Arsenal tylko zremisował 2:2 ze Sportingiem Lizbona w 1/8 finału Ligi Europy. Niestety duży udział w tym niepowodzeniu miał Jakub Kiwior, który zagrał dopiero pierwszy mecz w barwach nowej drużyny. Polak został obarczony winą za stratę pierwszej bramki. Zupełnie nie zareagował w polu karnym, a nieniepokojony przez niego Goncalo Inacio strzelił bramkę głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Bierność reprezentanta Polski silnie wypunktowały brytyjskie media. Ostro odniósł się do niej także szkoleniowiec londyńczyków Mikel Arteta. - Nie wiem, co to było. To się stało w ułamku sekundy, ale na pewno na takiej przestrzeni nie może zostawić wolnego zawodnika do główki i stracić gola - powiedział, nawiązując do braku reakcji Kiwiora.
Dla 23-latka był to dopiero debiut w pierwszej drużynie Arsenalu. Czekał na niego aż półtora miesiąca. Mając to na uwadze Arteta delikatnie bronił swojego obrońcę. - Zawodnicy muszą zasłużyć na grę w pierwszych minutach, a bycie uczciwym w piłce nożnej jest bardzo trudne. Myślę, że był to dobry mecz, jak na pierwszy raz u boku nowego partnera - skomentował.
Arsenal, jak na lidera Premier League, spisał się poniżej oczekiwań. Hiszpan tłumaczył to rotacją w składzie i problemami kadrowymi. - Dokonując sześciu zmian, tracisz trochę spójności, ale musieliśmy je wprowadzić, ponieważ niektórzy gracze byli niedostępni, a niektórzy muszą grać na innych pozycjach, ponieważ nie mamy żadnych napastników. Musimy się do tego dostosować - przyznał szkoleniowiec. - Myślę, że z czasem zespół stawał się coraz lepszy. Ogólnie uważam, że rozegrał dobre spotkanie - dodał.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
W czwartkowym meczu wynik otworzył obrońca Arsenalu William Saliba. Sporting odpowiedział trafieniami Inacio i Paulinho. Remis dało Anglikom samobójcze trafienie Mority. Oba zespoły o awans powalczą w rewanżu za tydzień, 16 marca na Emirates Stadium w Londynie.