Dramat i kompromitacja. Raków dostał prezent. Nie skorzystał. Ograli go trzecioligowcy

Jakub Seweryn
Miało być święto, a był dramat i kompromitacja. Raków Częstochowa dostał przedwczesny świąteczny prezent w postaci mocno rezerwowego składu Atalanty Bergamo, tymczasem to Władysław Koczerhin, Bogdan Racovitan i spółka wyglądali na murawie w Sosnowcu niczym piłkarze z rezerw. Wstydliwy wynik 0:4 oznacza, że nie będzie dwóch polskich drużyn wiosną w Lidze Konferencji Europy, choć Raków do awansu aż do doliczonego czasu gry potrzebował tylko gola. Jednak ten kompromitujący występ częstochowian jest porażką nie tylko drużyny, ale całego pionu sportowego klubu, który latem dopuścił się jednego, lecz bardzo bolesnego zaniedbania.

Raków Częstochowa, debiutant w fazie grupowej europejskich pucharach, w Lidze Europy rósł z meczu na mecz. Po fatalnych dwóch pierwszych meczach z Atalantą na wyjeździe (0:2) i Sturmem Graz u siebie (0:1), przyszło przełamanie i pierwszy punkt w rywalizacji ze Sportingiem w Sosnowcu (1:1). W rewanżu w Lizbonie Raków przegrał tylko 1:2, choć grał przez 80 minut w dziesiątkę, aż w wreszcie w kluczowym meczu w Grazu zespół Dawida Szwargi odniósł premierowe zwycięstwo, triumfując 1:0 po trafieniu Johna Yeboaha i wciąż miał duże szanse na grę wiosną w fazie pucharowej Ligi Konferencji Europy. W czwartkowy wieczór trzeba było jednak postawić ostatni krok.

Zobacz wideo

Trener Atalanty robił wszystko, by Raków awansował, ale ten tylko tracił gole. Kompromitacja mistrza Polski. Dramat w czterech aktach

Przeciwko Atalancie zespół Dawida Szwargi dostał prawdziwy prezent od gości z Bergamo przed meczem. Trudno inaczej było nazwać fakt, że Gian Piero Gasperini nie zabrał ze sobą do Sosnowca 14 ważnych piłkarzy, w tym 9 z podstawowej jedenastki z ostatniej ligowej potyczki z Milanem (3:2). W Atalancie w czwartkowy wieczór nie było ani jednego stopera z pierwszej drużyny - w trójce środkowych obrońców zagrał wahadłowy Hans Hateboer oraz dwaj piłkarze trzecioligowych rezerw - 20-letni Tommaso Del Lungo i Giovanni Bonfanti.

Ale to nie oni, lecz niejeden z zawodników mistrza Polski tego wieczoru wyglądał jak trzecioligowiec. Przykład? Władysław Koczerhin, który w środku pola walczył częściej z piłką niż z rywalem. Każdy pojedynek z napastnikami Atalanty Bogdana Racovitana śmierdział sytuacją stuprocentową dla przyjezdnych. A z przodu drużyna gospodarzy nie potrafiła nawet przetestować eksperymentalnej defensywy z Bergamo.

Wyglądało to katastrofalnie i kibice Rakowa musieli być w szoku, gdy mistrz Polski w absurdalny sposób tracił kolejne gole. To był dramat mistrza Polski w czterech aktach. Akt I - w 14. minucie katastrofalne błędy wspomnianego duetu Koczerhin - Racovitan z dziecinną łatwością wykorzystał Luis Muriel, wykorzystując sytuację sam na sam z Vladanem Kovaceviciem. 

Akt II - dwanaście minut później fatalne zachowanie częstochowskiej defensywy po rzucie rożnym, w tym zupełnie nieudane wybicie Frana Tudora, wykorzystał jeden z tych bergamowskich żółtodziobów - Bonfanti. 20-latek trafił z bliska do siatki na 0:2, co też utrzymało się do przerwy, bo Raków w tym czasie miał tylko jedną okazję do zdobycia gola. Gdyby przed pustą bramką Atalanty w piłkę trafił Łukasz Zwoliński, ten mecz mógł się potoczyć inaczej. Rzecz jasna, nie trafił. 

