Gdyby w futbolu rozdawano noty za styl, to w ostatnich latach ligi włoskiej tylko Atalanta mogłaby rywalizować z Napoli o miano najpiękniej grającej drużyny. Architektem sukcesu, który dba o skrajnie ofensywny styl gry, nawet kosztem traconych bramek, jest trener Gian Piero Gasperini, apodyktyczny autokrata, ale do tego wątku jeszcze wrócimy. Na razie skupmy się na Atalancie, która przeżywa najpiękniejszy okres w historii klubu. A będąc precyzyjnym: przeżywała kilka lat temu.
W latach 2019-21 trzy razy z rzędu zakończyła rozgrywki Serie A na ostatnim miejscu podium. Mało tego! Szalała także w trzech edycjach Ligi Mistrzów, gdzie dwa razy wyszła z grupy. Raz odpadła z Realem Madryt w 1/8 finału, a innym razem do ostatnich sekund walczyła z Paris Saint Germain o półfinał. I tu warto otworzyć nawias.
W książce „Futbonomia", autorstwa Simona Kupera i Stefana Szymańskiego, jest przedstawiona teoria, wedle której sukcesu w piłce nie determinuje wcale liczba pieniędzy wydanych na transfery, a koszty związane z opłacaniem pensji zawodników. Tymczasem Atalanta - gdy mierzyła się z PSG - wydawała rocznie na pensje wszystkich piłkarzy - 36 milionów euro, czyli mniej więcej tyle, co PSG płaciło Neymarowi, którego gol wyeliminował Atalantę. Ba! Atalanta zadomowiła się na ligowym podium, choć co najmniej 10 zespołów Serie A płaciło więcej swoim piłkarzom.
Atalanta słynie z dobrej akademii i świetnego skautingu, ale w jej składzie można było też spotkać piłkarzy, którzy, albo się odbili od wielkich klubów, albo nigdy nie dostali w nich szansy. Może właśnie dlatego ich historia tak zauroczyła kibiców. W składzie raczej nie zobaczymy gwiazd światowego formatu, ale roiło i roi się od utalentowanych ofensywnych piłkarzy. Symbolami stały się kariery Josipa Ilicicia i Alejandro Papu Gomeza, którzy na boisku potrafili wyczyniać cuda, choć nie byli kandydatami nawet do czołówki Złotej Piłki.
Obu jednak już nie ma w Bergamo. Papu Gomez odszedł, bo zaczynało już dochodzić do... rękoczynów z Gasperinim. Ilicicia skreśliła poważna depresja, ale i on miewał na pieńku z trenerem. Gasperini potrafił się ich bez żalu pozbyć, choć na boisku byli artystami. Ale w Atalancie nikt nie jest ważniejszy od klubu.
Gasperini pracuje w Bergamo od 2016 roku, co sprawia, że jest najdłużej pracującym trenerem w Serie A z jednym klubem. I od tamtej pory popada w konflikty ze wszystkimi dookoła. Co do jego warsztatu trenerskiego nie ma żadnych wątpliwości, bo publicznie chwalił go już sam Jose Mourinho, a kilka ładnych lat temu plotkowano, że do sztabu Manchesteru United chciał go włączyć Sir Alex Fergusson. Ale warsztat to jedno, osobowość to drugie. A ją ma Gapserini trudną. Co jest raczej łagodnym określeniem, bo uchodzi on wręcz za psychopatę. Za mocne słowo? No to może oddajmy głos piłkarzom-ofiarom szalonego Gaspa.
- W szatni przekroczył wszelkie granice. Próbował mnie zaatakować fizycznie - powiedział Gomez po meczu LM z Midtjylland. Niedługo później odszedł do Sevilli, i choć niedawno został mistrzem świata, to jego kariera po odejściu wyraźnie wyhamowała.
- To bardzo dobry trener, który ma doskonałe pomysły, ale nie da się z nim prowadzić dialogu. Wpada w furie i nie potrafi się opanować. Nie pluje się na talerz, z którego się je, więc nie będę więcej mówił, ale potrzebuję zmian - mówił Timothy Castagne, gdy Atalantę zamienił na Leicester.
- Odszedłem z powodu jednej osoby. Możecie się domyślić przez kogo - tłumaczył się kiedyś Pierluigi Gollini. Tak samo było w przypadku Joakima Maehle, który z Bergamo uciekł kilka tygodni temu.
- W Niemczech bardziej czuję się częścią składu, a w szatni panuje lepsza atmosfera i poczucie jedności. Myślę, że trochę tego szukałem - powiedział Maehle po podpisaniu umowy z Wolfsburgiem.
- Atalanta jest jak więzienie? - spytał dziennikarz.
- To już ty powiedziałeś. Ale to fakt, że o pewnych rzeczach bałem się mówić. Gasperini kontrolował absolutnie wszystko. (...) W Atalancie nie czujesz się traktowany jak człowiek. Jesteś tylko numerem. Nie było w ogóle kontaktu z trenerem. Chyba że akurat stał przy linii i kogoś obrażał za jakąś głupotę. Na dłuższą metę to było bardzo wycieńczające psychicznie. Nagle poczułem, że naprawdę potrzebuję zmiany otoczenia – odpowiedział Maehle. I zdradził kuriozalną anegdotę, że trener zabronił mu wspólnej jazdy samochodem na trening z kolegą.
