Legia Warszawa przyzwoicie radzi sobie w Lidze Konferencji Europy. Po pięciu spotkaniach ma dziewięć punktów na koncie i duże szanse na awans do fazy pucharowej. Jednak więcej niż o samych wynikach, mówi się o zamieszkach, do których doszło po meczu z AZ Alkmaar (0:1) oraz przed rewanżowym spotkaniem z Aston Villą (1:2). W kontekście obu tych incydentów wymienia się m.in. nazwisko Dariusza Mioduskiego. W pierwszym przypadku została naruszona jego nietykalność cielesna przez holenderską policję, a w drugim odmówił on wejścia na stadion w geście solidarności z polskimi kibicami. Teraz do zachowania działacza odniósł się były prezes Legii. Co więcej, wyjawił nieznane fakty na temat Mioduskiego.
"Czytam o wczorajszych 'przygodach' Legii na Wyspach i myślę, że chyba nadszedł czas, żeby opowiedzieć, jak to wszystko wygląda 'od środka' i dlaczego to, co się zdarzyło wczoraj i w Alkmaar, było kompletnie bez sensu…na wszystkich płaszczyznach" - napisał Bogusław Leśnodorski na platformie X. Następnie udzielił wywiadu dla WeszłoTV, w którym nieco wyjaśnił, co znaczyły te tajemnicze słowa.
Poruszył nie tylko wątek kontrowersji wokół Legii w europejskich pucharach, ale wyraził też oburzenie zachowaniem działacza klubu. Na tym nie koniec. Zdradził również, jak zachowywał się Mioduski względem zespołu, gdy to Leśnodorski był jego prezesem.
- Lobbował za tym, żeby nakładano na nas kary i to dość wysokie. Albo, żeby ich nie anulowano - wyjawił. - Dzwonił do różnych, dość wysoko postawionych działaczy, nawet reprezentujących Polskę w strukturach międzynarodowych. Prosił, żeby nie pomagać klubowi. To było wiele lat temu, nie ma co z tego robić tajemnicy. Miał jakieś swoje pobudki - kontynuował.
Leśnodorski wyraził też zdanie na temat zachowania Mioduskiego przy okazji spotkań w Alkmaar i Birmingham. Według niego prezes Legii zachował się niewłaściwie.
- Jak jesteś szefem klubu, to jego dobro, a nie własne emocje i ambicje są na pierwszym miejscu. Jeśli wiesz, że klub zapłaci za to cenę, a ty chwilę się pogrzejesz w reflektorach sławy, że dostałeś kopa w tyłek, to jest to wątpliwe - dodał.
- Prezes klubu nie powinien specjalnie kozakować, bo cena, którą zapłaci za to klub, jest za wysoka. (...) Może jest w naszej kulturze coś takiego, że jak wyjdziesz i ktoś ci przyłoży z plaskacza, to jesteś bohaterem. Nie czuję tego. W ogóle tego nie rozumiem. A tego płaczu - to już zupełnie. Jeśli idziesz się bić, to musisz się liczyć, że możesz dostać. Tak to wygląda. Później nie płaczesz - podkreślał.
Jak na razie UEFA przygląda się incydentom, do jakich doszło przy okazji meczów Legii w LKE. Obecnie gromadzi dokumentacje, po czym podejmie decyzję w sprawie ewentualnych kroków. W związku z wydarzeniami na ulicach Birmingham policja hrabstwa West Midlands wydała komunikat, że zatrzymano aż 49 osób. Dodatkowo czterech funkcjonariuszy zostało rannych, jeden z nich trafił do szpitala. Ucierpiały także dwa konie i dwa psy policyjne, a to dlatego, że rzucono w ich kierunku flary i petardy.