Piłkarze Lecha rozpoczęli spotkanie bardzo bojaźliwie. Nie radzili sobie z wysokim pressingiem gości i sami nie wiedzieli, jak zaatakować. Nie potrafili nawet wyjść z połowy. Na szczęście trwało to tylko 10 minut. Chwilę później Michał Skóraś świetnym zagraniem na wolne pole uruchomił Joao Amarala, ale Portugalczyk w sytuacji sam na sam z bramkarzem huknął wysoko nad poprzeczkę.
W 15. minucie Skóraś próbował zakończyć piękny rajd strzałem z dystansu, ale przestrzelił. Austria też atakowała. Doskonałą okazję zmarnował Andreas Gruber, który przegrał pojedynek z Filipem Bednarkiem.
W 27. minucie Amaral popisał się świetnym podaniem z głębi pola, a na wolną pozycję wybiegł Ishak, który zachował zimną krew i ze spokojem pokonał bramkarza. Radość gospodarzy nie trwała długo. Minutę później był już remis. Matthias Braunoder wbiegł niepilnowany na 15. metr i technicznym uderzeniem pokonał Bednarka. Austria Wiedeń mogła pójść za ciosem. W 35. minucie Pedro Rebocho nadepnął na rywala w polu karnym, ale Bednarek efektownie obronił karnego Manfreda Fischera.
Tuż po zmianie stron Lech starał się przejąć inicjatywę, jakby wrzucił wyższy bieg. Szkoda tylko, że Amaral zmarnował świetną okazję w 49. minucie. Kwadrans później Lech objął prowadzenie. Joel Pereira dośrodkował w pole karne, a Skóraś strzelił z woleja. To dobry czas dla wychowanka Lecha, który niedawno przedłużył kontrakt do 2026 roku i dostał pierwsze powołanie do kadry.
W 75. minucie było już 3:1. Kristoffer Velde, który chwilę wcześniej zastąpił Filipa Szymczaka, popisał się ruletą w polu karnym, a następnie z bliskiej odległości strzelił gola. Ale to nie był koniec festiwalu bramkowego na stadionie przy ulicy Bułgarskiej.
W 90. minucie Velde zdobył drugą bramkę. Przyjął piłkę na 15. metrze, spojrzał na bramkę i uderzył, a piłka - po lekkim rykoszecie - wylądowała w siatce. No i Lech wygrał 4:1.
W następnej kolejce Lech (3 pkt) zmierzy się z Hapoelem Beer Szewa (1 pkt), który w czwartek przegrał 1:2 z Villarrealem (6 pkt).