Porażka 2:3 w rewanżu i 3:4 w dwumeczu oczywiście muszą boleć Barcelonę, ale zarówno działacze, kibice, jak i dziennikarze podkreślają jedno: czwartkowy wieczór na Camp Nou miał dla Katalończyków wymiar o wiele większy, pozasportowy.
Jeszcze przez kilkanaście minut po zakończeniu spotkania na trybunach stadionu zwycięstwo i awans do półfinału Ligi Europy świętowało 30 tysięcy kibiców Eintrachtu Frankfurt, które pojawiło się w Barcelonie. Teoretycznie jako gości powinno ich się tam znaleźć znacznie mniej. Pojawiły się jednak błędy w sprzedaży biletów, które spowodowały, że niemieccy kibice dostali o wiele więcej wejściówek niż początkowo zakładano.
Efektem były zdjęcie i wideo, na którym Eintracht wraz ze swoimi kibicami po meczu dosłownie przejmuje teren uważany za świątynię FC Barcelony. Hiszpańskie i katalońskie media uważają sprawę za skandal wywołany błędami klubu. "Chyba nikt nie przewidział, że to będzie jedna z najsmutniejszych nocy w historii Camp Nou" - pisało "Mundo Deportivo".
Na czym polegał problem ze sprzedażą biletów? "Barcelona nie używała tzw. seient lliure, czyli systemu odsprzedawania biletów pomiędzy kibicami, od początku pandemii. Teraz sam klub poprosił jednak przed meczem swoich kibiców, żeby przekazywali bilety, których nie wykorzystają, innym. Doszło jednak do sytuacji, w której w jakiś sposób przechwycili je fani Eintrachtu. I trzeba to wyjaśnić, bo to sprawa nie tylko zła wizerunkowo dla klubu, ale także zagrażająca bezpieczeństwu w trakcie meczu" - pisał o sprawie dziennikarz "Marki", Ramiro Aldurante.
- To, co wydarzyło się na trybunach to hańba, której nie można powtórzyć. Musimy przejrzeć posiadane informacje i podjąć środki. Musimy też być bardziej rygorystyczni i nie pozwalać na pewne rzeczy. Czuje się zawstydzony jako kibic Barcelony. Przepraszam - skomentował sprawę prezes Barcelony, Joan Laporta.