W pierwszej połowie nie padły żadne bramki, choć emocji nie brakowało. Skrzydłowy Juventusu Angel Di Maria zmarnował sytuację oko w oko z bramkarzem, a napastnik Moise Kean trafił w słupek. Ale gospodarze też mieli swoje szanse. Jednak albo świetnie bronił Wojciech Szczęsny, albo poważny błąd popełnił sędzia Danny Makkelie. Chodzi o sytuację z doliczonego czasu gry, gdy Juan Cuadrado wślizgiem staranował Olivera Torresa. Kolumbijczyk kopnął nogę rywala, gdy Hiszpan wbiegał w pole karne.
Arbiter nie dość, że nie przyznał jedenastki Sevilli, to w dodatku w ogóle nie odgwizdał przewinienia. Fani zebrani na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán wygwizdali decyzję sędziego.
Na bramkę musieliśmy czekać do 65. minuty, gdy Dusan Vlahović wykorzystał zawahanie stoperów, wyprzedził ich i delikatną podcinką pokonał bramkarza. Dla Serba była to bardzo ważna bramka, bo w ostatnim czasie był powszechnie krytykowany.
Ale radość Juve nie trwała długo, bo już w 72. minucie było 1:1, gdy kapitalnym strzałem zza pola karnego popisał się Suso. W końcówce regulaminowego czasu gry Sevilla przycisnęła, ale Szczęsny bronił kapitalnie. Przed rozpoczęciem dogrywki miał na koncie aż dziewięć interwencji, w tym kilka bardzo efektownych.
W dogrywce gospodarze szybko objęli prowadzenie, gdy Eric Lamela popisał się mierzonym strzałem głową z 12. metra. Na ostatni kwadrans wszedł Arkadiusz Milik, ale nie zdołał już zmienić wyniku tak jak i jego koledzy. Sevilla awansowała do finału i ma szansę na siódmą wygraną w tych rozgrywkach (licząc też Puchar UEFA). Kolejny raz Andaluzyjczycy udowodnili, czemu są nazywani "Realem Madryt Ligi Europy".
W finale zagra z AS Romą, która bezbramkowo zremisowała z Bayerem Leverkusen, ale w Rzymie wygrała 1:0. Tym samym zespół Jose Mourinho ma szansę na drugi triumf w Europie z rzędu, bo w poprzednim sezonie wygrali premierową edycję Ligi Konferencji UEFA.
Finał odbędzie się 31 maja w Budapeszcie.