W Legii zawrzało po decyzji Nitrasa. Poważne zarzuty. Ministerstwo reaguje

Legia Warszawa po raz drugi z rzędu zagra w fazie zasadniczej Ligi Konferencji. Z tego powodu jeszcze niedawno mogła liczyć na wsparcie finansowe od Polskiej Organizacji Turystycznej, mającej podpisaną umowę z Ministerstwem Sportu i Turystyki. Jednak teraz zasady się zmieniły, zdaniem przedstawicieli klubu w niekorzystny sposób. - Legię próbuje się karać za wszystko - mówią "Faktowi". Ministerstwo odpowiada na te zarzuty.

Legia Warszawa bardzo dobrze poradziła sobie w eliminacjach Ligi Konferencji. Chociaż gra drużyny prowadzonej przez Goncalo Feio nie zachwycała, to w dwumeczach z Caernarfon Town, Brondby i Dritą odniosła ona pięć zwycięstw i raz zremisowała. Dzięki temu w drugim sezonie z rzędu awansowała do fazy zasadniczej europejskich pucharów. To przyniesie klubowi duże pieniądze od UEFA, a być może także od ministerstwa sportu. Choć w tej drugiej kwestii nic nie jest oczywiste.

Zobacz wideo Karolina Owczarz porównała zarobki w Fame MMA i KSW

Legia Warszawa nie dostanie milionów złotych? Ten zapis ją dyskwalifikuje

W poprzednim sezonie ministerstwo sportu i turystyki poprzez Polską Organizację Turystyczną (POT) nawiązało współpracę z uczestnikami europejskich rozgrywek. W zamian za umieszczenie reklamN na koszulkach, stadionach i w mediach społecznościowych otrzymali oni niemałe pieniądze. W przypadku Legia czy Raków Częstochowa, które występowały w fazie grupowej, było to nawet 6-7 mln zł.

W międzyczasie doszło do zmiany władzy. Nowa ekipa rządząca postanowiła kontynuować akcję - umowa dotacyjna między resortem a POT-em została podpisana 12 lipca, a program ogłoszono 20 sierpnia z możliwością składania wniosków do 30 sierpnia. To uderzyło w Śląsk Wrocław i Wisłę Kraków, które nie przeszły eliminacji i już nie mogą do niego dołączyć. Ale i Legia czuje się niesprawiedliwie potraktowana. Dlaczego?

Chodzi między innymi o jeden z punktów regulaminu. Wyklucza on z programu kluby, które w ciągu sześciu miesięcy od daty ogłoszenia programu (czyli 20 sierpnia) zostały ukarane przez organizatora rozgrywek (UEFA). To nie wszystko. "Nie będzie miał żadnego znaczenia fakt odwołania się Wykonawcy od takiej kary, jak też nawet okoliczność późniejszego jej uchylenia" - zaznaczono.

Warszawski klub w marcu otrzymał karę za mecz z Molde, a 19 sierpnia UEFA nałożyła na niego sankcje za spotkanie z Brondby. To wyklucza go z udziału w programie, co oczywiście wywołuje niemały sprzeciw i oburzenie.

Wymowne głosy z Legii Warszawa. "Jesteśmy źli na tę decyzję"

- Jesteśmy najmocniejszą marką klubową w Polsce, reprezentujemy Polskę za granicą. Drugi raz z rzędu gramy w fazie głównej europejskich pucharów, ta sztuka nie udała się od ośmiu lat żadnemu innemu klubowi. Poprzednim, który tego dokonał, była właśnie Legia. Jesteśmy godnymi reprezentantami polskiego sportu, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Mamy nadzieję, że nie jest to intencjonalne działanie pana ministra, wymierzone w Legię - powiedział "Faktowi" rzecznik prasowy klubu Bartosz Zasławski.

Mniej dyplomatyczny był jeden z działaczy. - Jesteśmy źli na tę decyzję. Reprezentujemy Polskę, nabijamy punkty do rankingu, z czego skorzysta cała polska piłka. Tymczasem rzuca nam się kłody pod nogi. Od początku kadencji ministra Nitrasa jesteśmy jego "ulubieńcami". Nikt mnie nie przekona, że data ogłoszenia programu była przypadkowa. To bardzo nie fair w stosunku do Legii - powiedział anonimowo.

Z powodu wspomnianych kar od UEFA Legia nie może zatem wziąć udziału w programie, choć i tak złożyła wniosek. W klubie liczą, że ministerstwo jeszcze zmieni regulamin i uda się uzyskać pieniądze. -Chcielibyśmy, żeby wszyscy byli równo traktowani. A Legię próbuje się karać za wszystko - stwierdził informator "Faktu".

W dodatku nie od dziś wiadomo o bardzo napiętych relacjach pomiędzy ministrem Sławomirem Nitrasem a warszawskimi kibicami. Ci po głośnych słowach polityka, który krytykował zamieszki towarzyszące spotkaniom Legii, wywiesili transparent: "Nitras zmień dilera". A gdy 51-latek znów zabrał głos w tej sprawie, odpowiedzieli mu banerem o treści: "Zmiana dilera nie pomogła, Nitras przestań ćpać". - Nie robi to na mnie wrażenia - przekonywał minister.

Ministerstwo odpowiada na zarzuty. "Zwiększenie skuteczności"

Trudno zatem powiedzieć, czy pieniądze trafią do 15-krotnych mistrzów Polski. Resort odpowiedział na pytania dotyczące programu i broni się przed wszelkimi zarzutami. "Wprowadzone zmiany miały na celu zwiększenie skuteczności promocji Polski, maksymalizując efekty wykorzystania środków publicznych" - podkreślono. Z tego powodu w umowie między MSiT a POT-em znalazł się zapis, zgodnie z którym "wykonawcy mają obowiązek dbać z najwyższą starannością o wizerunek Polski, MSiT i POT. Zgodnie z ww. zapisem POT zobowiązuje się nie zawierać umów z podmiotami, których działania mogą prowadzić do naruszenia ww. wizerunków". 

Co do daty ogłoszenia programu, to nie miała ona w żaden sposób uderzyć w Legię. "Ogłoszenie naboru 20 sierpnia br. wynikało z konieczności przeprowadzenia w pierwszej kolejności działań administracyjnych niezbędnych do realizacji programu. (...) Ani działania POT, ani MSiT nie były skierowane przeciwko któremukolwiek z potencjalnych podmiotów uprawnionych do udziału w przedsięwzięciu. Nie mają też na celu dyskryminowania żadnego konkretnego klubu. Ministerstwo nie ma wpływu na daty publikowania ogłoszeń przez POT w ramach programu, ani nie śledzi terminów przedawnień kar dyscyplinarnych poszczególnych zespołów" - przekazano.

Więcej o: