Piłkarz Lecha zaskoczył po klęsce w LKE. Próżno szukać potwierdzenia jego słów

- Nie uważam, by Fiorentina nas w tym spotkaniu totalnie zdominowała - mówił po porażce Lecha Poznań z Fiorentiną (1:4) Filip Marchwiński. Niestety nie potwierdzają tego statystyki, zwłaszcza liczba sytuacji i strzałów na bramkę. Młody pomocnik zapowiada walkę do końca o odwrócenie losów dwumeczu. - Nikt z nas nie myśli, że jest już on przegrany - wyznał.

Lech Poznań przed własną publicznością bardzo wysoko uległ Fiorentinie w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Konferencji Europy. Porażka 1:4 niemalże zamyka szansę mistrzów Polski na awans. Odrobienie strat przeciwko tak mocnej drużynie i to na jej stadionie będzie graniczyć z cudem. Mimo to piłkarze Lecha nie zwieszają głów. Filip Marchwiński już zapowiada walkę do samego końca.

Zobacz wideo Santos opuści hit ekstraklasy. "Są do wyciągnięcia "perełki". To przyszłość kadry"

Filip Marchwiński zadziwił optymizmem po ciężkiej przegranej Lecha. "To dopiero pierwsza połowa"

21-latek bardzo ambitnie podszedł do sprawy w pomeczowym wywiadzie. - To dopiero pierwsza połowa tego dwumeczu. Nikt z nas nie myśli, że jest już on przegrany. Nie uważam, by Fiorentina nas w tym spotkaniu totalnie zdominowała. Owszem, zdobyła cztery bramki, była lepsza. Jestem pozytywnej myśli - powiedział, cytowany przez Interię.

Z tezą Marchwińskiego można się zgodzić tylko, gdy spojrzymy na posiadanie piłki. Według statystyk Sofa Score oba zespoły miały dokładnie takie samo - 50 na 50 proc. Lech wymienił nawet minimalnie więcej podań - 451 do 440. We współczesnym futbolu ma to jednak niewielkie znaczenie. Dominację Fiorentiny widać, gdy popatrzymy na liczbę strzałów. Tych oddała 21, przy zaledwie sześciu po stronie Lecha. W bramkę goście trafili sześć razy, gospodarze tylko - dwa. Natomiast współczynnik expected goals, czyli oczekiwanych goli w przypadku Fiorentiny wyniósł 2,5, a u Lecha tylko 0,43.

Przyjezdni po prostu potrafili zrobić z piłką większy pożytek, a akcje Lecha skutecznie stłamsić. Mistrzowie Polski mieli spory problem w kreowaniu sytuacji ofensywnych, co dostrzegł sam Marchwiński. - W pierwszej połowie nie graliśmy tak jak w poprzednich pucharowych meczach. Bardziej próbowaliśmy to robić długą piłką, mało było składnych akcji, podań po ziemi, wyższego wyjścia. Trzeba oddać Fiorentinie, że bardzo dobrze zamykała wszystkie strefy, ciężko było transportować piłkę gdzieś wyżej - stwierdził.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.

Pomocnik nie szczędził też komplementów pod adresem swoich rywali. - Było czuć na boisku, że są bardzo doświadczeni i wyrachowani w tej swojej grze. Nie zaskoczyli mnie swoją fizycznością, ale właśnie tym doświadczeniem. Zagrali bardzo dobrze, ciężko się było przed tym obronić. Popełniliśmy w pewnych elementach błędy, musimy je przeanalizować i we Florencji zrobić wszystko, by odwrócić losy dwumeczu - zapowiedział Marchwiński.

Więcej o: