugiej połowy, goście chcieli błyskawicznie zaskoczyć rywala. Podali piłkę do bramkarza - Islandczyka Eliasa Rafna Olafssona, który był daleko poza polem karnym, a aż ośmiu ich zawodników powędrowało w kierunku pola karnego gospodarzy. Bramkę można zobaczyć TUTAJ.
Realizacja akcji wyszła jednak fatalnie. Olaffson zbyt długo zwlekał jednak z wykopem i trafił w nadbiegającego rywala - Daniela Birligei. Na domiar złego dla bramkarza, piłka odbiła się w tak nieszczęśliwy sposób, że poleciała w stronę bramki. Birligea pobiegł w kierunku bramki i z dwóch metrów klatką piersiową skierował ją do siatki. Biegł za nim rozpaczliwie bramkarz, ale nie miał szans na jego dogonienie i skuteczną interwencję. Gospodarze prowadzili 2:0 po zaledwie ośmiu sekundach drugiej połowy.
- To jest ciężka porażka. Powinienem gdzie indziej kopnąć piłkę. Popełniłem wielki błąd, ale takie jest życie. Przepraszam, przykro mi. Czuję, że to mecz, który nie powinniśmy przegrać. Rywale nie stworzyli wiele sytuacji, ale dostali dwie łatwe bramki. To dla nas trudny okres, w którym teraz jesteśmy - powiedział Elias Olafsson w rozmowie z Disney+.
FC Midtjylland po czterech kolejkach z siedmioma punktami zajmuje 13. miejsce w Lidze Europy. FCSB z dziewięcioma punktami jest na ósmej pozycji. Liderem rozgrywek jest Lazio (12 punktów).