To było siedem minut kończące pierwszą połowę, którą kibice Śląska Wrocław pewnie zapamiętają na długie, długie lata. W 41. minucie gospodarze, którzy w dwumeczu przegrywali już 1:4 i byli praktycznie na łopatkach zrobili szybką akcję. Z prawej strony dośrodkował Mateusz Żukowski, a Petr Schwarz z bliska, szczęśliwie (piłka odbiła się od stopy i kolana) wepchnął piłkę do siatki. 120 sekund później Piotr Samiec-Talar pięknie przymierzył z 18 metrów lewą nogą i było 2:1. To jednak nie koniec. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry, po dośrodkowaniu z lewej strony z rzutu wolnego Schwarza, Alex Petkov mocnym strzałem głową z ośmiu metrów podwyższył prowadzenie!
- Musimy wygrać i jesteśmy w stanie to zrobić. Nie będzie łatwo, ale możemy odrobić straty i awansować dalej. Na pewno potrzebna będzie cierpliwość. Może być tak, że gol padnie już w pierwszej akcji, ale też tak, że dopiero w drugiej połowie. Mamy plan na mecz i jesteśmy gotowi, aby pokazać, że w tym dwumeczu jesteśmy lepsi - mówił Jacek Magiera, trener Śląska Wrocław przed meczem rewanżowym. Jego zespół musiał odrobić dwubramkową stratę ze Szwajcarii, gdzie przegrał 0:2.
Wrocławianie mogli kapitalnie rozpocząć mecz. W dziesiątej minucie po rzucie rożnym i wielkim zamieszanuu, Sebastian Musiolik uprzedził bramkarza i obrońce i głową trafił do siatki. Dla tego zawodnika byłby to pierwszy gol dla Śląska w tym sezonie. Byłby, bo sędziowie po analizie VAR dopatrzyli się spalonego i bramki nie uznali.
Gospodarze atakowali i nadziali się na kontrę. W 21. minucie goście zagrali szybko, w polu karnym piłkę sprytnie przepuścił Chadrac Akolo, a Bastien Toma mocnym strzałem z ośmiu metrów zdobył gola. W tym momencie Śląsk, by doprowadzić do dogrywki musiał zdobyć aż trzy gole. I zdobył - i to już do przerwy!, o czym pisaliśmy już na początku tekstu. Z drugiej strony trzeba dodać, że wcześniej to goście byli bliżsi zdobycia drugiej bramki. Świetną okazję w kontrze zmarnował jednak Christian Witzig.
Na początku drugiej połowy mecz został przerwany na kilka minut. To efekt tego, że jeden z kibiców powiedział coś obraźliwego w kierunku czarnoskórego bramkarza gości (Lawrence Ati Zigi z Ghany). Sędzia długo rozmawiał z piłkarzem i kapitanami obu drużyn. Kilka razy Ati Zigi pokazywał w kierunku trybun.
W 76. minucie sędzia główny podyktował rzut karny po starciu Petkova z rezerwowym Mihailo Stevanoviciem. Po analizie VAR i obejrzeniu powtórki, arbiter zmienił swoją decyzję i odwołał jedenastkę. Mało tego, ukarał Petkova drugą żółtą kartką i Śląsk musiał grać w dziesiątkę. Wrocławianie stracili też wcześniej Samca-Talara, który doznał urazu stawu skokowego.
Śląsk grając w dziesiątkę, mądrze się bronił całym zespołem. Aż do dziesiątej minuty doliczonego czasu gry. Wtedy przy próbie zablokowania podania rywala, ręką zagrał Nahuel. Chorwacki sędzia Duje Strukan dostał sygnał z VAR i po obejrzeniu powtórki podyktował rzut karny. Sprawca zamieszania wdał się w bójkę, odepchnął kilku rywali i po chwili obejrzał czerwoną kartkę. - Rafał Leszczyński, Rafał Leszczyński - głośno śpiewali kibice Śląska, licząc, że bramkarz obroni rzut karny! Leszczyński to zrobił - odbił strzał Witziga. Sędzia pokazał jednak powtórkę, bo Leszczyński zbyt wcześnie opuścił linię bramkową. W powtórce Geubbels trafił do siatki, choć bramkarz gospodarzy wyczuł jego intencje.
W 23. minucie! doliczonego czasu gry sędzia znów zachował się szokująco. Pokazał bowiem bezpośrednią, czerwoną kartkę za próbę wymuszenia rzutu karnego Ortizowi. - Jesteśmy w szoku, tak jak trener Jacek Magiera i całe trybuny. Czerwona kartka za próbę wymuszenia rzutu karnego? VAR nawet tego nie sprawdzał. To coś nieprawdopodobnego - mówili komentatorzy Polsatu Sport.
Ostatecznie Śląsk Wrocław wygrał 3:2 i odpadł z rozgrywek. O tym starciu i decyzjach sędziego będzie jednak głośno jeszcze pewnie przez długi czas.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!