Lech miał swój moment. Po prostu ciarki. A potem Fiorentina powiedziała: "Addio"

Lech Poznań przegrał 1:4 z Fiorentiną w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy. Mistrzowie Polski walczyli dzielnie w pierwszej połowie, w której zdobyli bramkę wyrównującą autorstwa Kristoffera Velde. Jednak po przerwie istniał już tylko jeden zespół i byli to goście. To nie była kolejna magiczna noc w Poznaniu, mimo że atmosfera i doping przyprawiały o ciarki.

Najgorętszym tematem rozmów przedmeczowych wcale nie była istota samego spotkania ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy, ale to, co wydarzyło się kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem. UEFA poinformowała Lecha Poznań o zawieszeniu Bartosza Salamona na okres trzech miesięcy, z powodu pozytywnego badania na obecność środków uznawanych za dopingowe. To była wiadomość dość niespodziewana, gdyż ten sam organ tydzień wcześniej wstrzymał się z dyskwalifikacją do czasu rozstrzygnięcia sprawy. 

Zobacz wideo Nie dla Rosji, nie dla Putina! Świat sportu musi przejrzeć na oczy

Miejsce przewidywanego do gry w podstawowym składzie reprezentanta Polski zajął Lubomir Satka. To był dla niego dopiero drugi wiosenny występ w podstawowym składzie. Ale jeszcze zanim sędzia główny Irfan Peljto z Bośni rozpoczął zawody, cała drużyna gospodarzy wsparła Salamona, pozując do fotografii z jego koszulką. Podobnie jak "Kocioł", czyli trybuna najbardziej zagorzałych fanów Lecha, gdzie kibice kilkukrotnie skandowali nazwisko swojego zawodnika. Piłkarzy przywitała również efektowna kartoniada, zagrzewająca lechitów do walki.

Najpierw cisza, a potem ryk trybun - takiej energii przy ulicy Bułgarskiej nie było od dawna

Pierwszy celny strzał w tym spotkaniu był autorstwa Antonio Milicia, ale początek "Kolejorza" był rodem z koszmarów. Już w 4. minucie na prowadzenie wyszli faworyzowani goście. Strzał lewą nogą zza pola karnego oddał Nico Gonzalez. Piłka trafiła w słupek, a następnie odbiła się od nóg leżącego Filipa Bednarka. Bramkarz gospodarzy był zdezorientowany i nie potrafił zlokalizować futbolówki, która wychodziła poza boisko. Najszybciej dobiegł do niej Arthur Cabral, który umieścił piłkę w bramce lechitów. Można powiedzieć, że w czwartek Lech otrzymał dwa potężne gongi, biorąc pod uwagę najpierw stratę Salamona, a potem szybkiego gola. To był w ogóle pierwsza stracona bramka przez poznaniaków w europejskich pucharach od wyjazdowej konfrontacji z Austrią Wiedeń.

Podopieczni Johna van den Broma szybko musieli odrabiać straty, ale blisko powodzenia byli już po kilku minutach. Filip Marchwiński świetnym zagraniem z pierwszej piłki uruchomił wchodzącego w pole karne Mikael Ishaka. Szwed wygrał walkę o pozycję z obrońcą i padł w polu karnym. Wypełniony po brzegi stadion przy ulicy Bułgarskiej ryknął, Michał Skóraś podbiegł do arbitra liniowego, ale Irfan Peljto nie zdecydował się podyktować rzutu karnego. Kapitan Lecha pokazywał, że był popychany przez rywala. Tak też wykazały powtórki, ale obrońca gości zrobił to na tyle umiejętnie, że szybko zabrał ręce z okolic lędźwi napastnika "Kolejorza".

Impuls i reakcja lechitów na straconego gola mogła się podobać. Była wręcz imponująca. Gospodarze szybko chcieli doprowadzić od wyrównania i to się udało w 20. minucie meczu. Chwilę po tym, gdy Josip Brekalo trafił w słupek, z akcją ofensywną wyszli gospodarze. Dośrodkowanie w pole karne głową zgrał Ishak, a ustawiony na 18. metrze Kristoffer Velde strzałem prostym podbiciem pokonał Terracciano.

