Problemy Barcelony w ćwierćfinale LE. Dla Eintrachtu to był "mecz stulecia"

Eintracht Frankfurt zremisował z Barceloną 1:1 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Europy. Niemiecki zespół prowadził po pięknym golu Ansgara Knauffa a stan meczu wyrównał Ferran Torres. Gospodarze kończyli mecz w osłabieniu po czerwonej kartce dla Tuty.

Dla gospodarzy to był "mecz stulecia". Niemieckie media informowały, że klub otrzymał 250 tysięcy zapytań o bilety na to spotkanie. Stadion we Frankfurcie może pomieścić "jedynie" 48 tysięcy widzów. Na czarnym rynku za bilet na to spotkanie trzeba było zapłacić nawet 2000 euro.

Zobacz wideo Tak dziś wygląda Ze Roberto. WOW!

Początek spotkania pokazał, że to określenie nie było na wyrost. W pierwszych minutach obie ekipy miały szanse na objęcie prowadzenia. Już w  trzeciej minucie z dystansu uderzał Ferran Torres. Piłka po jego uderzeniu leciała tuż pod poprzeczkę, ale kapitalną interwencją popisał się Kevin Trapp. Gospodarze odpowiedzieli w 7. minucie. Prawą stroną popędził Lindstroem i wyłożył piłkę na 11 metr do Sowa. Ten w kapitalnej sytuacji, mając przed sobą praktycznie tylko bramkarza i bramkę uderzył niecelnie. To była najlepsza sytuacja w pierwszej połowie.

Po bardzo energetycznych pierwszych 10. minutach gra trochę się uspokoiła. W 18. minucie szansę miał Aubameyang, ale jego strzał z kilku metrów z ostrego kąta na boczną siatkę odbił Trapp (czego nie zauważyli sędziowie). Zauważyli oni za to faul Sergiego Busquetsa na Rafaelu Borre w 38. minucie spotkania. Sytuacja miała miejsce w polu karnym, więc arbiter podyktował "jedenastkę". Jednak niedługo później podszedł on do monitora, aby obejrzeć powtórkę tej sytuacji. Okazało się, że zanim Busquets powalił napastnika Eintrachtu, to zdołał wybić piłkę. Sędzia anulował więc swoją pierwszą decyzję.

Pierwsza połowa była ciekawa, ale kibice nie oglądali goli. Zostało im to wynagrodzone już w 48. minucie. Po rzucie rożnym Eric Garcia za krótko wybił piłkę z własnego pola karnego. Ta trafiła do Ansgara Knauffa, który kapitalnie uderzył z woleja z 20 metrów. Ter Stegen pofrunął do niej, ale był bezradny. Eintracht objął prowadzenie. Chwilę później mógł je podwyższyć, ale po strzale Lindstroema z pola karnego po dograniu Kosticia z lewej strony piłka minimalnie minęła okienko bramki ter Stegena.

Eintracht skupił się na obronie i kontrowaniu Barcelony. Ta długo zdawała się być bezradna. Ostrzeżenie dla Eintrachtu wysłał jednak Ferran Torres w 63. minucie. Minął jednego rywala pod polem karnym i wpadł w "szesnastkę", ale jego strzał z kilku metrów był już bardzo niecelny. Hiszpan zrehabilitował się jednak trzy minuty później. Kapitalnie poklepał on z wprowadzonym z ławki Frenkiem de Jongiem i na końcu posłał piłkę do siatki.

Do tego momentu Eintracht nie potrafił poważnie zagrozić bramce Barcelony, nawet miał problem, żeby pojawić się na połowie gości. Po golu zaczął się trochę odgryzać, ale wtedy na gospodarzy spadł kolejny cios. W 78. minucie Tuta ostro sfaulował Pedriego i zobaczył za ten faul drugą żółtą kartkę. Eintracht od tego momentu musiał radzić sobie w osłabieniu.

Barcelona nie zdołała już jednak tego wykorzystać. Katalończycy nie stworzyli sobie żadnej stuprocentowej sytuacji i obie ekipy musiały zadowolić się remisem 1:1. Rewanż na Camp Nou odbędzie się dokładnie za tydzień, 14 kwietnia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.