- Pewnego razu Gasperini zrobił aferę o to, że jeździmy wspólnie z Rasmusem Hojlundem [dziś napastnik Manchesteru United] na treningi. Hojlund nie miał prawa jazdy, więc dogadałem się z klubem, że będę go podwoził, ale trener to zablokował. Stwierdził, że to można nas niepotrzebnie rozluźnić, a mamy być skupieni na trenowaniu. Trener potrafił męczyć zawodników o takie głupoty. No i nie trenowaliśmy rano, jak w innych klubach, ale w siedzibie Atalanty musieliśmy być rano. Do domu wracałem dopiero wieczorem. No i co z tego, że mieszkałem w pięknym miejscu, skoro całe dnie spędzałem w ośrodku klubowym? - irytował się Duńczyk.
- To wszystko prawda - skomentował Merih Demiral, także były piłkarz Atalanty. Turecki stoper zaapelował też do Rusłana Malinowskiego, byłej gwiazdy Atalanty, by Ukrainiec publicznie opowiedział, co go spotkało.
Spokojnie jeszcze kilka przykładów, by się znalazło. Ale właśnie na tym polega siła Atalanty, że nawet po odejściu największych gwiazd drużyna wciąż funkcjonuje. Co prawda zdarzył się gorszy rok, gdy Atalanta zakończyła rozgrywki 21/22 Serie A na 8. miejscu, ale już poprzedni sezon skończyła na piątej lokacie, dzięki czemu w czwartek zagra z Rakowem Częstochowa w Lidze Europy.
Latem odszedł z Atalanty do Torino Duvan Zapata, ale Kolumbijczyk został skreślony raczej z powodów sportowych. Nikt mu w Bergamo jednak nie zapomni 82 zdobytych bramek.
- Kiedy się żegnaliśmy, to poczułem, że kończy się pewna era Atalanty. Ale z wielkim entuzjazmem zaczynamy nową. Zbudujemy zgraną grupę, bo widzę wielki entuzjazm chłopaków - powiedział Gasperini. Nowej ery nie będzie też tworzył Hojlund, który po zaledwie roku, został z grubą przebitką sprzedany do Manchesteru United.
Nowa Atalanta
Na razie Atalanta gra w kratkę. Dwa mecze wygrała, dwa przegrała. Ale kibice "La Dei" mogą być dobrej myśli. Szefem defensywy jest 19-letni Giorgio Scalvini, który już dziś jest graczem podstawowym także reprezentacji Włoch. Obok niego gra też bardziej doświadczony Rafael Toloi, kapitan, który ma na koncie 14 meczów w brazylijskiej młodzieżówce i 19 spotkań w seniorskiej kadrze Włoch.
Czarną robotę w środku pola robi Marten de Roon, ale reprezentant Holandii nie tylko pracuje w destrukcji, o czym świadczą dwie asysty. Nie ma już Malinowskiego, ale i tak bramkarz Rakowa, czwartkowego rywala "La Dei" musi obawiać się strzałów z dystansu. Kapitalną lewą nogę ma Teun Koopmeiners, także reprezentant Holandii. Warto też obserwować brazylijskiego pomocnika Edersona.
Ale jak zwykle, największą siłą jest ofensywa. Kibice Atalanty liczą na rozwój Charlesa De Ketelaere, który nie sprawdził się w Milanie, ale nie ma raczej wątpliwości, że Belg ma duży talent. I idealnie wpisuje się w katalog piłkarzy Atalanty, którzy próbują odbudować karierę.
Nie można lekceważyć Mario Pasalicia czy Aleksiej Mirańczuka, ale więcej uwagi należy poświęcić Ademoli Lookmanowi, który na razie ma jedną bramkę, ale zeszły sezon zakończył z 15 trafieniami i ośmioma asystami. Nigeryjczyka, która ma na koncie mecze w Bundeslidze (w barwach RB Lipsk) i Premier League (Leicester), ma uzupełniać ściągnięty latem z West Hamu Gianluca Scamacca, który renomę wyrobił sobie w Sassuolo.
Trudny do zatrzymania może się także okazać 32-letni Kolumbijczyk Luis Muriel, który na boisku, zachowując proporcję, momentami przypomina brazylijskiego Ronaldo. Jego rola jest marginalizowana, ale nie można zapominać, że zdobył aż 62 bramki i zaliczył 27 asyst w 161 meczach.
Oprócz Rakowa Atalanta w grupie będzie rywalizowała ze Sturmem Graz oraz lizbońskim Sportingiem. Najważniejsza lekcja dla mistrza Polski jest taka, by nawet przy korzystnym wyniku nie tracili koncentracji, bo piłkarzy szalonego Gasperiniego nie można nigdy skreślać, nawet gdy wydaje się, że już są rozbici. O tym, czy Raków odrobił lekcję przekonamy się w czwartek wieczorem.