Po meczu Legii Warszawa z AZ Alkmaar doszło do ogromnego skandalu. Ochrona stadionu zabroniła niektórym piłkarzom opuszczenie obiektu. Następnie prezes klubu Dariusz Mioduski został zaatakowany przez policję, a Radovan Pankov i Josue trafili na komisariat.
Doniesienia te potwierdził rzecznik prasowy Legii Bartosz Zasławski. - To, co się działo, jest absolutnie nie do zaakceptowania. W najczarniejszym scenariuszu nie podejrzewaliśmy, że możemy zostać tak potraktowani przez ochronę klubu - powiedział w rozmowie z "Prawdą Futbolu". TVP Sport dotarło do świadka tych wydarzeń. Jego zeznania są szokujące.
- To były bestialskie sceny: pojawiły się wyzwiska, było naruszanie nietykalności. Ochrona AZ sprowokowała całą sytuację. Przedstawiciele gospodarzy zamknęli drzwi prowadzące z szatni do autokaru. Kilku piłkarzy było już w pojeździe, inni nie, ale ktoś wolał wszystkich odseparować. Prosto mówiąc, niektórzy piłkarze i prezes Mioduski dostali po twarzy. Zachowanie wobec Legii nie było akceptowalne. To była zwykła dyskryminacja. Wojskowych potraktowano jak zwierzęta! Zwykły człowiek nie jest w stanie zrozumieć takich zachowań - powiedział. Po czym dodał, że policja eskalowała konflikt i werbalnie obrażała kierowcę autokaru i prezesa Mioduskiego.
Więcej tego rodzaju treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Do skandalicznych wydarzeń doszło jeszcze przed meczem. Holenderskie media przekazały, że doszło do starć pomiędzy kibicami Legii a policją, a jeden z funkcjonariuszy stracił przytomność. Zdaniem dziennikarzy fani ekipy z ekstraklasy złamali ustalenia i pojawili się w centrum miasta, co było zakazane w związku z obchodami 450. rocznicy Alkmaar Ontzet, czyli wydarzenia upamiętniającego zwycięstwo nad hiszpańską armią, która opuściła miasto 8 października 1573 roku.
Legia Warszawa przegrała czwartkowe spotkanie 0:1. Rewanż odbędzie się 14 grudnia.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!