"Szef" wraca do domu. Filar Lecha może pogrążyć klub, w którym go kochają. "Kluczowy"

Po ponad dwóch latach gry w barwach Lecha Poznań Jesper Karlstrom wraca na teren swojego byłego klubu Djurgarden, którego był kapitanem. 27-latek jest uwielbiany nie tylko przez kibiców swojego obecnej drużyny - od których dostał pseudonim "szef" - ale również poprzedniej, gdzie doceniali jego ducha walki i determinację - pisze Filip Modrzejewski ze Sport.pl.

Rewanż Lecha Poznań na wyjeździe z Djurgardens IF będzie okazją dla całego zespołu, aby zapisać się w historii klubu i awansować do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy. Starcie na Tele2 Arena będzie wyjątkowo szczególne dla Jesper Karlstroma, który sześć lat był zawodnikiem klubu ze Sztokholmu, a także jego kapitanem.

Zobacz wideo Nadchodzą sensacyjne powołania Santosa. Gigantyczny problem na start

Start podobny jak w ojczyźnie. Kibice Lecha i Djurgarden uwielbiają jego hart ducha

27-latek do stolicy Wielkopolski z Djurgarden trafił w styczniu 2021 roku i postawiono go przed trudnym zadaniem. Miał bowiem zastąpić Jakuba Modera, który odchodził do Brighton, gdyż angielski klub skrócił jego wypożyczenie. Wówczas wychowanek "Kolejorza" kosztował rekordowe w skali polskiej ligi 12 milionów euro, więc jego buty okazały się dla Karlstroma po prostu za duże.

W dodatku Szwed trafił na bardzo zły okres dla poznaniaków, którzy co prawda jesienią grali w fazie grupowej Ligi Europy, ale w ekstraklasie borykali się ze sporymi problemami i plasowali się w dolnych rejonach tabeli. W kwietniu zespół objął Maciej Skorża, a Jesper Karlstrom okazał się kluczową postacią w jego drużynie, która w poprzednim sezonie sięgnęła po mistrzostwo Polski - więcej minut od niego na boisku spędzili tylko Jakub Kamiński i Mikael Ishak. 

Defensywny pomocnik szybko stał się ulubieńcem kibiców, którzy dostrzegli jego wkład dla zespołu, mimo że zawodnicy na jego pozycji rzadko wpadają w oko fanom. Ci nadali mu pseudonim "szef", gdyż był prawdziwym liderem zespołu - cechowała go waleczność i inteligencja w grze. Czyli to samo, za co ceniły go kibice z Djurgarden. - Karlström był kluczowym zawodnikiem dla Djurgården. Nie zdobywał zbyt wielu bramek ani nie asystował, ale był motorem napędowym środka pola. Grał z wielką pasją, dobrze operował piłką i był bardzo inteligentny - mówi dla Sport.pl Bjorn Jonhson, szwedzki dziennikarz "DobbTV". 

28-latek może liczyć w Sztokholmie na ciepłe przyjęcie, gdyż wciąż należy do jednych z ulubionych graczy najbliższego rywala Lecha Poznań. - Kibice wciąż go lubią i chcą, aby wrócił do klubu, zanim będzie za stary. Jest pamiętany głównie za swojego ducha walki i determinację - stwierdził Oskar Mansson z "Fotboll Sthlm". Według Johsona, Karlstrom jest jednym z ulubionych zawodników kibiców Djurgarden w ostatnich latach. 

Mimo 27 lat na karku jego kariera nabrała dużej dynamiki dopiero w ostatnich latach. - Karlstrom to trochę późny rozkwit. Miał wielki, przełomowy sezon 2019, kiedy to przeszedł z roli rezerwowego do ważnego gracza w drużynie, która zdobyła tytuł. Potem był kapitanem Djurgarden, więc był kluczowym piłkarzem aż do swojego odejścia - wyznaje Mansson. Mimo iż był liderem mistrza kraju, mało kto spodziewał się, że zrobi karierę za granicą. - Myślę, że wielu w Szwecji jest zaskoczonych jego rozwojem. Był kluczowym zawodnikiem w Djurgarden, ale nie był wielką gwiazdą w lidze i nie sądzę, aby wielu spodziewało się, że zrobi wielką karierę za granicą - dodał nasz rozmówca. 

Otwarte drzwi do reprezentacji. Karlstrom jest gotowy do gry w lepszej lidze

W dodatku to dopiero transfer do polskiej ligi i gra w Lechu Poznań na dobre otworzyła mu drogę do kadry narodowej. Wcześniej zaliczył tylko epizod w 2018 roku w spotkaniu towarzyskim, w dodatku poza terminem FIFA. Prawdziwą szansę otrzymał cztery lata później, gdy zapisał się na kartach polskiej historii mundialowej, gdyż to on sfaulował Grzegorza Krychowiaka we własnym polu karnym podczas barażu o wyjazd na mistrzostwa świata w Katarze. Mimo tego błędu jest wartościowym i często podstawowym graczem swojej reprezentacji - zagrał w niej 10 spotkań - choć według naszych szwedzkich rozmówców, wynika to w dużej mierze z braków w środku pola.

- Rozwój Karlstroma jest imponujący, ale głównym powodem, dla którego jest on potencjalnym graczem pierwszej jedenastki w reprezentacji, jest słaba druga linia. Drużyna ma kilku jakościowych graczy, takich jak Dejan Kulusevki, Victor Lindelof, Alexander Isak i Emil Forsberg, ale ma problemy w środku pola - twierdzi Mansson, choć zarówno on, jak i Jonhson, sądzą, że gracza "Kolejorza" stać już na transfer do lepszej ligi. Gra w bardziej renomowanych rozgrywkach mogłaby mu pomóc również w promocji swojego nazwiska w ojczyźnie, gdyż z polskiej ligi trudno trafić na nagłówki szwedzkiej prasy.

Na razie się jednak na to nie zapowiada, gdyż 27-latek przedłużył w styczniu kontrakt ze swoim obecnym klubem do końca czerwca 2026 roku. "Szef" w Poznaniu ma się dobrze i liczy, że w czwartek będzie mógł świętować awans z "Kolejorzem" do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy na swoim byłym obiekcie Tele2 Arena. Pierwszy gwizdek rewanżu wybrzmi o godz. 18:45. Mistrzowie Polski w pierwszym spotkaniu przy Bułgarskiej zwyciężyli 2:0.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.