Akt III - Była 60. minuta. Sporting Lizbona strzelił wówczas gola na 2:0 po główce Goncalo Inacio. Raków już nie potrzebował zwycięstwa, nie potrzebował remisu, a tylko jednego gola. I faktycznie, zespół Dawida Szwargi zaczął grać lepiej, stwarzać sobie groźne sytuacje, ale wówczas mistrzowie Polski zaczęli pudłować na potęgę. Z bliska Carnesecchiego nie zdołał pokonać Ante Crnac, kolejne dwie szanse zmarnował Łukasz Zwoliński, a gdy dwukrotnie bardzo dobrze główkował w polu karnym Adnan Kovacević, to raz piłka odbiła się od słupka, a raz znakomicie interweniował bramkarz Atalanty. 

I to Atalanta strzelała kolejne bramki. Gdy Sporting strzelił w Lizbonie trzeciego gola - w 73. minucie w Sosnowcu po kontrze gości Jean Carlos tak nastrzelił Luisa Muriela, że piłka wpadła do siatki na 0:3.

Akt IV - Marco Carnesecchi bronił tak dobrze, że trener Atalanty Gian Piero Gasperini wprowadził w końcówce na boisko trzeciego bramkarza swojej drużyny Francesco Rossiego. Być może doświadczony Włoch chciał dodać jeszcze więcej emocji tej walce o trzecie miejsce w grupie D Ligi Europy. Ale to wciąż było za mało. Gdy dalej Raków potrzebował do awansu tylko jednego gola, wciąż pudłował na potęgę - raz jeszcze Crnac, a także Sonny Kittel. W końcu w doliczonym czasie gry mistrzów Polski dobił Charles De Ketelaere, pozbawiając częstochowian złudzeń.

Jako że w Lizbonie padł wynik 3:0 dla Sportingu, Raków Częstochowa awansowałby do fazy pucharowej przy wyniku 0:1, a nawet 1:3, ale zespół Szwargi przegrał z rezerwową Atalantą Bergamo aż 0:4 i powiedzmy sobie wprost - najzwyczajniej w świecie się skompromitował.

Wielkie zaniedbanie pionu sportowego Rakowa. Z takim Exposito mistrz Polski grałby dalej w Europie

Jednak ten dramat mistrza Polski to nie jest tylko porażka trenera Dawida Szwargi i jego piłkarzy. Patrząc na przebieg meczu z Atalantą, niezwykle boleśnie na Rakowie Częstochowa odbiło się zaniedbanie w letnim oknie transferowym władz klubu, które nie pozyskały ani jednego napastnika na poziom europejskich pucharów. 

Atakowanie Ligi Europy Fabianem Piaseckim, Łukaszem Zwolińskim i młodziutkim Arne Crnacem okazało się bombą z opóźnionym zapłonem, która wypaliła wtedy, gdy Raków najbardziej bramki potrzebował, a jego napastnicy pudłowali na potęgę. Zresztą z tej trójki w fazie grupowej do siatki trafił jedynie Piasecki i to tylko raz. Gdyby Raków poważniej podszedł latem do transferu Erika Exposito ze Śląska Wrocław, choćby tak, jak próbował to uczynić ostatniego dnia okna transferowego, jest wielce prawdopodobne, że właśnie świętowałby wywalczenie przepustki do fazy pucharowej Ligi Konferencji. 

A tak w Rakowie nie ma ani Exposito, ani innego napastnika wysokiej klasy. Nie ma też ani byłego już dyrektora sportowego Roberta Grafa, ani awansu do wiosennej części europejskich pucharów, gdzie Polskę będzie reprezentować tylko Legia Warszawa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.