Po porażkach z Atalantą Bergamo (0:2) i Sturmem Graz (0:1) trudno było wierzyć, że Raków Częstochowa jest w stanie powalczyć o awans do fazy pucharowej Ligi Europy. Podejmując w Sosnowcu Sporting Lizbona mistrz Polski występował w roli zdecydowanego "underdoga", ale to spotkanie ułożyło się w taki sposób, że Raków tylko samemu sobie zawdzięcza, że jedynie zremisował z gigantem z Lizbony 1:1.
Viktor Gyokeres to zawodnik, który w dziewięciu meczach Sportingu w tym sezonie strzelił aż 8 goli i zaliczył 2 asysty. To dziesiąte spotkanie w nowych barwach (Szwed przyszedł latem z Coventry City) okazało się jednak dla niego bardzo pechowe. Trudno oskarżać go, że w 4. minucie celowo chciał zrobić krzywdę Zoranowi Arseniciowi, ale faktem jest, że wyszedł z tego brutalny faul, który po interwencji VAR został słusznie oceniony przez greckiego sędziego Anastassiosa Papapetrou na czerwoną kartkę.
To oznacza, że Sporting musiał grać bez swojego najlepszego strzelca przez cały mecz w Sosnowcu, ale też będzie musiał radzić sobie bez niego w rewanżu z Rakowem w Lizbonie 9 listopada.
To z pewnością bardzo dobra wiadomość dla drużyny Dawida Szwargi, ale jest też spory minus tej sytuacji, bo z kontuzją musiał zejść lider obrony Rakowa Zoran Arsenić.
Jego staw skokowy wygiął się bardzo brzydko po ataku Gyokeresa, ale należy trzymać kciuki, że badania nie wykażą żadnej poważniejszej kontuzji i skończy się tylko na strachu. Wszak Arsenić ledwo co wrócił po niespełna dwumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. Mecz ze Sportingiem był jego drugim po wyleczeniu urazu, a pierwszym od pierwszej minuty.
Biorąc pod uwagę, że chodzi o staw skokowy, a Arsenić jednak był w stanie później udać się o własnych siłach na ławkę rezerwowych Rakowa, może ostatecznie nie będzie tak źle.
Mimo coraz mniejszych szans na dobry wynik w Lidze Europy, trybuny stadionu w Sosnowcu ponownie były wypełnione praktycznie do ostatniego miejsca. Jedno z nich zajął były już szkoleniowiec Rakowa Częstochowa Marek Papszun, który obserwował poczynania byłych podopiecznych w towarzystwie właściciela klubu - Michała Świerczewskiego.
Ale po tym, co obejrzał w pierwszym kwadransie, Papszun mógł tylko się skrzywić. Bo w jego Rakowie taka dezorganizacja w drużynie byłoby nie do pomyślenia! Po kontuzji Zorana Arsenicia Rakowowi zajęło aż osiem minut (!), by wprowadzić w jego miejsce Jean Carlosa Silvę.
W tym czasie Sporting zdołał wywalczyć rzut rożny, z którego padła pierwsza bramka, a przy nim? Kolejny wątpliwy popis dezorganizacji w Rakowie, tym razem na boisku. Portugalczycy nie zrobili przy stałym fragmencie gry nic nadzwyczajnego - Diogo Goncalves dośrodkował na głowę najwyższego Sebastiana Coatesa, który - choć stał sobie na piątym metrze przed bramką Vladana Kovacevicia - to nie był zupełnie przez nikogo atakowany i spokojnie pokonał głową bramkarza Rakowa. Wielkie, kosztowne błędy drużyny i sztabu Dawida Szwargi.
Raków przeciwko Sportingowi, mimo gry w przewadze, radził sobie przez 30 minut bardzo kiepsko. Co więcej, w tym czasie było bliżej drugiej bramki dla lidera ligi portugalskiej, niż dla mistrza Polski. Ale po tych 30 minutach wreszcie coś drgnęło.
Zaczęło się od spektakularnych pudeł - najpierw w pierwszej połowie w dobrej sytuacji nie popisał się Milan Rundić, następnie z kilku metrów do bramki nie trafił John Yeboah. Ich wszystkich jednak tuż po przerwie przebił Jean Carlos Silva, który nie trafił do bramki Sportingu z metra!
W końcu jednak częstochowianom udało się strzelić pierwszego gola w Lidze Europy. Po ładnej kombinacyjnej akcji mistrzów Polski Władysław Koczerhin tak skiksował w polu karnym, że Fabian Piasecki z wolno lecącej piłki już nie mógł nie trafić do pustej bramki.
Raków atakował do końca, Raków miał w tym meczu sytuację, żeby pokonać Sporting. I znów przed lepszym wynikiem w Lidze Europy Raków powstrzymał się sam.
Raków Częstochowa meczem ze Sportingiem Lizbona pokazał, że jest w stanie rywalizować w tej silnej grupie Ligi Europy. Niestety dla drużyny Dawida Szwargi niespodziankę sprawił też Sturm Graz, który zremisował u siebie z Atalantą Bergamo 2:2.
Choć Sporting nie może być pewny awansu do fazy pucharowej, to jednak trudno wyobrazić sobie inny scenariusz niż pierwsze dwa miejsca dla Atalanty i Sportingu oraz walka Rakowa i Sturmu o trzecią pozycję oraz "spadek" do Ligi Konferencji. Wobec tego wszystko rozstrzygnie się 30 listopada w Grazu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!