Czwartkowy wieczór nie był najlepszy dla Legii Warszawa. Nie dość, że przegrała 0:1 z AZ Alkmaar w Lidze Konferencji Europy, to później jej przedstawiciele padli ofiarami skandalicznego zachowania ochrony i policji. Służby zaatakowały piłkarzy i sztab wicemistrzów Polski, a w wyniku zamieszek ucierpiał też Dariusz Mioduski. Na dodatek Josue i Radovan Pankov zostali siłą wyciągnięci z autobusu i aresztowani. Atmosferę na dobre podgrzały władze Alkmaar, które kilka godzin po zamieszkach wydały oświadczenie. W nim winą obarczyły piłkarzy Legii, którzy mieli użyć siły wobec służb. Oberwało się też kibicom. Takie słowa władz miasta rozsierdziły Polaków, co rzekomo na własnej skórze odczuli nie tylko pracownicy gminy, ale i sama burmistrz, Anja Schouten. Swoją drogą kobieta także miała ogromny udział w nakręcaniu nerwowej atmosfery, która doprowadziła do zamieszek.
To właśnie pani burmistrz miała wydać decyzję o tym, że w dniu meczu polscy obywatele do godz. 18:00 nie mają prawa przebywać w Alkmaar. - Nasi kibice byli wywożeni poza Alkmaar. Były łapanki, wyprowadzali ich z mieszkań, restauracji. Jedna z pracownic klubu przez pół godziny broniła się przed tym, by jej nie wywieźli - mówił Jarosław Jankowski, członek zarządu Legii w łączeniu z portalem Meczyki.pl. Dodatkowo polscy kibice mieli być szykanowani, ale władze miasta nie reagowały.
Nic więc dziwnego, że w ostatnich kilku dniach Schouten była zasypywana pytaniami od naszych rodaków. Polacy mieli domagać się wyjaśnień na temat ataków policji i ochrony m.in. na Dariusza Mioduskiego. Większość z nich była sformułowana w sposób kulturalny. Mimo to burmistrz zdecydowała się na radykalne działanie.
Najpierw miała blokować pytania od Polaków na Twitterze, a następnie poszła o krok dalej i zmieniła ustawienia swojego konta na platformie. Teraz jest ono prywatne. Tym samym nie można już wysłać żadnej wiadomości do kobiety ani też zobaczyć jej aktualnych wpisów.
Takie zachowanie pani burmistrz wydaje się dość kontrowersyjne, choć usprawiedliwić próbują je tamtejsze media. Redakcja Nordhollands Dagblad donosi, że w ostatnich dniach w sieci pojawiło się mnóstwo negatywnych komentarzy skierowanych pod adresem pracowników urzędu w Alkmaar. W związku z tym gmina rozważa wystąpienie na drogę prawną przeciwko "internetowym bandytom", którzy nękają pracowników. Burmistrz miała ujawnić nawet, że kilku z jej podwładnych otrzymało wiadomości pełne nienawiści.
Tym samym doszło do zaognienia konfliktu. W sprawę zaangażowali się już nawet najwyżsi politycy, w tym wiceminister MSZ, Paweł Jabłoński. W środę opublikował na Twitterze wpis, w którym zapowiedział, że postara się pociągnąć osoby winne do odpowiedzialności karnej.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
"Nie zostawimy tej sprawy. Osoby odpowiedzialne za niezgodne z prawem działania holenderskiej policji i innych służb, zwłaszcza w mieście Alkmaar, muszą ponieść konsekwencje - w tym odpowiedzialność karną. Nie ma zgody na dyskryminację naszych obywateli - to naruszenie Konstytucji RP, Konstytucji Królestwa Niderlandów i Traktatu o Unii Europejskiej" - pisał. Liczy też na współpracę z Holendrami. W innym przypadku relacje pomiędzy krajami mogą się znacząco pogorszyć.