Ryk radości był przeogromny, ale tego gola z trybun widzieli jednak tylko nieliczni, gdyż padł chwilę po 19. minucie i 22. sekundzie, w której kibice, zgodnie z zapowiedzią, wykonali "Do the Poznań" - trzymanie się za barki i podskoki, stojąc tyłem do murawy. Takiego dopingu i energii z trybun przy ulicy Bułgarskiej nie było nawet podczas spotkania z Djurgardens IF, gdy stadion również wypełnił się do ostatniego miejsca - było wówczas 40 813 osób.

Po golu na 1:1 spotkanie się wyrównało, ale więcej zagrożenia stwarzała Fiorentina. Nie przekładało się to klarowne sytuacje strzeleckie, jednak lechici grali niepewnie i momentami mieli problemy, a oddalić piłkę z własnego pola karnego.

W 41. minucie podopieczni Vincenzo Italiano zadali kolejny cios. Dośrodkowanie Birarghiego na dalszy słupek zamknął Nico Gonzalez, który wyskoczył wyżej od Pedro Rebocho. Przy tym strzale głową nie popisał się również Bednarek, który nie zrobił niezbędnego kroku i wybił się za szybko. Piłka była poza jego zasięgiem. To było podsumowanie dobrej pierwszej połowy w wykonaniu Gonzaleza, który dawał się we znaki defensorom Lecha. Tuż przed przerwą gospodarze ponownie mieli sporo szczęścia. W dogodnej sytuacji spudłował Cabral.

I wszystko się posypało... Różnica klas po przerwie

Otwarcie drugiej części spotkania to kolejne problemy w defensywie gospodarzy. Miało to swoje konsekwencje w 58. minucie, gdy Brekalo ograł z boku boiska Pereirę, a następnie wyłożył piłkę do rezerwowego Jonathana Ikone. Jego strzał został zablokowany, ale lechitom nie udało się powstrzymać poprawki Giacomo Bonaventury. Były gracz Milanu pięknym strzałem z dystansu pokonał Bednarka. Sytuacja poznaniaków robiła się coraz trudniejsza.

Ikone był również bohaterem akcji, która przyniosła zespołowi z Włoch czwartego gola. Skrzydłowy Fiorentiny najpierw ograł w środku pola Nikę Kvekveskiriego i zmierzał w kierunku bramki Bednarka. Oddał precyzyjny strzał zza pola karnego wewnętrzną częścią lewej nogi tuż przy prawym słupku bramkarza Lecha, który nie był w czwartek pewnym punktem zespołu. "Kolejorz" w tym momencie grał już o zachowanie twarzy przed własną publicznością.

Podopieczni Johna van den Broma do końca starali się poprawić niekorzystny rezultat, a doping ze strony "Kotła" nie cichł. W powietrzu nie było jednak już czuć atmosfery z pierwszej połowy przy takim wyniku. Ostatnie minuty meczu nie przyniosły dodatkowych emocji. Mistrzowie Polski utrzymywali się dłużej przy piłce, a rywale cofnęli się i pilnowali przestrzeni na własnej połowie, raz po raz wyprowadzając kontry. To był smutny koniec wiosennej przygody Lecha w Poznaniu. Poznaniacy stawiali czoła faworyzowanej Fiorentinie tylko w pierwszej połowie. Rewanż we Włoszech odbędzie się za tydzień, 20 kwietnia.

KKS Lech Poznań 1:4 (1:2) ACF Fiorentina

4' Arthur Cabral

20' Kristoffer Velde

41' Nico Gonzalez

58' Giacomo Bonaventura

63' Jonathan Ikone

KKS Lech Poznań: Filip Bednarek - Joel Pereira, Lubomir Satka, Antonio Milić, Pedro Rebocho - Nika Kvekveskiri (74' Afonso Sousa), Jesper Karlstrom - Michał Skóraś (74' Adriel Ba Loua), Filip Marchwiński, Kristoffer Velde - Mikael Ishak (74' Artur Sobiech).

ACF Fiorentina: Pietro Terracciano - Dodo, Nikola Milenković, Luca Ranieri, Cristiano Birarghi - Giacomo Bonaventura (77' Gaetano Castrovilli), Sofyan Amrabat, Rolando Mandragora (84' Riccardo Sottil) - Nicolas Gonzalez (50' Jonathan Ikone), Arthur Carbal (77' Luka Jović), Josip Brekalo (84' Antonin Barak).

Więcej o:
Copyright © Agora SA