Lech przeważał, a na koniec miał szczęście. Niewiarygodne pudło

Lech przeważał, miał szanse, ale nie udało mu się zdobyć bramki. Mistrzowie Polski bezbramkowo zremisowali z Hapoelem Beer Szewa w 3. kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Patrząc na przebieg meczu, mogą pluć sobie w brodę.

Lech miał dzisiaj o co grać. Był faworytem, a ewentualne zwycięstwo w tym konkretnym meczu mogło znacznie przybliżyć go do awansu do fazy pucharowej rozgrywek. Pierwsze miejsce jest niejako zarezerwowane dla Villarrealu, a pozostałe trzy drużyny walczą o lokatę za plecami Hiszpanów. Póki co, rywale "grają dla Lecha" i gubią punkty. Mistrzowie Polski w czwartek mogli mieć już sześć punktów i znaczną przewagę nad Hapoelem i Austrią Wiedeń, jeśli ta przegra z Villarrealem. Trzeba tylko wygrać z Izraelczykami. Co było ważne również w kontekście tego, że w rundzie rewanżowej Lecha czekają dwa wyjazdy i tylko jeden mecz domowy. I to ten najtrudniejszy, z Villarrealem.

Zobacz wideo "Furman" z Lecha Poznań triumfatorem Ekstraklasa Games

Szkoleniowiec Hapoelu zaskoczył składem. Na ławce posadził kilku podstawowych graczy. Inni nie mogli zagrać. Tak jak na przykład Magomed Sulejmanow, który nie mógł przyjechać do Polski z racji tego, że jest Rosjaninem. To odbiło się na grze ofensywnej gości. Jedyną okazję stworzyli sobie już w 2. minucie. Hatuel znalazł się z prawej strony pola karnego i dograł do środka. Tam do piłki doszedł Hemed, ale po jego lekkim strzale piłka minimalnie minęła bramkę Lecha.

Od tej pory atakował już tylko Lech. Ale nie zdołał sobie stworzyć stuprocentowej sytuacji. Z dystansu groźnie uderzali Velde i Marchwiński, ale z tymi strzałami poradził sobie bramkarz gości. Dwukrotnie lechici oszukali też obrońców na skrzydle, ale w końcowej fazie zabrakło dokładności, albo trochę szczęścia. Strzały gospodarzy były bowiem blokowane, albo niecelne. Oprócz wspomnianych Veldego i Marchwińskiego próbowali również Murawski, Karlstroem i Pereira. Znamienne jest właśnie to, że nie udało się wykreować żadnej okazji, po której na bramkę uderzyć by mógł Mikael Ishak. "Kolejorz" był stroną przeważającą, a goście nie potrafili już zagrozić bramce Bednarka. Po pierwszej połowie był jednak remis 0:0.

Druga część zaczęła się podobnie, jak pierwsza. Dwa razy trochę groźniej było w polu karnym Bednarka, ale za pierwszym razem był spalony, a za drugim Dagerstal wygrał pojedynek w polu karnym z Hatuelem. Lech natychmiast odpowiedział. Był kolejny strzał z dystansu Velde, a w 52. minucie Lech miał najlepszą jak dotąd okazję. Skóraś na prawej stronie oszukał obrońcę i dośrodkował na piąty metr do Marchiwńskiego. Ten uderzył głową, ale kapitalnie obronił Glazer. W odpowiedzi z pola karnego uderzał Yehezkel, ale trafił w piłkę barkiem. To nam zwiastowało, że mecz będzie bardziej otwarty, bo w pierwszej połowie Hapoel rzadko wybierał się pod bramkę Lecha.

Szanse były, ale goli już nie. Lech tylko zremisował z Hapoelem w LKE

W 57. minucie znowu świetną okazję miał Lech, a konkretnie Dagerstal. Piłka przypadkiem trafiła do niego siedem metrów od bramki. Miał dużo miejsca i uderzył z pierwszej piłki, ale zrobił to niecelnie. Od tego czasu Lech znowu miał problem ze stworzeniem stuprocentowej sytuacji. Mistrzowie Polski nadal byli stroną przeważającą, ale czas mijał, a na tablicy wyników dalej było 0:0.

To powinno było się zmienić w 82. minucie. Hatuel znalazł się w polu karnym i próbował zagrać dalej. Piłka po rykoszecie znalazła się w polu bramkowym. A tam znalazł się nagle wprowadzony z ławki Selmani, który... nie trafił z trzech metrów w bramkę!

Kibice Lecha liczyli, że to się zemści, ale tak się nie stało. Ostatecznie, mimo że okazji ku temu nie brakowało, to na stadionie przy Bułgarskiej nie padł żaden gol. Lech zremisował z Hapoelem 0:0.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.