Podobno w czwartek wieczorem jest mecz w Neapolu. Podobno, bo choć Stadio Diego Armando Maradona (niegdyś Stadio San Paolo) może pomieścić ponad 50 tysięcy kibiców, to stadion świecił pustkami. Nie został wypełniony nawet w dwudziestu procentach.
- Kibice Napoli nie będą tłumnie przybywać na stadion, bo Liga Europy nie jest zbyt popularna. W środę słyszałem, że nawet 10 tysięcy biletów nie sprzedano. Ludzie bardziej myślą o niedzielnym meczu z Romą, bo Napoli prowadzi w lidze, ale i dlatego, że jest to mecz, który neapolitańscy kibice po prostu uwielbiają - mówi nam Gianluca Monti, były dziennikarz "La Gazzetta dello Sport", a dziś rzecznik prasowy żeńskiej drużyny Napoli.
- Dla takiego klubu to jest dramat. Latałem tu na mecze Ligi Mistrzów, to pamiętam, że szaliki pod stadionem kosztowały 15 euro i były do nich kolejki. Teraz są po trzy euro! Sprzedawcy chyba chcą po prostu wyjść na zero - uśmiecha się Mateusz Borek, który dla TVP Sport komentuje spotkanie.
Wśród kibiców na trybunach miało nie być Polaków, bo Napoli - pamiętając rozróby z 2015 roku - nie chciało gościć legionistów. - Lecę na spacer pod wulkan Wezuwiusz. Nie no świruję, to tylko oficjalna wersja, jakby jakiś Włoch pytał. Wraz z kilkoma kolegami wybieramy się na mecz, a wiem, że naprawdę sporo będzie kibicowskich grup - mówił nam przed meczem Roman, który zaczął chodzić na Legię jako nastolatek, jeszcze na Starą Żyletę.
Nie wiemy, czy ostatecznie znalazł się on na trybunach, ale Polaków tutaj nie brakuje. Już podczas rozgrzewki, gdy słynny Daniele "Decibel" Bellini puszczał "Live is life" zespołu Opus, dali o sobie znać. I to w pięknym stylu. A leciało to tak: "Live is life, na na na na na! Live is life, Legia Warszaawaa!"
A gdy mecz się już rozpoczął, to kilkudziesięciu polskich kibiców, którzy siedzieli pod trybuną prasową, zaczęli skandować "ch*j z zasadami, hej Legio, jesteśmy z wami".
Czy Legia również poradzi sobie tak śpiewająco? Relację z meczu możecie śledzić tutaj.