Nemanja Gudelj w środę pomógł Sevilli w zdobyciu upragnionego trofeum za zwycięstwo w Lidze Europy, dzięki któremu zespół w przyszłym sezonie wystąpi w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Obrońca zagrał niemal całe spotkanie. Dopiero w doliczonym czasie drugiej połowy dogrywki zmienił go Brazylijczyk Marcao. Po serii rzutów karnych 31-latek był jednym z najbardziej emocjonalnie świętujących graczy. Wszystko przez wielką tragedię, jaka przytrafiła się jemu i jego rodzinie.
Reprezentant Serbii tworzy szczęśliwy związek z piosenkarką Anastasiją Raznatović. Para niedawno ogłosiła w mediach społecznościowych, że spodziewa się dziecka. Niestety dzień przed finałem Gudelj w emocjonalnym wpisie poinformował, że jego partnerka poroniła. - Dzieliliśmy się z wami dobrymi wiadomościami, a wy byliście z nami całym sercem, swoimi gratulacjami i życzliwymi wiadomościami. Dziękuję za nie. Niestety teraz mamy złe wieści, ale wiemy, że będziemy mieli wasze wsparcie i zrozumiecie, że nie chcemy o tym rozmawiać. Przy naszym wielkim smutku Anastasija i ja straciliśmy dziecko. To dla nas bolesna chwila, ale nasza miłość ją przezwycięży - napisał na Instagramie.
Po meczu nie krył łez wzruszenia. - To najtrudniejszy mecz, w jakim grałem. Ale właśnie dlatego późniejsza uroczystość była tak wyjątkowa. Jakby specjalnie dla mnie. Przeżyłem rodzinną tragedię, ale przetrwałam to... Przez cały rok zdarzają się trudne rzeczy, najpierw z Dragisą, teraz z dzieckiem... Łzy same popłynęły - powiedział po spotkaniu cytowany przez serbski sportal.blic.rs.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Serb był wdzięczny swojemu zespołowi i już snuje plany na przyszłość. - Jestem gotowy na Ligę Mistrzów, jeszcze do niej daleko, ale jestem gotowy. Swoją drogą, wczoraj mieliśmy spotkanie z prezesem i zawodnikami. Okazali się dla mnie jak rodzina. To był bardzo trudny sezon, ale pokazaliśmy, co to znaczy grać dla Sevilli, że nigdy się nie poddajemy i teraz to było widać - dodał Gudelj na zakończenie.
Sevilla w finale Ligi Europy pokonała AS Romę w serii jedenastek 4:1. Po 120 minutach było 1:1 po golu Dybali i samobójczym trafieniu Manciniego.