Na moment, w którym w fazie grupowej europejskich pucharów zagrają 2 polskie drużyny, kibice czekali od 8 lat. Ostatnio udało się to w sezonie 2015/16, gdy na jesieni w Lidze Europy grały Legia Warszawa i Lech Poznań. 21 września tegoroczną europejską rywalizację w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy (LKE) zainauguruje Legia. Po jej meczu tego samego dnia do walki o punkty w Lidze Europy (LE) stanie Raków. Prawa do tych rozgrywek w Polsce jeszcze przez rok ma platforma streamingowa Viaplay.
Aby oglądać LKE i LE trzeba mieć co najmniej pakiet Viaplay Medium, który kosztuje 40 zł miesięcznie. Nadawca już zaprasza na 1. kolejkę tych rozgrywek i podkreśla, że "wszystkie mecze Ligi Europy i Ligi Konferencji Europy UEFA w sezonie 2023/2024 do obejrzenia tylko na Viaplay".
Na nasze pytanie dotyczące podzielenia się tymi prawami z innymi nadawcami, oficjalna odpowiedź wiele do sprawy nie wniosła.
"Na chwilę obecną nie komentujemy kwestii związanych z możliwymi sublicencjami do transmisji meczów polskich drużyn w europejskich pucharach. W przypadku zawarcia umowy sublicencyjnej na którekolwiek z praw sportowych należących do Viaplay poinformujemy o tym z odpowiednim wyprzedzeniem" - przekazał nam oddział prasowy platformy.
Dodajmy, że posiadacz praw do europejskich pucharów na danym rynku jest zobowiązany do zapewnienia sygnału telewizyjnego z meczów drużyn z tego kraju, jeśli te do rozgrywek awansują. To znaczy, że Viaplay powinien wyprodukować wszystkie domowe mecze Legii i Rakowa. Według naszych ustaleń skandynawski nadawca jest na to gotowy. Na razie jednak nie podjęto w tych kwestiach żadnych dalszych kroków.
To zapewne dlatego, że według kolejnych nieoficjalnych informacji, zapytania o sublicencję na mecze polskich drużyn złożyła Telewizja Polska. Stało się to tuż po tym jak było pewne, że w LE i LKE zagrają Raków i Legia. Negocjacje w tej sprawie prowadzone są zatem od początku września i miały wejść w decydujący etap. Wiele wskazuje na to, że Viaplay podzieli się prawami. Co byłoby też logicznym rozwiązaniem.
Przypomnijmy, że platforma przed wakacjami ogłosiła redukcję swojej europejskiej i światowej działalności. Nowa strategia spółki zakłada, że ta skupi się na subskrybentach w Skandynawii oraz w Holandii (treści sportowe) i ma wycofać się z Polski, Wielkiej Brytanii, USA i państw bałtyckich. Rozważana jest też sprzedaż lub znalezienie inwestora. W informacji dla inwestorów przekazano też, że platforma będzie cięła koszty niemal we wszystkich obszarach działalności: reklamy, zatrudnienia, oryginalnych produkcji własnych i starała się pozyskiwać pieniądze z praw, które posiada. Przy braku nowych zakupów wskazywało to na dzielenie się i odsprzedawanie już posiadanych atrakcyjnych transmisji.
Tak się właśnie może stać w przypadku LE i LKE, bo po pierwsze będzie to oznaczało zejście z kosztów dotyczących produkcji sygnału, a po drugie pozyskanie środków finansowych za sublicencję. Dodajmy, że na razie cięć w polskim oddziale Viaplay nie ma żadnych.
Wracając do tematu. TVP stara się o prawa dla meczów obu polskich drużyn, chodzi zarówno o spotkania domowe jak i wyjazdowe, ale tu Viaplay może pójść przetartym już schematem tylko częściowej sublicencji. To znaczy, że podzieli się tylko tymi meczami, które TVP wyprodukuje, czyli starcia w Warszawie i Sosnowcu (bo tam gra Raków). Takie rozwiązanie zatrzyma, czy też może zaowocować nowymi widzami, którzy przynajmniej na kilka miesięcy wykupią miesięczny dostęp do Viaplay. Wszystko zależy od tego ile ostatecznie TVP zapłaci, która oczywiście chciałaby kompletny produkt.
Czy Viapaly musi sprzedawać sublicencję na polskie mecze? Wydaje się, że nie. Przypomnijmy, że w Polsce od 2015 roku obowiązują przepisy w sprawie listy ważnych wydarzeń sportowych, które muszą być pokazywane w otwartej telewizji. Na tej liście są m.in letnie i zimowe igrzyska olimpijskie; mecze na mistrzostwach świata i Europy naszych siatkarzy, piłkarzy ręcznych i piłkarzy nożnych. Są też mecze z udziałem polskich klubów w ramach Ligi Mistrzów i Pucharu UEFA. Ustawa jest stara. Pucharu UEFA już nie ma, niejako za niego powstała Liga Europy, a LKE to nowy twór. Skoro katalog obligatoryjnych transmisji w otwartej telewizji jest zamknięty i LKE i LE tam nie ma, to uparty nadawca płatny mógłby nie sprzedawać sublicencji, bo nie wymagają tego przepisy. Poza tym Viaplay nie jest nadawcą programu telewizyjnego.
- Jeśli działalność Viaplay będzie polegać tylko na nadawaniu streamów w internecie w formie webcastingu, to moim zdaniem nie można tego uznać za nadawanie programu telewizyjnego. Musimy dokładnie przeczytać, jak jest to zapisane w ustawie, bo artykuł 20b ustawy o radiofonii mówi o "nadawcy programu telewizyjnego" i do niego kierowane są wspomniane obowiązki. Myślę, że moglibyśmy udowodnić, że Viaplay jest "nadawcą" i nawet, przy spełnieniu pewnych warunków "nadawcą programu" w rozumieniu ustawy o radiofonii i telewizji, ale już nie "nadawcą programu telewizyjnego". To już jakby jeden krok interpretacyjny za daleko - wyjaśniał nam kiedyś Sebastian Urban, specjalista prawa medialnego. Jak sprawa się rozstrzygnie? Ponoć przekonać o tym mamy się niebawem.
Najbliższe mecze polskich drużyn w europejskich pucharach:
Atalanta Bergamo - Raków Częstochowa, 21 września 21:00 (Viaplay)
Legia Warszawa – Aston Villa, 21 września 18:45 (Viaplay, TVP Sport?)